Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Pan Stanisław walczy z japońską firmą. O telewizor

Mieczysław Bubrzycki
Od pięciu miesięcy pan Stanisław prowadzi walkę z serwisem japońskiej firmy. Na razie bez skutku. Dlatego poprosił nas o nagłośnienie tej niecodziennej sprawy

Gdy wchodzi się do dużego pokoju domu Barbary i Stanisława Plutów, uwagę zwraca pusta półka na telewizor.

- Nie mamy go od września - mówi Stanisław Pluta. - Zepsuł się, oddaliśmy go do naprawy gwarancyjnej, ale serwis odesłał nam nie nasz telewizor, więc go zwróciliśmy.

Tak w największym skrócie opisuje to, co wydarzyło się w domu skromnych emerytów od niedawna stale mieszkających w Ostrowi Mazowieckiej. Bo historia tego zdarzenia okupiona jest nie tylko utratą czasu, pieniędzy i dziesiątkami pism wysyłanych i otrzymywanych, ale też zszarganymi nerwami małżonków, wskutek czego pani Barbara trafiła nawet do szpitala.

Gwarancja za opłatą

Barbara i Stanisław Plutowie przez ponad czterdzieści lat mieszkali w Szczecinie. Pani Barbara pochodzi z powiatu ostrowskiego, więc przyjeżdżali tu dość często, aż wreszcie dwadzieścia lat temu pobudowali dom w Ostrowi Mazowieckiej. Spędzali w nim po kilka miesięcy w roku, bo ze Szczecinem wciąż ich wiązała praca. Kiedy jednak przeszli na emeryturę, przeprowadzili się do Ostrowi na stałe.

2 grudnia 2011 roku kupili w ostrowskim sklepie radiowo-telewizyjnym 32-calowy telewizor LCD marki Funai. Zapłacili 1449 zł. Standardowa gwarancja opiewała na dwa lata, ale postanowili skorzystać z proponowanego przedłużenia jej do 5 lat za dodatkową opłatą. Specjalny dokument potwierdzający ekstragwarancję otrzymali później pocztą od firmy produkującej telewizory.

- Jak się niedawno okazało, w tym dokumencie gwarancyjnym wpisany jest inny model telewizora tej samej marki, ale o mniejszym ekranie, co wytknęła nam niedawno firma serwisowa, tak jakbyśmy to my popełnili ten błąd, a nie firma, dla której pracują - mówi pan Stanisław.

Do września 2016 roku telewizor z przedłużoną za opłatą gwarancją pracował bez zarzutu. Stanisław Pluta mówi:

On był znakomicie utrzymany, bo dbaliśmy o niego. Przez kilka lat używany był siedem miesięcy w roku, bo wciąż jeszcze mieszkaliśmy w Szczecinie. W ostatnim czasie grał dłużej.

Zepsuł się we wrześniu

Zepsuł się na początku września 2016 roku. Po prostu zniknął obraz. Pan Stanisław sięgnął do dokumentów zakupu i postanowił skontaktować się z serwisem. Jak się okazało, część podanych przez producenta punktów serwisowych już nie istnieje, np. w Łomży. Pan Stanisław skontaktował się więc z serwisem w Warszawie przy ul. Zabranieckiej.

- Przez telefon poinformowano mnie, żebym zapakował telewizor w oryginalny karton i czekał na przyjazd kuriera, który go zabierze - wspomina pan Stanisław. - Powiedzieli tylko, żeby do kartonu wraz z telewizorem włożyć dokument zakupu i kartę gwarancyjną. Nic nie mówili o tym, co jeszcze pakować i w jaki sposób.

Telewizor, który kupili państwo Plutowie, stał w sklepie na wystawie i w rozpakowanym pudle nie było wszystkich styropianowych wypełniaczy, a także folii, w którą telewizor był zawinięty.

- Dlatego też przed przyjazdem kuriera kupiłem w sklepie styropian i za pomocą noża przygotowałem takie kawałki, aby w czasie przewożenia telewizor nie przesuwał się - mówi Stanisław Pluta.

Kurier odebrał telewizor, a po kilkunastu dniach przywiózł go z powrotem.

Znaki znikły

- Wyjęliśmy go z kartonu zaraz po wyjściu kuriera i żona krzyknęła: „To nie nasz telewizor!” - mówi Stanisław Pluta. - Faktycznie, przysłano nam jakiegoś grata. Stopka, na której wspiera się telewizor, była rozmontowana na trzy części, choć stanowi jedną całość, a na obudowie, tam gdzie jest siedem klawiszy do ręcznego sterowania, były rysy, a w czterech miejscach nacięcia, tak jakby ktoś zrobił to brzeszczotem. Ponadto znaki, które postawiłem na różnych częściach telewizora przed wysyłką, były tylko na tylnej ściance, tam gdzie są numery fabryczne. Pozostałych znaków nie było, także na stopce, co oznacza, że ktoś pozostawił z naszego telewizora tylko jeden element, a więc ten telewizor nie był na pewno nasz!

Jak nam wyjaśnia pan Stanisław, znaki za pomocą flamastra postawił nauczony niemiłym doświadczeniem. Kilkanaście lat temu w Szczecinie oddał do naprawy zepsutą wiertarkę, którą wcześniej odpowiednio oznakował. Przy odbiorze wmawiano mu, że wymieniono części, których nie wymieniono, a co pan Stanisław stwierdził, bo pozostały na nich jego znaki. Od tamtej pory zawsze znakuje przedmioty, które oddaje do naprawy.

Są po prostu kłamstwem!

Po rozmowach telefonicznych z serwisem uzgodniono, że za jakiś czas kurier znów przyjedzie po telewizor. W międzyczasie trwała korespondencja pana Stanisława zarówno z serwisem, jak i przedstawicielstwem firmy Funai w Warszawie.

Nasz telewizor był w idealnym stanie zewnętrznym, bez żadnych zaznaczeń, z błyszczącą obudową - pisze Stanisław Pluta do firmy Funai. - A w dokumencie wydania serwis napisał, że telewizor miał silne ślady użytkowania, co jest zwykłym kłamstwem.

Do pisma załącza wykonane zdjęcia telewizora po naprawie, ze szczególnym uwzględnieniem widocznych zniszczeń na obudowie. Niedługo potem otrzymuje odpowiedź z Serwisu Centralnego Funai, w którym napisano, że dostarczony do serwisu telewizor był brudny i porysowany. Serwis stwierdził też, że w pudle, do którego zapakowano telewizor, materiał użyty jako wypełniacz w miejsce brakującej osłony - styropian budowlany o szerokości ok. 4 cm - nosił ślady pyłu, co mogło być bezpośrednią przyczyną rys powstałych na obudowie urządzenia.

Na marginesie cytowanego pisma, w tym miejscu, ale także w wielu innych, na marginesie widnieją odręczne dopiski pana Stanisława o treści: „Kłamie!”. Mężczyzna tłumaczy:

W tym piśmie jest mnóstwo kłamstw. Styropian był nowy, a w ogóle, to jak pył mógł spowodować tak duże uszkodzenia? W piśmie napisano też, że sprzęt został odebrany od kuriera bez zastrzeżeń. Jak mogło być inaczej, jeśli kierowca czyli kurier w ogóle nie wyraził zgody na sprawdzenie przesyłki, ani na spisanie protokołu? Sprawdziłem, że w innych firmach jest zupełnie inaczej. W tej sprawie napisałem pismo do firmy kurierskiej, ale nie dostałem żadnej odpowiedzi.

Wciąż ten sam, czyli nie nasz?

Kilka tygodni przed świętami Bożego Narodzenia kurier znów przyjechał z telewizorem.

- Tym razem zamknęliśmy drzwi, żeby nam nie uciekł - mówi Stanisław Pluta. - Wyjęliśmy przy nim telewizor z kartonu, ale to był wciąż ten sam, co poprzednio, czyli nie nasz! Stopka była tym razem w całości, a telewizor trochę wyczyścili i próbowali usunąć mniejsze rysy, ale nic poza tym. Zatelefonowałem na policję. Długo jednak nie przyjeżdżali, a kurier w końcu wziął to pudło z telewizorem i pospiesznie wyszedł

12 grudnia Plutowie otrzymali pismo z serwisu, że telewizor, którego nie odebrali, jest do odbioru do 31 grudnia, a po tym czasie zostanie potraktowany jako mienie porzucone zgodnie z paragrafem 180 kodeksu cywilnego i zostanie przekazany do utylizacji. Stanisław Pluta napisał więc do serwisu pismo z żądaniem zwrotu naszego telewizora lub dostarczenie nam nowego telewizora wolnego od wad, lub zwrotu pieniędzy. Na to pismo - ale także na drugie, napisane przez prawnika - nie otrzymał do dziś odpowiedzi.

Wcześniej Stanisław Pluta był także w Warszawie, w Kancelarii Prezydenta RP, gdzie osobiście złożył skargę na firmę Funai. Odpowiedź otrzymał niebawem. To w zasadzie precyzyjna instrukcja, co powinien zrobić, jeśli zawiedzie go droga dochodzenia praw poprzez reklamację.

W tej sprawie był również kilka razy u powiatowego rzecznika konsumentów, pisał też do Wojewódzkiego Inspektoratu Inspekcji Handlowej. Na pismo tam skierowane odpowiedział Takashi Takeda, prezes Funai Electric Europe. Oto fragment odpowiedzi: Pomimo szeregu pism (…) nie udało się uzyskać od Państwa Plutów żadnych nowych informacji, które pozwoliłyby wyjaśnić, na jakiej podstawie wysuwają oskarżenia. Dlatego też uważamy to zgłoszenie za próbę wyłudzenia. Ciężko jest bowiem mówić o jakiejkolwiek szkodzie majątkowej, gdy zgłoszony, nadesłany, naprawiony i odesłany sprzęt to ciągle ten sam telewizor, sprzęt tego samego modelu i o tych samych numerach seryjnych, tych samych podzespołach i parametrach, co w dniu zejścia z linii produkcyjnej, zaś klienci odmówili jego odbioru. Mówimy tu o zawinionych przez klienta nieobjętych gwarancją producenta uszkodzeniach mechanicznych na obudowie sprawnego, pięcioletniego odbiornika telewizyjnego, które pomniejszają walory wizualne sprzętu, ale nie mają wpływu na jego funkcjonalność.

Co zrobi dalej?

Stanisław Pluta wciąż czeka na odpowiedź na ostatnie pisma dotyczące utylizacji telewizora. Stracił już chyba wiarę w załatwienie tej sprawy i dlatego zapewne uda się wkrótce do prokuratora, aby złożyć zawiadomienie o przestępstwie.

W sądzie będę żądał zwrotu pieniędzy za telewizor, ale także odszkodowania w wysokości 50 tys. zł ze wskazaniem, żeby przekazać je na konto Caritasu z przeznaczeniem na pomoc dzieciom chorym na pęcherzowe odwarstwienie naskórka. Ponieśliśmy szkody na zdrowiu, ale ja nie chcę wyłudzać żadnych pieniędzy, dlatego przekażę je na szczytny cel.

A telewizora wciąż nie mają. Ponieważ żyją ze skromnych emerytur, powoli oszczędzają na nowy. Jak już zdecydują się na zakup, na pewno będzie to telewizor innej marki.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na to.com.pl Tygodnik Ostrołęcki