Proszę mi wytłumaczyć tak po ludzku, czy takie coś jest możliwe: Jestem w pracy 12 godzin, a firma płaci mi za 11. Pani kierownik tłumaczy, że to dlatego, że jem i palę. To ja odpowiedziałam, że rzucę palenie i nie będę jeść w pracy - mówi rozżalona salowa.
Salowe pracujące w ostrołęckim szpitalu postanowiły stanowczo się sprzeciwić naruszaniu ich praw przez zatrudniającą panie na umowy zlecenie spółkę Naprzód z Krakowa.
Oburzone, przyszły opowiedzieć co je spotkało do naszej redakcji. O radę poprosiły również Waldemara Dubińskiego, działacza ich związków zawodowych i zarazem zastępcę przewodniczącego zarządu Regionu Mazowsze NSZZ Solidarność. Do spotkania doszło w czwartek 27 stycznia. Z kolei w poniedziałek 30 stycznia panie spotkały się z posłem Arkadiuszem Czartoryskim w jego biurze poselskim.
Przypomnijmy. Trzydzieści pań, które dbały o czystość w ostrołęckim szpitalu i pomagały chorym, straciło po Nowym Roku pracę. Nie wiadomo, czy salowe w tak okrojonym składzie będą w stanie dbać należycie o porządek w szpitalu.
Zobacz: 30 salowych zwolnionych! W szpitalu w Ostrołęce będzie brudno?
- Dostałyśmy teraz umowy na pielęgnację pacjenta. Wcześniej mówiono nam, że nasze umowy nie będą tego obejmowały - powiedziała podczas związkowego spotkania jedna z salowych. - Dodatek nocny w ogóle ma nie być wypłacany i, co gorsze, od wypłaty mają być odliczane przepracowane godziny! Jedna godzina ma być odliczana z dyżuru 12-godzinnego, pół godziny z dyżuru ośmiogodzinnego, 45 minut z dyżuru dziewięciogodzinnego i nawet pół godziny z 6-godzinnego. To w sumie wychodzi 24 godzin w ciągu miesiąca, za które nie dostaniemy pieniędzy, mimo że je przepracujemy.
- Usłyszałam od pani kierownik, że tę niepłatną godzinę mamy przeznaczyć na wypicie herbaty i zapalenie papierosa. A jak nie palę, to muszę zacząć? Skąd to się wzięło? - pytała jedna z pań.
- Z oszczędności - wyjaśnił Waldemar Dubiński. - Od 1 stycznia zmieniły się przepisy. Pracodawca musi zapłacić 13 złotych za przepracowaną godzinę.
Trzeba iść do sądu
Waldemar Dubiński wyjaśniał, że w umowie, którą dostały salowe, jest napisane, że pracodawca prowadzi ewidencję przepracowanych godzin, a zleceniodawca zobowiązuje się przedstawiać w formie pisemnej oświadczenie o liczbie godzin wykonania zlecenia.
- Te umowy przejrzy prawnik - powiedział Dubiński. - Umowa, podejrzewam, skonstruowana jest dobrze. Musicie notować liczbę przepracowanych godzin.
- Ale czy odciągnięcie tych godzin jest zgodne z prawem? - pytały zainteresowane kobiety.
- Tu jest mowa o umowach cywilno-prawnych, tak zwanych śmieciówkach. Proponuję iść do sądu i wnieść sprawę o ustalenie stosunku pracy - mówił związkowiec. - Ustalenie stosunku pracy jest ścieżką do zakwestionowania sposobu zatrudnienia was. Na teraz macie prawo negocjować umowy. One są negocjowalne - podkreślił. - A w przypadku zwolnienia, można dochodzić roszczeń finansowych nawet za trzy poprzednie lata.
Cały artykuł przeczytasz w papierowym wydaniu TO
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?