Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Ich wystrzałowe hobby. Kolekcjonują broń

Redakcja
- W Polsce posiadanie broni przez osoby prywatne jest demonizowane, traktowane jako coś niewskazanego, złego - mówi Hubert. To błąd - przekonuje
Ich wystrzałowe hobby. Kolekcjonują broń

Choć mają po kilkadziesiąt lat, to strzela się z nich nie gorzej niż z broni współczesnej. Hubert Gołębiewski z Nowej Wsi Wschodniej, powiat ostrołęcki, na dowód wyjmuje swojego angielskiego Enfielda z 1945 roku.

- Moim zdaniem to najlepiej zaprojektowany i najlepszy w użytkowaniu karabin powtarzalny - mówi z przekonaniem, dodając, że nie raz strzelał z niego na zawodach. I nie zawiódł się na nim. Choć "pierwszy raz" na strzelnicy z bronią kolekcjonerską niemal zawsze jest okupiony jakimś siniakiem czy uderzeniem. Wszystko przez siłę wystrzału.

Nawet za 40 tys. zł!

Jego Enfield to - mimo 70 lat na karku - praktycznie nówka sztuka. Nigdy nie brał udziału w starciach, uchował się w magazynach wojskowych, jest sprowadzany z Włoch. To właśnie dzięki ich otworzeniu dla kolekcjonerów broni, pasjonaci tacy jak Hubert mogą powiększać swoje "wystrzałowe" zbiory. Sklepy z militariami często zaopatrują się w towar właśnie z takich magazynów. Dzięki temu oferta jest naprawdę duża. Kiedyś tak nie było.

- Zmieniło się to na plus właśnie w ostatnich latach - opowiada 36-latek, który na co dzień prowadzi firmę a po godzinach lubi postrzelać na strzelnicy (ma pozwolenie na broń). - Na tego rodzaju asortyment jest obecnie popyt. Wcześniej działało zaledwie kilka sklepów w Polsce zajmujących się sprzedażą broni historycznej. Rynek się rozwija.

Z małym zastrzeżeniem.
- Nie ma dużej możliwości wyboru - mówi mężczyzna. - Wiele jest w ofercie sztuk broni z okresu II wojny światowej pochodzącej z zapasów mobilizacyjnych. Sporo zachowało się także z poprzedniej wojny, ponieważ broń przez ten czas tak naprawdę niewiele się zmieniła. Ale ta sprzed I wojny światowej jest trudniej dostępna.

I piekielnie droga, co za tym idzie. A i ta nowsza potrafi mocniej szarpnąć za kieszeń (choć ceny spadają ze względu na sporą ofertę na rynku). Najtańsza broń historyczna będzie kosztować kilkaset złotych. Oczywiście będzie ona nieco bardziej zniszczona.

- I raczej do postawienia w szafce niż do używania - zaznacza Hubert. - Ostatnio widziałem jednak też radziecki karabin Mosin z lat 20., który był do kupienia za 40 tys. zł.

Hobby jak każde inne

Hubert też ma Mosina. To jego najnowszy nabytek, który jednocześnie jest najstarszym w kolekcji - pochodzi z 1928 roku.

- Jak zacząłem zbierać broń? Wszystko wyszło od zainteresowania się strzelectwem jako sportem. Najpierw kupowałem więc egzemplarze sportowe, a później historyczne. Jeden, drugi i teraz jest tego kilkanaście sztuk.

A o swojej pasji mógłby opowiadać godzinami: to jest pistolet samopowtarzalny TT, który w 1933 roku został włączony w uzbrojenie armii radzieckiej, opowiada, ten Mosin był w remoncie po wojnie, trafił do nas z Ukrainy na wypadek kolejnej, ale jest w dobrym stanie, musiał być używany w tylnych oddziałach… Każdy egzemplarz, który posiada Hubert jest w pełni sprawny. 36-latek przetestował je wiele razy: trzy razy razem z kolegami brał udział w zawodach w Wołominie, gdzie strzela się z broni historycznej. Chciałby uzupełnić swoją kolekcję o dwa inne karabiny używane podczas II wojny światowej: niemieckiego Mausera i amerykańskiego Springfielda. I zdobyć jak najwięcej broni z bloku wschodniego.

- W Polsce posiadanie broni przez osoby prywatne jest demonizowane, traktowane jako coś niewskazanego, złego - ubolewa. - To efekt ponad 100 lat naszej historii Gdy byliśmy pod okupacją, nie było wskazane, aby obywatele posiadali broń. Podobnie było w PRL. A strzelectwo sportowe, kolekcjonowanie broni to po prostu hobby, jak każde inne.

Łuska łusce nierówna

Broń zbiera również Zbigniew Żebrowski z Nowego Krasnosielca, powiat makowski. On jest jednak na początku swojej kolekcji, ma m.in. Mosina, Mausera, radzieckie karabiny SKS i SWT. Jest ona mu jednak przydatna do poszerzania innych zbiorów, również związanych z militariami. Na każdą broń trzeba mieć bowiem pozwolenie, które zezwala także na posiadanie danego rodzaju amunicji. A to właśnie naboje - a ściślej mówiąc ich łuski - są obiektem zainteresowania Zbigniewa Żebrowskiego. Ile ich ma?

- Setki! Niemieckie, polskie, amerykańskie, belgijskie, francuskie, węgierskie… - wylicza z uśmiechem 47-latek, który nie miał czasu wszystkich egzemplarzy policzyć. Część ich skatalogował i opisał, ustawiając na półce, ale to zaledwie mały wycinek jego zbiorów. - Zaczęło się od poszukiwania w okolicy szczątków historii, zwłaszcza tej z okresu II wojny światowej, wykrywaczem metalu. Po pewnym czasie stwierdziłem, że nie będę szukać dużych obiektów militarnych, a skupię się na czymś małym, drobnym jak łuski. Choć z początku nawet się nimi niespecjalnie interesowałem. Kiedy zacząłem pogłębiać swoją wiedzę, dowiedziałem się, że było wiele fabryk je produkujących, serii, materiałów, z których je wykonano. Czasem dokopywaliśmy się do dna wykopów, w miejscu gdzie były gniazda karabinów maszynowych. A tam 15 cm warstwa łusek. Ile żołnierz musiał tej amunicji wyrzucić z karabinu, a z drugiej strony ilu musiał ludzi uśmiercić? - pyta mężczyzna.

Skąd jugosławiańskie u nas?

Każda łuska to też część żywej historii. Zbigniew Żebrowski pokazuje kilka produkcji polskiej i niemieckiej.
- Tu jest kilka lat historii polskiej fabryki - wyjaśnia.

Chodzi o fabrykę amunicji w Skarżysku-Kamiennej, którą przejęli Niemcy i z roku na rok dostosowywali ją do swoich norm produkcji. Wycinek tego procesu jest zapisany na dnach łusek, które zawierają podstawowe informacje o wytwarzanych tam nabojach. Nie raz w okolicy mężczyzna znalazł łuski, których pochodzenie zaskakiwało go. Choćby jugosławiańskie.

- Jak tu się znalazły? - zastanawia się mieszkaniec Nowego Krasnosielca. - Szukam też łusek z innych krajów, na przykład greckich i fińskich.

Tutaj jednak i wykrywacz metalu nie pomoże, a raczej szperanie w Internecie i portfel. Z naszej ziemi bowiem ich nie wykopiemy, trzeba je po prostu kupić, ewentualnie wymienić się z innym kolekcjonerem.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na to.com.pl Tygodnik Ostrołęcki