Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Ofiary ulgi meldunkowej nie zamierzają biernie czekać na egzekucję ich „długu”

Beata Modzelewska
Beata Modzelewska
sxc.hu
Ja też jestem ofiarą tej ulgi - tak zazwyczaj zaczynają rozmowę ludzie, którzy trafiają w internecie na nasz tekst o „ofiarach ulgi meldunkowej”. Dzwonili do nas z Katowic, Warszawy, Otwocka...

Wszystkie kontakty przekazaliśmy Ani z Ostrołęki (imię zmienione - red.), która kilka tygodni temu opowiedziała nam swoją historię (TO 5/2017). Przypomnijmy, co to takiego ta ulga meldunkowa. Nabycie nieruchomości w latach 2007-2008 uprawniało przy zbyciu do skorzystania z tzw. ulgi meldunkowej. Zwolnieniu z podatku podlegały przychody uzyskane z odpłatnego zbycia: budynku mieszkalnego, jego części lub udziału w takim budynku; lokalu mieszkalnego stanowiącego odrębną nieruchomość lub udziału w takim lokalu; spółdzielczego; własnościowego prawa do lokalu mieszkalnego lub udziału w takim prawie; prawa do domu jednorodzinnego w spółdzielni mieszkaniowej lub udziału w takim prawie. Zwolnienie z podatku należało się, jeżeli podatnik był zameldowany w budynku lub lokalu na pobyt stały przez okres nie krótszy niż 12 miesięcy przed datą zbycia. Z ulgą meldunkową związany był taki warunek: podatnik musiał w ciągu 14 dni od sprzedaży nieruchomości lub prawa majątkowego, złożyć oświadczenie (że spełnia warunki do zwolnienia) w urzędzie skarbowym.

Bohaterka naszego artykułu - Ania - nie miała pojęcia o uldze meldunkowej. Nie powiedział jej notariusz, ani nikt ze skarbówki. Dziś ma do zapłacenia blisko 30 tys. zł. A wielu jest ww Polsce ludzi, którzy mają „kary” kilkakrotnie wyższe.

- Po publikacji w TO, tematem ulgi meldunkowej zainteresował się również Fakt 24, materiał szykuje TVN24, zainteresowały się również sprawą finansowe portale internetowe - mówi Ania. - Poprzez media zgłosiło się na razie ok. 40 osób - dodaje. - W każdej historii powtarza się ten sam schemat. Do urzędów skarbowych w całej Polsce wzywani są ludzie i naliczone im zostają, oprócz zaległego podatku, kolosalne odsetki. Są to sumy od 30 do 260 tys. zł! Oczywiście żadnej z tych osób nie stać na zapłacenie tak ogromnej sumy, ludzie się zadłużają, tracą zdrowie i dobre imię, godność. Jest wśród nas emerytka, która przez tę sytuację mieszka u dzieci, bo do końca swojego życia będą jej potrącać z emerytury! Wszystko przez kawałek odręcznie napisanej kartki, która nie stanowi nawet aktu prawnego. Jesteśmy kwalifikowani jako „przestępcy podatkowi”. W większości przypadków ludzie nie zostali poinformowani ani przez US, ani przez notariuszy, ani przez radców prawnych. Wśród nas jest pani, która pracowała w urzędzie skarbowym i o odręcznie napisanej kartce nikt jej nie poinformował! Przedsiębiorca z Poznania twierdził, że rozlicza go biuro rachunkowe z tzw. wyższej półki i też go o uldze nie poinformowało. Notariusze i pośrednicy w handlu nieruchomościami zapomnieli o uldze meldunkowej, myśleli, że w naszych transakcjach obowiązuje „ulga mieszkaniowa”. Co na to konstytucja? Ulga meldunkowa, obwarowana owym oświadczeniem, jest niekonstytucyjna i dlatego wycofano się z niej, pozostawiając krwawiące ofiary na pastwę losu. Przez dwa miesiące kontaktowaliśmy się, wymienialiśmy doświadczeniami, poprzez e-maile. Od kilku dni działa forum www.ulgameldunkowa.pl.

Co „ofiary ulgi meldunkowej” zamierzają dalej robić?
- Chcemy, aby poprzez to forum dołączyła do nas jak największa grupa ludzi poszkodowanych - podkreśla Ania. - Staramy się ustalić autora tej ustawy, w niedalekiej przyszłości zawiązać Stowarzyszenie Ofiar Ulgi Meldunkowej i po kolei, gdy wyczerpią się nam wszystkie możliwości w Polsce, iść z tą sprawą do Strasburga. Jednak mamy nadzieję, że nasz głos dotrze do Ministerstwa Finansów, do ministra Mateusza Morawieckiego, który w mediach zapowiada, że będzie wstawiał się za ludźmi pokrzywdzonymi oraz że ważna jest dla niego sprawiedliwość społeczna! - mówi Ania.

Poznajcie kolejne historie ludzi, którzy stali się ofiarami ulgi meldunkowej.

Pisze pani Irena: „Kupiłam nieruchomości w 2007 roku i na skutek uciążliwego sąsiedztwa sprzedałam w 2011, będąc cały czas tam zameldowana. Skorzystałam z tej ulgi, w czasie rozmowy telefonicznej z US uzyskałam zapewnienie, że mi przysługuje, przy czym nikt nie wspomniał o wymogu oświadczenia. Pod koniec roku z internetu dowiedziałam się ,że trzeba złożyć oświadczenie i może być odręcznie napisane (nie było wzoru) przy rozliczeniu rocznym, czyli do końca kwietnia 2012. 27 kwietnia składałam PIT-4 i w środku było to moje oświadczenie. Podbito to pieczątką z datą, byłam spokojna, że jest ok. W listopadzie 2016 r. dostałam wezwanie z US, w celu wyjaśnienia ulgi i uzupełnienia dokumentu potwierdzającego meldunek, złożyłam to, lecz stwierdzono, że brakuje oświadczenia. Powiedziałam, że dołączyłam do PIT-u. Kilka dni temu miałam telefon z US, że w archiwum nie ma mojego oświadczenia. Powiedziałam, że mam kserokopię i na pytanie czy jest tam pieczątka oświadczyłam, że jest na formularzu PIT. Stwierdzono, że to się nie liczy. Wygląda, że naliczą mi podatek od 720 000, będzie to powyżej 200 000 zł (...)”.

Karolina: „We wrześniu 2008 kupiłam mieszkanie komunalne za 10% wartości, w 2011 roku sprzedałam i kupiłam w tej cenie mieszkanie w stanie deweloperskim plus wykończenie - wszystko udokumentowane. Po 4,5 roku pani z US wezwała mnie i poinformowała, że w tym czasie obowiązywała ulga meldunkowa (...). Mam 70 tys. zł do zapłaty. Izba Skarbowa łaskawie umorzyła mi 30 tys. zł, więc zostało 70, bo było 100. Boję się każdego dnia, jestem samotną matką z dwójką dzieci (...)”.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na to.com.pl Tygodnik Ostrołęcki