Do tego groźnego pożaru doszło 14 września około godz. 16.00 w Romanach Seborach. Tu od 15 lat stację paliw prowadzą Bożena i Krzysztof Włodkowscy.
- Tego dnia stałem akurat na zewnątrz i widziałem jak wjeżdża ciężarówka. Podjeżdżała pod zbiorniki prawidłowo, w pewnym momencie skręciła w prawo w stronę zbiorników i najechała na niską wiatę. Utknęła - opowiada Krzysztof Włodkowski.
- Machałem rękami, krzyczałem, żeby uważał, ale nic nie pomogło. Musiał nie widzieć, że wiata przy gazie jest niższa, że się pod nią nie podjeżdża. Wiata się przewróciła i uszkodziła zbiorniki, gaz zaczął się ulatniać, był wszędzie. Widziałem, że kierowca chciał wycofać, a w każdej chwili mogło dojść do wybuchu. Nie wiem skąd miałem tyle zdrowego rozsądku, że krzyknąłem, żeby uciekał szybko z tego pojazdu. Wtedy kierowca zostawił samochód na chodzie, wybiegł z niego i w oparach gazu zaczął biec. W tym momencie cały samochód stanął w ogniu - kręci głową na samo wspomnienie.
Na miejscu zjawiło się kilka jednostek straży, która ugasiła pożar. Istniało niebezpieczeństwo, że zbiorniki wybuchną, strażacy musieli je schładzać, jednocześnie gasząc samochód, który w rezultacie spalił się doszczętnie.
Więcej na ten temat w papierowym wydaniu TO.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?