Łyse. 61-letni myśliwy zamiast do dzika strzelił do kolegi, który pomagał mu w polowaniu jako naganiacz.
Do zdarzenia doszło 14 sierpnia w gminie Łyse. Ranny w nogę 43-letni naganiacz trafił do szpitala. Ostrołęcka policja wyjaśnia tę sprawę.
- Sprawdzamy m.in. legalność tego polowania - poinformował nas zastępca komendanta miejskiego policji Tadeusz Zdziarstek.
Zanim myśliwy pójdzie na polowanie, musi wpisać się do księgi ewidencji w swoim obwodzie łowieckim i mieć upoważnienie łowczego do odstrzału zwierzyny.
- Jeśli tego nie dopilnuje, mówimy o kłusownictwie - tłumaczy przewodniczący zarządu okręgu PZŁ w Ostrołęce Jan Szpunar.
Po powrocie z polowania myśliwy także musi się wpisać do księgi ewidencji, podając nie tylko datę i godzinę zakończenia polowania, ale też liczbę odstrzelonych zwierząt, gatunek, płeć a nawet liczbę oddanych strzałów.
- Robimy to przede wszystkim ze względów bezpieczeństwa - wyjaśnia Jan Szpunar. - Ale chodzi też o poszanowanie kolegów i zwierzyny.
W okręgu ostrołęckim są 72 koła łowieckie, w tym 26 macierzystych (koła niemacierzyste tylko dzierżawią obwody łowieckie). Do kół należy około tysiąca myśliwych. Ich liczba co roku wzrasta.
- Wypadki na polowaniach należą do rzadkości - zapewnia Jan Szpunar - Takich zdarzeń nie było od kilku lat.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?