Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Zamiast stacji jest melina

Magda Mrozek
Sąsiedzi nieczynnej stacji benzynowej w Lucynowie obawiają się, że pozbawiony nadzoru obiekt może stać się przyczyną i miejscem nieszczęścia.

- W tych pojemnikach może być jeszcze paliwo, obok są pojemniki, w których był gaz. Nie daj Boże, aby ktoś tu ogień rzucił - mówią mieszkańcy Lucynowa, którzy z niepokojem patrzą w stronę byłej stacji benzynowej. Od kilku miesięcy obiekt, w sprawie którego komornik prowadzi postępowanie egzekucyjne, pozostaje bez żadnego dozoru. Wykorzystują to miejscowi wandale, pijaczki oraz młodzież i dzieci, które coraz częściej urządzają tam sobie zabawę.

Niegdyś tętniąca życiem, dziś opuszczona, stacja benzynowa w Lucynowie to powód niepokoju mieszkańców wsi i ostatnio miejsce zabaw okolicznych dzieci. Sąsiedzi stacji benzynowej interweniowali w tej sprawie w naszej redakcji, ale nie tylko - także na policji, w straży miejskiej i u komornika, który od roku prowadzi w tej sprawie postępowanie egzekucyjne i niebawem wystawi obiekt na licytację.

- Jakoś do końca roku ten obiekt miał dozorcę, ale od nowego roku jest całkiem bez dozoru. Zjeżdżają się tutaj nocami różne samochody, słychać krzyki, tłuczenie szkła. W tym pomieszczeniu, gdzie był bar, robi się normalna melina - twierdzą sąsiedzi byłej stacji.
Bezpośrednio ze stacją sąsiaduje warsztat samochodowy i sklep Bogdana Kalinowskiego. Właściciel przyznaje, że z niepokojem zerka, jak w niezabezpieczonych wlewach paliwa bawią się dzieci. Przegania je za każdym razem, ale cóż - ciekawość dzieci jest silniejsza.

Sąsiedzi zwracają uwagę na dewastację obiektu: wybite szyby, zniszczony dystrybutor, powyrywane metalowe części zabezpieczeń.
- Zwyczajnie boimy się. W tych pojemnikach może być jeszcze paliwo, obok są pojemniki, w których był gaz. Nie daj Boże, aby ktoś tu ogień rzucił - mówią mieszkańcy Lucynowa.
Pokazują skrzynki po alkoholu, porozrzucane i potłuczone butelki, szkło z wybitych szyb w jednym z pomieszczeń stacji. Bez trudu można wejść do środka przez rozbitą szybę w drzwiach.
- Tutaj nocami odbywają się libacje, krzyki, przekleństwa, podjeżdżające samochody - wszystko to sprawia, że się boimy. Zgłaszaliśmy tę sprawę policji i straży miejskiej - mówią.
Trzy lata temu dawni właściciele stacji benzynowej sprzedali obiekt warszawskiej spółce paliwowej. Był to tak naprawdę początek końca normalnego funkcjonowania i użytkowania tego miejsca. Przez długi nieruchomość została niebawem "zajęta" przez jeden z warszawskich banków. Rok temu sprawa trafiła w ręce wyszkowskiego komornika sądowego przy Sądzie Rejonowym w Wyszkowie, Jerzego Klimiuka, który rozpoczął postępowanie egzekucyjne. Pod koniec ubiegłego roku po raz pierwszy wystawił on obiekt na licytację, ale nie znalazł się wówczas żaden chętny, aby go kupić.

Problem dewastacji stacji nie był tak dokuczliwy do października ubiegłego roku, gdy nadzór nad nim sprawowała wynajęta przez właściciela firma ochroniarska. Ale właśnie w październiku agencja odstąpiła od ochraniania obiektu, bo przestała otrzymywać za to zapłatę.

- Zgodnie z przepisami nieruchomość, wobec której prowadzone jest postępowanie egzekucyjne, pozostaje w zarządzie dłużnika, czyli właściciela. Właściciel powinien nim prawidłowo gospodarować. I do października taki zarząd był nad obiektem sprawowany - mówi Jerzy Klimiuk. - Gdy tylko zostałem zawiadomiony, że agencja odstępuje od ochrony nieruchomości, skierowałem niezwłocznie do Sądu Rejonowego w Wyszkowie wniosek o odjęcie zarządu nieruchomością dłużnikowi i ustanowienie innego zarządcy. W końcu jest to mienie o znacznej wartości, które pozostaje bez nadzoru. Zaproponowałem nawet dwie firmy ochroniarskie, wraz z kalkulacją kosztów, które gotowe były podjąć się ochrony tego obiektu. To było 12 października 2010 roku - mówi komornik.
Przez kolejne tygodnie sąd nie podejmował decyzji w tej sprawie. W lutym tego roku komornik zwrócił się o przyspieszenie rozpatrzenia jego wniosku.

- Przekonany jestem, że nie chodzi tu o opieszałość sądu, ale o kwestie finansowe. Ktoś musi pokryć niemałe przecież koszty takiej ochrony, a najwyraźniej bank-wierzyciel nie jest zainteresowany wyłożeniem zaliczki za ochronę - podejrzewa komornik.
Podejrzenia te okazują się słuszne. Problem "rozbija się" o pieniądze. 15 lutego sąd odpowiedział na wniosek komornika - niestety odmową. Jak czytamy w uzasadnieniu decyzji, sąd może odmówić ustanowienia innego zarządcy, jeśli sprawowanie zarządu wymaga kosztów, na których pokrycie nie wystarczają bieżące dochody. Obiekt w Lucynowie będzie zatem nadal pozostawał bez ochrony i dozoru.
Więcej w papierowym wydaniu Głosu Wyszkowa

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na to.com.pl Tygodnik Ostrołęcki