Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Puzzle przasnyskiej historii

Anna Suchcicka
Waldemar Krzyżewski
Waldemar Krzyżewski A. Suchcicka
- Towarzystwo nie jest dla osób, które interesują się tylko piłką nożną, telewizją i piwem. W naszych szeregach są ludzie, którzy mają pomysł na swoje życie i chcą służyć innym. Łączymy przeszłość z teraźniejszością i przyszłością. Sięgamy do historii z myślą o przyszłych pokoleniach - tak definiuje istotę działania Towarzystwa Przyjaciół Ziemi Przasnyskiej jego prezes Waldemar Krzyżewski.

Przechodząc przez Przasnysz co krok natykamy się na owoce starań Towarzystwa. Obelisk na rynku, pomnik w parku, rzeźba nad rzeką, publikacja o historii Przasnysza w księgarni. Niemal do każdej z tych rzeczy przyłożyło ręki Towarzystwo. - Ale o żadnej rzeczy nie można powiedzieć, że jest wyłącznie naszą zasługą - uściśla Waldemar Krzyżewski. - Zawsze dokładają się inni ludzie, instytucje, urzędy. Nam nie zależy na zamykaniu się w sobie, jesteśmy organizacją otwartą dla wszystkich myślących ludzi. Naszą płaszczyzną porozumienia jest Przasnysz, historia i kultura. Tu nawet antagoniści polityczni znajdują wspólny język. Nie poruszamy kwestii politycznych. Może dlatego też obok siebie spokojnie egzystuje lewica i prawica.

Z potrzeby serca

Do 1956 roku mogły się odbywać tylko prelekcje o "wszechsojuznej partii komunistów". Organizacje społeczne nie miały prawa bytu, dbała o to PZPR. Ale ludzie potrzebowali spotykania się, rozmawiania, wyrażania swoich poglądów, mówienia o swoich problemach i słuchania o swojej historii. Gdy w 1956 roku nacisk komuny nieco zelżał, powstało Towarzystwo. Zaczęło się jesienią. Dokładnej daty nikt jednak nie pamięta. Wiadomo tylko, że musiał to być listopad albo grudzień. Od tamtego momentu minęły 43 lata - przasnyska organizacja nadal działa, chociaż jak przyznaje jej obecny prezes, miała swoje wzloty i upadki.
- Powstaliśmy z potrzeby serca i chęci współdziałania, by zajmować się sprawami nauki, kultury, zbieraniem dokumentacji i pamiątek historycznych - mówi Krzyżewski. - Powstaliśmy, bo potrzebowaliśmy normalnego, społecznego życia. Chcieliśmy zadbać o ludzi, o historię, o wygląd miasta i o przyszłość.
Obecnie Towarzystwo liczy ok. 200 osób (koło przasnyskie ok. 100 osób, drugie tyle koło warszawskie) i ma na swoim koncie wiele osiągnięć.
Od początku działacze Towarzystwa, mimo braku pieniędzy, pomieszczeń i sprzeciwu lokalnych władz, gromadzili wszelkie pamiątki i marzyli o utworzeniu w Przasnyszu muzeum historycznego.
- Pouczano nas, że muzeum dla Mazowsza jest w Płocku i tam należy kierować wszelkie zbiory - wspomina prezes i opowiada, jak to w 1968 roku na ulicy Sienkiewicza odkryto ogromny zbiór monet z XVII i XVIII wieku. Zgodnie z ówczesną polityką, znalezisko - a jest to największy odnaleziony zbiór szelągów Jana Kazimierza (ok. 20 tys. monet) został przekazany do muzeum w Płocku i prawdopodobnie do Przasnysza nigdy już nie wróci.
Marzenie o lokalnym muzeum udało się zrealizować dopiero w końcu lat 70. Powstało jako Muzeum Społeczne Towarzystwa Przyjaciół Ziemi Przasnyskiej. W 1981 roku, głównie z powodów finansowych społeczne muzeum w Przasnyszu stało się częścią Muzeum Okręgowego w Ostrołęce i tak jest do chwili obecnej. Do dziś jednak Towarzystwo ma swoją siedzibę w przasnyskim muzeum.
- Wspólnie egzystujemy tu już 25 lat i na razie nie było żadnych niedomówień - chwali współpracę Krzyżewski.
Pierwszym widocznym dokonaniem Towarzystwa było postawienie w Przasnyszu pierwszego cywilnego pomnika - jest to obelisk z okazji 535-lecia nadania praw miejskich, który stoi na przasnyskim rynku. W latach 70. udało się także wykonać przy kościele farnym i przy rynku odkrywki archeologiczne, na postawie których badano przeszłość miasta.

Hebrajskie korzenie

Stan wojenny mocno ograniczył działania Towarzystwa. Ale wraz z "odwilżą", organizacja zaczęła się budzić do życia. Lata 80. zostały zdominowane przez sprawy żydowskie. Może dlatego, że po prostu nareszcie można było nawiązać kontakt z ziomkostwem żydów przasnyskich, którzy w okresie II wojny światowej osiedlili się w Izraelu.
- Nie tylko nawiązaliśmy z nimi kontakt, ale także postanowiliśmy uczcić pamięć dawnych mieszkańców ziemi przasnyskiej przez wybudowanie lapidarium - wspomina Krzyżewski. - Wokół Przasnysza i w samym mieście znajdowało się wiele fragmentów macew pochodzących z dawnego cmentarza żydowskiego, leżały po podwórkach, robiły za stopnie czy schody. Zebraliśmy te okruchy przeszłości i w 1986 roku powstało z nich lapidarium na cmentarzu żydowskim.
Krzyżewski dobrze pamięta także zorganizowaną wówczas sesję naukową poświeconą żydom przasnyskim - cenzurowaną przez ówczesnego wicewojewodę ostrołęckiego Eugeniusza Nałęcza. Na odczyty przyszło wielu mieszkańców, ale nie wszyscy doczekali się "swojego" autora. Do sesji nie został dopuszczony Mariusz Bondarczuk. Cenzorzy uzasadnili swoją decyzję nieodpowiednimi poglądami politycznymi autora.
Kontakty z żydami przasnyskimi Towarzystwo utrzymuje do dziś, ale w dosyć szczątkowej formie. Wielu dawnych mieszkańców ziemi przasnyskiej po prostu już nie żyje, a z żyjącymi kontakt jest utrudniony z racji ich podeszłego wieku.
Owocem lat 80. jest tłumaczenie z hebrajskiego wspomnień żydów przasnyskich z okresu międzywojennego i końca XIX wieku. Tłumaczenia nie doczekały się publikacji - z braku pieniędzy, ale można do nich dotrzeć w przasnyskim muzeum.

Pokłon na Wschód

W 1989 roku Towarzystwo uczciło pamięć przasnyszan, którzy zginęli na Wschodzie - m.in. w Katyniu. Na symboliczny pogrzeb przyszło tysiące ludzi. Po mszy wszyscy poszli na przasnyski cmentarz, gdzie została wmurowana urna z prochami z katyńskiego cmentarza i tablica z nazwiskami poległych.
- Komuś nasze działania nie odpowiadały, bo w miesiąc po uroczystościach tablice zostały rozbite, a urnę skradziono - opowiada prezes i z rozbawieniem wspomina dochodzenie w tej sprawie ówczesnego przedstawiciela Służb Bezpieczeństwa. - Szukał adresów rodzin ofiar, gdyż uważał, że urnę musiał zabrać ktoś z bliskich na własny użytek. Była to, powiedziałbym, hipoteza bardzo sensacyjna.
Tablica został sklejona, odtworzono także urnę, ale po jakimś czasie ktoś zamalował tablicę na czarno. Czarna maź do dziś skrywa nazwiska poległych.
W latach 90. rocznice można już było czcić głośno. Towarzystwo zadbało wówczas m.in. o uczczenie 50. rocznicy powieszenia członków AK na przasnyskim rynku i 50. rocznicy zbrodni w Starych Jabłonkach (w ostatni dzień wojny zostało tam rozstrzelanych ok. 100 przasnyszan - przy. red.).

Szlakiem św. Stanisława Kostki

Działania Towarzystwa znaczą też pomniki. W 1992 roku udało się przywrócić na stare miejsce figurę świętego Rocha (figura, która powstała w końcu XIX wieku po jednej z epidemii cholery w Przasnyszu, została rozebrana w czasie II wojny, bo przeszkadzała Niemcom w budowie drogi - przyp. red.). Przez lata rzeźbę ukrywano w kościele parafialnym, ale dopiero w latach 90. władze wojewódzkie wyraziły zgodę na jej powrót na dawne miejsce.
- Zrobiliśmy zbiórkę społeczną i figura z powrotem stoi nad rzeką - mówi Krzyżewski.
W 2000 roku w Rostkowie odsłonięto popiersie ks. Jerzego Popiełuszki - który pracował w parafii świętego Stanisława Kostki w Warszawie, a w minionym roku stanęła w Rostkowie figura świętego Floriana, naturalnej wielkości wyrzeźbiona w drewnie przez Andrzeja Staszewskiego z Krajewa.
Działania podejmowane przez Towarzystwo w Rostkowie łączą się z ich długofalowym programem, zainicjowanym jeszcze w 1983 roku. Wówczas to został opracowany projekt rozwoju sanktuarium świętego Stanisława Kostki. Projekt zakłada powstanie szlaku pielgrzymkowego, który by się zaczynał w Muzeum Historycznym w Przasnyszu a kończył w Rostkowie. Prace wciąż trwają, a końca nie widać.
- Powolutku, spokojnie, ale z uporem niemalże maniakalnym staramy się coś w tym kierunku robić - podkreśla Krzyżewski. - Naszym pierwszym ważnym dokonaniem było wytyczenie szlaku pielgrzymkowego. Ówczesna droga łącząca Przasnysz z Rostkowem była mocno zaniedbaną drogą gruntową i na domiar nieszczęścia leżała w obrębie trzech gmin (w tym jednej w województwie ciechanowskim). - Szczęśliwym zbiegiem okoliczności udało nam się namówić wszystkie gminy do wyżwirowania tej drogi. Obecnie droga jest w pełni przejezdna, a na jej trasie postawiono 10 krzyży symbolizujących 10 przykazań bożych.

Kaplica w marzeniach

Przez długie lata celem Towarzystwa było opracowanie i opublikowanie monografii Przasnysza. Na początek udało się opublikować książkę Ryszarda Juszkiewicza "Czas cierpień, walki i bohaterstwa", a potem Towarzystwo namówiło dr. Radosława Waleszczaka do napisania historii ziemi przasnyskiej w latach 1866-1939 roku. Obecnie Waleszczak pracuje nad drugim tomem, który obejmie lata 1795-1866. Jest nadzieja, że publikacja znajdzie się w księgarniach już w przyszłym roku.
W tym roku Towarzystwo postanowiło zająć się przasnyskimi poetami i wydać tomik wierszy 21 autorów. Zbiorek już jest wydrukowany, promocja odbędzie 21 września. Towarzystwo zabiega też o wydanie pamiętników nieżyjącego Eugeniusza Kłoczowskiego, byłego wlaściciela majątku Bogdany (gm. Krzynowłoga Mała) i tomiku limeryków przasnyskich twórców. W planach jest także stworzenie w Rostkowie parku dydaktycznego. Istniejący park zostałby uporządkowany, przy drzewach stanęłyby tabliczki lub kamienie z opisami drzewostanu oraz płyty upamiętniające sławne osoby pochodzące z Rostkowa. Krzyżewski marzy też o odbudowie kaplicy świętego Wawrzyńca, chociaż przyznaje, że jest to mało realne marzenie. Kaplica, pobudowana w XVII wieku w ogrodzeniu przyklasztornym, w czasie II wojny światowej została całkowicie rozebrana przez Niemców. Na odtworzenie tego fragmentu historii potrzeba ogromnych pieniędzy.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na to.com.pl Tygodnik Ostrołęcki