Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Niespodzianka z nieba

Jarosław Sender
W Święto Trzech Króli 1931roku w Amelinie wylądował angielski samolot

Ponad 75 lat temu, prawdo¬po¬dobnie 6 stycznia 1931 r., legenda brytyjskiego lotnictwa Amy Johnson spadła ze swoim samolotem na podwórze jednego z gospodarzy w Amelinie, gmina Krasnosielc. Historia ta do dzisiaj żyje w pamięci mieszkań¬ców wioski, przypomina ją też niewielka figurka stojąca w miejscu wydarzenia. Henryk Sikora, przedwojenny sekretarz gminy Krasnosielc, opisał ją w swoim pamiętniku. Dzięki temu możemy sobie wyobrazić jak to było.

Lądowanie w zaspie

Był styczeń 1931 roku, święto Trzech Króli. Wieczór po śnieżnych zamieciach był mroźny i mglisty. Henryk Sikora siedział w ciepłym mieszkaniu i przeglądał gazety. Na pierwszej stronie jednej z nich zwracał uwagę duży tytuł: "Lotniczka angielska Amy Johnson wybiera się na samotny rajd powietrzny Londyn-Tokio". Sikora nie zdążył sięgnąć po gazetę, gdy do mieszkania wszedł Jan Brzezicki, komendant miejscowego posterunku Policji Państwowej. Zerknął na gazetę i spytał od niechcenia:

- A może pan chce tę lotniczkę zobaczyć ? Sekretarz spojrzał na niego ze zdziwieniem. - Wolne żarty - zawołał - musiałbym być w Londynie albo w Tokio.

- Wystarczy panu przejść do mnie na posterunek, a lotniczkę pan we własnej jej osobie zobaczy - odpowiedział Brzezicki.

Sikora ubrał się ciepło i z niedowierzaniem podążył za komendantem. Rzeczywiście, na posterunku ujrzał siedzącą przy oknie nieznaną kobietę. Miała na sobie skórzaną kurtkę, na głowie pilotkę i była wyraźnie zdenerwowana. Komendant podał mu meldunek sołtysa wsi Amelin Ambro¬ziaka. Sołtys pisał: " Odsyłam podwodą kobietę, która na samolocie dzisiaj wieczorem spadła na podwórze jednego gospodarza w Amelinie. Przy samolocie postawiłem wartę, a tę kobietę proszę zbadać".

Po przeczytaniu notatki, sekretarz posłał czym prędzej po wójta Stanisława Gosia i Łazickiego, którzy znali angielski. Podenerwowana lotniczka wyraźnie odetchnęła z ulgą, gdy ktoś zwrócił się do niej w znajomym języku. Była to rzeczywiście Amy John¬son, która niedawno wystartowała z Londynu. Przelatując nad Amelinem w gęstej mgle zaczepiła o konary topoli i złamała śmigło. Miała szczęście, że niedawno spadło dużo śniegu, bo upadła niegroźnie w biały puch. Najbardziej przerażała ją myśl, że wylądowała na jakichś dzikich obszarach Rosji. Amy Johnson zamierzała przelecieć do Tokio nad Syberią. Ucieszyła się, że jest w Polsce, około 100 kilometrów od Warszawy. Wkrótce udało się uzyskać połączenie z ambasadą brytyjską w Warszawie i wyjaśniono sytuację lotniczki. Po rozmowie, zmęczoną przeżyciami Angielkę zaprowadzono na plebanię, gdzie ks. proboszcz Sewejko urządził jej kwaterę. Miejscowy fotograf uwie¬cznił panią Johnson przy kolacji i lampce szampana w salonie księdza przy świątecznej choince w towarzystwie pro
boszcza i dwu pań.

Pomoc ze stolicy

Pozostała tylko troska o samolot i to, jak dotrze tu pomoc ze stolicy, bo drogi były zawiane śniegiem i komunikacja sparaliżowana. Zaraz o świcie na trasę poszły pługi do odśnieżania i gromady ludzi z łopatami. Pomimo śnieżnych zasp, rano dotarł do Krasnosielca pojazd gąsienicowy z polskim pilotem, sławnym Stani¬sławem Karpińskim i mechanikami. Sikora razem z nimi udał się do Ame¬lina. Niewielki samolocik z napisem "Baby" leżał w śnieżnej zaspie na podwórku wiejskiej zagrody. Mechanicy wyciągnęli samolot z zaspy i sprawnie zabrali się do roboty. Później z pomocą ludzi ze wsi na zagonie pola urządzili pas startowy. Po południu pilot Karpiński wystartował na samolociku i ku wielkiemu przerażeniu mieszkańców wykonał nad wsią kilka karkołomnych akrobacji i odleciał w kierunku Warszawy, żegnany przez kobiety znakiem krzyża. Powiadają, że jeden z mieszkańców Krasnosielca, zafascynowany samolotem uczepił się go w momencie startu. Na chwilę uniósł się w powietrze po czym wylądował w zaspie. Wśród miejscowych zyskał p
rzydomek "Samolocik", który odziedziczyli po nim także wnukowie.

Amy Johnson odjechała tego samego dnia wieczorem.

Nagroda w funtach

Po tym wydarzeniu Krasnosielc i Amelin stały się na moment sławne w całej Polsce. Gminę tłumnie nawiedzili dziennikarze i reporterzy, a gazety rozpisywały się o wypadku. Swoją wdzięczność za pomoc wyraził także brytyjski Aeroklub, którego Amy była członkiem. Do Krasno¬¬sielca nadszedł list z podziękowaniami

i nagrodą w wysokości 40 funtów szterlingów, co na owe czasy stanowiło całkiem pokaźną kwotę. Sprawą podziału nagrody zajął się zarząd gminy w porozumieniu ze starostą Ko¬walskim. Na zebraniu gromady wsi Amelin uradzono, że za część pieniędzy postawiona zostanie figurka obok miejsca lądowania, a pozostała część rozdzielona zostanie pomię¬dzy mieszkańców. Sekretarz Sikora zaproponował, by oprócz figurki kupić trochę książek do czytania i założyć wiejską bibliotekę. Z pozostałych pieniędzy wynagrodzić gospodarza, któremu samolot uszkodził drzewa w podwórzu i tego, który dowiózł lotniczkę do Krasnosielca. Resztę nagrody postanowiono przeznaczyć na poczęstunek dla gospodarzy Amelina. Uchwała gromady zyskał akceptację starosty. Zakupiono książki i postawiono figurkę - kamienny obelisk z żelaznym krzyżem. Na obelisku wyryto napis: "W podzięce Opatrzności za szczęśliwe lądowanie Amy Johnson figurę tę postawiła wieś Amelin". Dzisiaj po napisie nie ma tu śladu. W czasie II wojny wiszącą na krzyżu postać Pana Jezusa os
trzelał z karabinu jakiś Niemiec. Nie wiadomo dlaczego. Dziury po kulach widnieją do chwili obecnej, a mieszkańcy Amelina twierdzą, że kule nadal są w figurce i jest ich trzy.

Przed wybuchem wojny w Krasno¬sielcu i Amelinie znów pojawili się dziennikarze i fotoreporterzy. Odtwa¬rzali szczegóły związane z lądowaniem Amy Johnson. Szukali dzikich mężczyzn z długimi brodami o niechlujnym i złowrogim wyglądzie, ale oczywiście nikogo takiego nie znaleźli. Okazało się, że Amy Johnson wyszła za mąż za niemieckiego lotnika i opisała w prasie zachodniej swoje przymusowe lądowanie w tym dzikim zakątku polskiego kraju i jak to zadana była na własne siły. Wszyscy byli oburzeni takim zachowaniem lotniczki. Nie obyło się bez interwen¬cji dyplomatycznych. Mieszkańcy Amelina otrzymali list z przeprosinami angielskiego Aeroklubu, a Amy Johnson z męża Schmidt wykluczona została z jego członkowstwa. n

Katarzyna Olzacka Na podstawie wspomnień Henryka Sikory z 4 lutego 1969 r.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na to.com.pl Tygodnik Ostrołęcki