Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Chcę wiedzieć jak zginął mój syn! - mówi matka Roberta Czajkowskiego

AW
Wizję lokalną z odtworzeniem przebiegu zdarzeń przeprowadzono 8 listopada 2013 roku. Na zdjęciu oskarżony bokser w szarych dresach opisuje swoją wersję. Zagadka śmierci Roberta Czajkowskiego nadal pozostaje nierozwiązana
Wizję lokalną z odtworzeniem przebiegu zdarzeń przeprowadzono 8 listopada 2013 roku. Na zdjęciu oskarżony bokser w szarych dresach opisuje swoją wersję. Zagadka śmierci Roberta Czajkowskiego nadal pozostaje nierozwiązana Archiwum
Ruszył od nowa proces w sprawie wyjaśnienia śmierci Roberta Czajkowskiego. Powodem jest zmiana sędziego. Do tej pory proces prowadziła sędzia Izabela Gąsowska-Bura, jednak z uwagi, że od kilku miesięcy przebywa na zwolnieniu lekarskim, zastąpił ją sędzia Jędrzej Dessoulavy-Śliwiński. Matka zmarłego 28-latka wytyka szereg uchybień, które mogły utrudnić dojście do prawdy i odpowiedzieć na pytanie: jak zginął jej syn. Mówi też o groźbach, które kierowane są pod adresem jej rodziny.

Zapytaliśmy w prokuraturze, dlaczego proces rozpoczął się od nowa.
- Z prostej przyczyny: zmienił się sędzia. W związku ze zmianą sędziego referenta prokurator, w oparciu o przepisy postępowania kodeksu postępowania karnego, złożył wniosek o prowadzenie rozprawy od początku. Poprzedni proces nie zakończył się, był na etapie przesłuchiwania świadków, zmienił się sędzia referent i wobec tego proces ruszył od nowa - odpowiada prokurator Rafał Kaczyński, rzecznik prasowy Prokuratury Okręgowej w Ostrołęce. 21 kwietnia 2015 roku do tej sprawy obsadzono prokuratora z Ostrołęki. - Zmiana prokuratora wynikała z decyzji prokuratora okręgowego w Ostrołęce. Z uwagi na dobro postępowania prokurator okręgowy podjął decyzję, aby tę sprawę na etapie przewodu sądowego obsadzał prokurator prokuratury okręgowej - tłumaczy rzecznik ostrołęckiej prokuratury.

Wciąż przesłuchiwani są świadkowie, których jest około 50. Rozpatrywany jest np. problem kurtki Roberta, której nie można znaleźć. Przy jego ciele znaleziono za to numerek z szatni. Zdaniem rodziny pomijanych jest wiele dowodów, które pomogłyby w dojściu do prawdy.
- Powiedziałam na wczorajszej rozprawie (2 lutego - przyp. red.), że skupiamy się na drobnych rzeczach zamiast na tym, co jest naprawdę ważne. To wynik opieszałości, braku kompetencji, przez co straciliśmy ważne dowody. Poza nagraniem z monitoringu, wynikami sekcji zwłok i opinii uzupełniającej sekcji zwłok nie zrobiono nic, bo nie sprawdzono ani bilingów telefonicznych, ani komputera, ani śladów spod paznokci czy z odzieży. Nic nie zrobili. Ważne były bilingi, które po roku są praktycznie nie do odzyskania - żali się Grażyna Czajkowska, matka Roberta. Wspomina też, że prokuratura nie potrafiła określić poziomu wody, jaki był w Bugu w dniu tragicznego zdarzenia. Odpowiedzi szukali więc sami w okolicznych instytucjach i urzędach. Znaleźli po 15 minutach i dowiedzieli się, że stan wody w rzece mierzony jest trzy razy w ciągu doby a pomiary wysyłane do Instytutu Meteorologii i Gospodarki Wodnej.

Zdaniem wyszkowskiej prokuratury Robert dostał cios w wątrobę i w oko (to widać na nagraniu z monitoringu). Po tych ciosach miał uciec do rzeki i tam utonąć. Wyniki sekcji zwłok mówią o większej ilości obrażeń.
- Zapamiętam do końca życia słowa pani prokurator Danuty Klimiuk, która przed zakończeniem postępowania przygotowawczego powiedziała, że „ofiara doznała obrażeń, miała prawo się bać i uciekła do wody”. Zapytałam wczoraj sędziego: skąd rozcięte usta, skąd spuchnięta broda, starty nos i maleńki krwiak w nosie, całe starte czoło i krwiak na nim? Skąd siniaki na plecach, na lewej nerce, pod łopatką. To świadczy o tym, że Robert nie uciekł do wody, a że nad tą wodą był jeszcze bity - tłumaczy matka dodając, że na nagraniu widać jak syn skręca w lewo i ucieka w stronę parku a nie biegnie wprost do wody. Wyjaśnia też, że mieszkają w bloku 200 m od wody i Robert doskonale znał tę rzekę, wiedział, że jest tam głęboko.
Podczas ostatniej rozprawy z 2 lutego prokurator Andrzej Rowicki z Ostrołęki zaapelował do rodziny, aby nie nagłaśniała tej sprawy i nie powiadamiała mediów.
- Rzeczywiście chcieliśmy posłuchać się prokuratora, nie chcieliśmy więcej rozgłosu, ale znajoma osoba, która pisała relację z rozprawy, powiedziała mi: „Ty prosiłaś przez dwa lata, Ty szukałaś pomocy przez dwa lata, prosiłaś o interwencję i czy mieli jakiekolwiek skrupuły? Nie mieli. A Ty w tym momencie masz mieć?!”. Nie jestem „krzykaczem, nie szukam rozgłosu, ja po prostu walczę o sprawiedliwość i jako matka chcę wiedzieć jak zginął mój syn - wyznaje.

Więcej przeczytasz w papierowym wydaniu GW

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na to.com.pl Tygodnik Ostrołęcki