Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Zaszczepiliśmy dziecko autyzmem

Jarosław Sender
Zaszczepili dziecko, bo tak przecież trzeba. Teraz rozpaczają. Uważają, że przez szczepionkę ich syn ma autyzm.

Piotr i Anna Domańscy (imiona i nazwiska naszych bohaterów zostały zmienione - przyp. red.) mieszkają na wsi pod Chorzelami, mają troje dzieci. Kuba - ich środkowy syn, urodził się siedem lat temu w Przasnyszu.

- Na początku wszystko było z nim w jak najlepszym porządku. Przy porodzie dostał 9 punktów Apgar i rozwijał się zupełnie normalnie - opowiada Piotr Domański. A jego żona Anna kontynuuje: - Wszystko zaczęło się od szczepionki, którą nasze dziecko dostało około. Miał wtedy rok i sześć, albo osiem miesięcy. Dokładnie już nie pamiętam, ale jak już szłam na bilans dwulatka, wiedziałam, że coś jest nie tak - mówi kobieta.

Umiejętności zaczęły zanikać

Szczepionka była obowiązkowa i rodzicom nawet nie przyszło do głowy, by powiedzieć "nie".

- Ale po szczepionce nasz syn tak jakby zaczął się cofać. Na przykład wcześniej umiał już doskonale wskazywać wszystkie części ciała i, jak chciał się załatwić, to przynosił nocnik. Po szczepionce nabyte już umiejętności stopniowo zanikały, a nowych przestał się uczyć. Ale na bilansie dwulatka lekarze nic nie stwierdzili. Na bilansie czterolatka zresztą też. A jak się upierałam, że coś musi być nie tak, to powiedziano mi tylko, że jestem nadwrażliwą i nadopiekuńczą matką - wspomina z goryczą pani Anna, tuląc do piersi swojego najmłodszego, dwumiesięcznego synka. Kuba w wieku czterech lat nadal nie mówił. O to akurat rodzice specjalnie się nie martwili, ale niepokoiło ich, że nie wykonuje żadnych poleceń.

- Coraz bardziej utwierdzałam się w przekonaniu, że coś jest nie tak. Ale lekarze uspokajali. W końcu kiedyś przeczytałam w jakiejś gazecie, że problemy z porozumiewaniem mogą wynikać z niedosłuchu. Pomyślałam więc, że może Kubcia nas po prostu nie słyszy, i pojechaliśmy do Ostrołęki na badania słuchu. Ale słuch miał dobry… - tak zaczęła się wędrówka pani Anny od lekarza do lekarza. Wszyscy tylko uspokajali. Dopiero gdy Kuba miał już niemal pięć lat, neurolog w Ostrołęce stwierdziła, że być może to jest autyzm wczesnodziecięcy i pokierowała syna Domań¬skich na rehabilitację do Niepublicznego Oddziału Dziennego Pobytu dla Dzieci z Autyzmem w Ostrołęce.

Ta doktor wyciąga z autyzmu

- Nikt nigdy nam nie powiedział, co mogło być przyczyną autyzmu naszego dziecka. Mówili tylko, że przeważnie autyzm objawia się w ciągu pierwszych dwóch lat życia dziecka. My jednak wiedzieliśmy swoje. U nas przecież wszystko zaczęło się po szczepionce… - twierdzą Domańscy, którzy swoje domysły teraz usiłują potwierdzić u profesjonalistów.

- Pewna pani doktor z Przasnysza podpowiedziała nam, że w Warszawie jest bardzo dobra specjalistka, która wyciąga dzieci z autyzmu. Dała nam adres i pojechaliśmy. W tym Instytucie Medycyny Holistycznej Vega Medica, która zresztą nie ma podpisanej umowy z Narodowym Funduszem Zdrowia i za wszystko musimy płacić z własnej kieszeni, byliśmy już trzy razy. Przy pierwszej wizycie pani doktor zapytała nas, czy będziemy wykonywać badania w Stanach Zjednoczonych, bo to kosztuje 3,5 tys. zł. Zgodziliśmy się. Wyglądało to tak, że musieliśmy przygotować próbkę włosów Kuby - trzeba było nie myć ich co najmniej 24 godziny i obciąć kosmyk o dł. 7 cm w okolicy potylicy. I te włosy oraz odwirowaną krew i zamrożony mocz musieliśmy sami dostarczyć do Warszawy, a potem te próbki pojechały na badania do Great Plains Laboratory w USA. Badano poziom kwasów organicznych w moczu, alergie pokarmowe, poziom metali ciężkich, peptydy glutenu i kazeiny w moczu. Wyniki już przyszły. Jakie, nie bardzo wiemy, bo wszystko jest po angielsku. N
o ale na nasz rozum, jeśli Kuba ma teraz dostać odtrucie na rtęć, to szczepionka musiała być zainfekowana rtęcią - spekulują Domańscy, którzy teraz na własną rękę starają się sprowadzić z Włoch szczepionki odtruwające z witaminą B12.

Odtrujemy go i zacznie mówić

- To ma być 60 domięśniowych zastrzyków za tysiąc złotych. I po tych szczepionkach błonka rtęciowa, którą teraz jest otoczony mózg naszego synka, zacznie się odsłaniać i nasz Kubcia zacznie normalnie funkcjonować. Może zacznie nam w końcu mówić… - nie kryją wielkich nadziei rodzice. Jednocześnie twierdzą, że już po diecie, którą wskazała im pani doktor z Warszawy, ich synkowi zaczyna być lepiej. A dodajmy, że dieta jest dość drastyczna - bez cukru, bez glutenu, bez mleka, konserwantów, bez bananów i winogron…

- Całe szczęście, że mamy gospodarkę. Mamy więc nienawożone warzywa, sami robimy wędliny. I uważnie czytamy wszystkie etykiety kupowanych produktów. Po pięciu miesiącach są już efekty. Kuba zaczął reagować na swoje imię i na nasze polecenia, i zaczął patrzeć nam w oczy. Wcześniej żył w swoim świecie i unikał kontaktu wzrokowego - mówią Do¬mańscy.

Uważaj na thimerosal

- Szczepionki faktycznie mogą wywołać autyzm. Tak wynika z wielu obserwacji i badań - mówi dr Dariusz Szymański, homeopata z Vega Medica Instytut Medycyny Holistycznej w War¬szawie. I odsyła na www.vegamedica.pl. Na stronie czytamy, że w ciągu ostatnich kilkunastu lat coraz więcej klinicznych i naukowych dowodów wskazuje na to, że większość dzieci z autyzmem padło ofiarą zatrucia rtęcią. Uważa się przy tym, że najbardziej prawdopodobnym źródłem rtęci są szczepionki konserwowane substancją o nazwie thimerosal. Jest to środek używany przy produkcji wielu leków i zawiera 49,6 proc. etylortęci. A biorąc pod uwagę, że w ostatnich latach znacznie wzrosła liczba polecanych szczepionek dla dzieci, ilość kumulowanej rtęci zawartej w thimerosalu osiąga znaczny poziom (przykładowo szczepionka Hep B podawana noworodkom, konserwowana thimerosalem przekracza zalecany limit 36 razy). Uważa się, że istnieje podgrupa genetycznie wrażliwych dzieci, którym mogłyby zaszkodzić dawki rtęci zawarte w szczepionkach dziecięcych. Tyle
lekarze z Vegi.

Ale przestróg nie brakuje też na wielu innych portalach internetowych. Najgorszą sławą owiane są szczepionki przeciw kokluszowi i szczepionka zinte¬gerowana przeciwko odrze, śwince i różyczce.

Boimy się, ale szczepimy

Domańscy nie chcieli wystąpić pod własnym nazwiskiem, bo boją się ludzkich języków.

- Powiedzą na wsi, że biznes na dziecku robimy. Wystarczy, że w ośrodku pomocy dziwnie na nas patrzą. Nasz Kubcia ma wprawdzie orzeczenie o niepełnosprawności, ale chyba utarło się, że jak ruchowo niesprawny - to coś się należy. A jak umysłowo - to nic. Ale o autyzmie jak mało się mówi i pisze - tłumaczą rodzice, którzy marzą o pokoju do rehabilitacji dla Kuby, który byłby wyposażony m.in. w basen z piłeczkami i piłką do skakania. Mają nawet na to miejsce, ale blokuje ich brak pieniędzy. Bo przy miesięcznym dochodzie 342 zł na osobę i konieczność płacenia za nierefundowane leczenie i leki dla dziecka - z trudem wiążą domowy budżet. A taki pokój bardzo ułatwiłoby im życie.
- Bo Kubę trzeba pilnować 24 godziny na dobę. On nie pamięta, że piec jest gorący, a nóż ostry. Dlatego też wszystko trzymamy pod kluczem. Trzeba go mocno pilnować i jeszcze dobrze przy tym się nabiegać. To tak jak z 1,5 rocznym dzieckiem, które właśnie opanowało sztukę biegania. Tylko ten nasz jest mocno szybki - uśmiechają się Domańscy.

Jak wspominaliśmy - Domańscy mają troje dzieci. Przed tym najmłodszym, obecnie dwumiesięcznym, jest jeszcze wiele szczepionek. Pani Anna - prosta kobieta ze wsi - mówi, że żyje w ciągłym strachu. Szczepi, ale wciąż boi się, by któraś ze szczepionek nie zrobiła krzywdy jej synkowi.

- Podajemy mu tylko obowiązkowe i tylko te możliwie najprostsze - mówi Domańska, która już wie, że w każdej chwili - na swoją odpowiedzialność, może ze szczepień zrezygnować.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na to.com.pl Tygodnik Ostrołęcki