Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Poznaj piwowara z Ostrołęki i jego Browar Pod Lelują

red
Jak to się zaczęło? – powtarza moje pytanie Mariusz Kwiatkowski. Chwilę zastanawia – Pochodzę z Kłodzka, tam był browar. Zapach piwa pamiętam z dzieciństwa...

– Smak? – dopytuję.

– Nie, no tego nie piszmy, byłem przecież dzieckiem – śmieje się.

Siedzimy u niego na podwórku. Pan Mariusz mieszka w bloku przy Państwowym Inspektoracie Weterynarii, gdzie pracuje. Zawód – technik analityk, pasja – piwowarstwo. Przed nami skrzyneczka z produktami pana Mariusza. Każda z butelek z gustowną etykietą, na której widnieje logo jego „browaru”.

– Etykiety sam projektuję, lubię pobawić się grafiką – mówi. – A logo zrobiła moja koleżanka, łączy motyw kurpiowski z motywem piwnym.

Rzeczywiście, w tradycyjnej kurpiowskiej lelui widzimy kłosy i chmielowe szyszki. Motyw graficzny okala napis: „Browar Pod Lelują warzy w Ostrołęce od 2012 roku”. I jeszcze inicjały piwowara: MK.

– To już pan ma odpowiedź, kiedy to się zaczęło – opowiada Mariusz Kwiatkowski. I wraca do pierwszego pytania: – A jak? Wcześniej robiłem wino, myślę, że też z niezłym skutkiem. Od zawsze też byłem piwoszem. Z tym, że te wszystkie popularne piwa, które można kupić w sklepie przestały mi już smakować. Kiedy pojawiła się możliwość, w miarę prostego warzenia piwa w domowych warunkach, doszliśmy z kolegą do wniosku, że trzeba spróbować. Kolega dalej czasem warzy, ale nie odkrył w tym takiej pasji jak ja.

Owa wspomniana możliwość to dostępność słodów, chmieli, drożdży piwowarskich. Dziś można je kupić bez problemu. Także urządzenia do produkcji. Nie jest to duży koszt. 200 zł wystarczy na podstawowy sprzęt.

– Dlatego takich piwowarów jak jak są tysiące. Samo produkcja też nie jest specjalnie skomplikowana – mówi Mariusz Kwiatkowski.

Tu jest już jednak nazbyt skromny. Piwo warzą może i tysiące, nie wszyscy jednak takie jak w „Browarze Pod Lelują”. O czym świadczą nagrody jakie Mariusz Kwiatkowski zdobył w konkursach dla piwowarów domowych. A zaczął już... w debiucie.

– Kiedy częstowałem swoim piwem znajomych i przyjaciół, wszyscy chwalili – wspomina. – Tyle, że nie miałem pewności, czy rzeczywiście jest niezłe, czy chwalą przez grzeczność. Postanowiłem, że skoro już warzę i sprawia mi to frajdę, trzeba się skonfrontować. Pierwsze piwo wysłałem na konkurs do Krakowa.

Tu trzeba wytłumaczyć na czym polegają konkursy dla piwowarów domowych. Ogłaszane są one w odpowiednich stylach piwnych – piwowarzy wysyłają na konkursy piwo, które jest oceniane według określonych kryteriów. Nie chodzi tylko o „wrażenia smakowe”, ale przede wszystkim o zgodność z określonym stylem. W Polsce konkursy dla piwowarów organizowane są przez Polskie Stowarzyszenie Piwowarów Domowych, piwa oceniane są przez licencjonowanych przez PSPD_sędziów. Nie wnikając w szczegóły dość powiedzieć, że konkursy piwne to nie zabawa w stylu kulinarnych show telewizyjnych, ale poważna rywalizacja.

– I w tym swoim debiucie, na konkursie w Krakowie, zająłem 3. miejsce – mówi Mariusz Kwiatkowski. – Zrobiłem piwo (kolejny kurpiowski akcent – przyp. aut.) z pędami sosny i świerka. Sukces, bo tak to potraktowałem, zachęcił mnie do dalszego eksperymentowania.

To była jednak dopiero zapowiedź sukcesu. W 2014 roku Mariusz Kwiatkowski wysyła swoje piwa na największy konkurs piwny w Polsce – Birofilia w Żywcu. O skali rywalizacji najlepiej mówią liczby: 10 konkurencji (10 stylów piwnych), w każdym po kilkadziesiąt piw, w sumie około 800 piw.

– Dwa razy, jeśli można się tak wyrazić, stanąłem na podium. Zająłem drugie miejsce w konkurencji best bitter, czyli jednego ze stylów klasycznych piw angielskich i trzecie miejsce w konkurencji rauchmarzen, czyli jednego ze stylów niemieckich piw wędzonych – mówi Mariusz Kwiatkowski.

Ten sukces, ale nie tylko ten, spowodował, że w 2014 roku ostrołęczanin został sklasyfikowany na piątym miejscu dorocznego rankingu piwowarów domowych przygotowywanego przez PSPD_na podstawie wyników osiągniętych w konkursach w ciągu całego roku.

Po czym „główny piwowar Browaru Pod Lelują” uznał, że... to wystarczy.

– Przestałem wysyłać swoje piwa na konkursy. Znalazłem potwierdzenie, że naprawdę potrafię zrobić niezłe piwo, a konkursów zaczęło się robić coraz więcej. Do tego organizatorzy zaczęli wymyślać coraz to dziwniejsze style, nie zawsze takie jakby mi samemu odpowiadały. Po prostu taka rywalizacja przestała mnie bawić – mówi.

Nie przestało go jednak bawić warzenie.

– Motywacja? – zastanawia się. – Myślę, że motywacja jest taka, że ja to traktuję jak pracę twórczą. Zawsze staram się coś poprawić, ulepszyć, spróbować nowego stylu. Zwłaszcza że jednak rzadko kiedy jestem w pełni zadowolony z efektów – mówi.

Więcej w papierowym wydaniu Tygodnika Ostrołęckiego

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na to.com.pl Tygodnik Ostrołęcki