Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wspomnienie Zbigniew Wiktorski (1961-2007)

Jarosław Sender
Zbigniew Wiktorski. Z tą fotografią podczas uroczystości pogrzebowych nie rozstawała się rodzina
Zbigniew Wiktorski. Z tą fotografią podczas uroczystości pogrzebowych nie rozstawała się rodzina

W te wakacje mieli zdobywać Orlą Perć. - Zrobimy to dla taty i wejdziemy na ten szczyt - mówią dzieci Zbigniewa Wiktorskiego. Nagła śmierć przerwała Jego plany zawodowe i osobiste.

Zbigniew Wiktorski urodził się w Bartoszycach. Z wykształcenia był technikiem budowlanym, studiował na AWF i od najmłodszych lat pasjonował się samolotami. Te trzy fakty zaważyły na jego przyszłym życiu. Postawił dom w Laskowcu, w którym co drugi pustak był przez niego położony, sam go wykończał. W tym domu wspólnie z żoną Małgosią wychowywał trójkę dzieci: Bartka - studenta, Tomka - który zdaje w tym roku maturę i Kasię - uczennicę gimnazjum.

Dbał o swoją rodzinę, o jej byt, prowadząc fermę drobiu. Zaplanował wielką przebudowę swojego przedsiębiorstwa. Chciał je unowocześnić, zautomatyzować. Rozpoczął budowę nowych pomieszczeń dla kurcząt. W piątek 11 maja od rana pracował na budowie. Około godziny 13.00 chciał przestawić stojący na posesji wózek metalowy, służący do podnoszenia ciężkich konstrukcji. Zahaczył nim o przewód linii energetycznej. Nastąpiło zwarcie. Prąd o wysokim napięciu, zabił go w ułamku sekundy.

H Jacek Kucharski, żegnając nad grobem przyjaciela, mówił o jego pasjach: wyprawach na Mazury, zdobywaniu górskich szczytów, motorowych eskapadach i lataniu na motolotniach. Na pogrzebie pojawili się koledzy w kombinezonach motocyklistów, odprowadzili przyjaciela z kościoła Zbawiciela Świata na miejski cmentarz na motorach. Kiedy urna z Jego prochami składana była do grobu, nad cmentarzem zakołowały trzy motolotnie, zrzucając kilka różyczek. Nie było na cmentarzu, wśród kilkuset osób, które przyszły pożegnać Zbigniewa Wiktorskiego, takiej, która w tym momencie nie zapłakałaby.

- Od dzisiaj, kiedy będziemy patrzeć w niebo, będzie to dla nas znaczyło co innego - mówił Jacek Kucharski. Na grobie spoczął wieniec z samolocikiem i motorem. Tak przyjaciele żegnali człowieka, który kochał życie i potrafił się nim cieszyć.

H Przerwane nagle życie człowieka sprawia najbliższym ból, ale i stawia przed nimi wyzwanie kontynuacji planów Zmarłego. Dzieci, żona i rodzina Zbigniewa Wiktorskiego podjęli ten trud.

- Tak nam wszyscy pomagają, nie wiem jak się im za to odwdzięczę - mówi Małgorzta Wiktorska. I odbiera kolejny telefon, w którym informuje łamiącym się głosem: Ten pan, który załatwiał tę sprawę nie żyje, proszę skontaktować się z pracownikiem. n (bmf)

Wypadek

"11 maja, po godz. 13.00 w Laskowcu w gminie Rzekuń został porażony prądem 46-letni mężczyzna. Do wypadku doszło na posesji podczas wykonywania prac budowlanych. Niestety, mężczyzna porażony prądem zginął na miejscu". Tak brzmiał suchy komunikat policji. Okoliczności wypadku bada prokuratura.

Wypadek ten nie został zakwalifikowany jako wypadek przy pracy, ponieważ, jak wyjaśnia prokurator, dotyczył właściciela firmy a nie pracownika.

Z zeznań świadków wynika, że podczas przepychania wózka metalowego, służącego do podnoszenia ciężkich elementów na budowie, zahaczył on o linię energetyczną. Ponieważ wózek był izolowany od ziemi gumowymi kołami, cały prąd poszedł na człowieka, który go przesuwał. Przy tak wysokim napięciu, nie było szans na ratunek. Na pomoc ojcu wybiegł z domu syn, który odepchnął wózek samochodem od linii wysokiego napięcia.

Kierownik rejonu energetycznego w Ostrołęce Kazimierz Murawski twierdzi, że wszystkie urządzenia zadziałały prawidłowo.

- Nad posesją w Laskowcu, na której doszło do wypadku, przebiega linia o napięciu 15 tys. wolt, łącząca stację zasilania na Goworkach z transformatorem. Przewody nie wisiały zbyt nisko. Według norm powinny przebiegać na wysokości 5,1 m nad ziemią. Na tej posesji wisiały na wysokości 6,3 m. Natomiast urządzenie, które zahaczyło o przewód miało 6,7 m wysokości - informuje Murawski. - W piątek 11 maja o godzinie 13.19 linia energetyczna wykonała czynność: załącz-wyłącz. Kiedy metalowy wózek dotknął przewodu, nastąpiło zwarcie i automatycznie został wyłączony prąd, ale po chwili automat sprawdzający załączył prąd, ponieważ automat po ponownym załączeniu nie stwierdził już zwarcia. Tak działają te urządzenia. Dopiero później linia ta została odłączona ręcznie przez pracownika stacji na Goworkach.

Zdaniem szefa rejonu, wszystkie urządzenia ziemno-zwarciowe i nadziemne zadziałały prawidłowo.

Prokuratura potwierdza tę opinię.

- Z naszych ustaleń wynika, że nie było żadnych uchybień ze strony rejonu energetycznego - mówi prokurator rejonowa w Ostrołęce Edyta Luchcińska. - Dopóki jednak nie wyjaśnimy, że nikomu nie można zarzucić, że ktoś przyczynił się do tej śmierci, będziemy prowadzić postępowanie. n (bmf)

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na to.com.pl Tygodnik Ostrołęcki