Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Podatnik to nie Słodowy

Anna Suchcicka
Mieszkańcy Różana twierdzą, że podłączenie ich domostw do kanalizacji to obowiązek gminy. Tymczasem burmistrz każe chwytać za łopatę i robić samemu. - Pani napisze, że to nie ulica Gdańska, ale zatoka gdańska - skarży się Bolesław Napiórkowski, mieszkaniec Różana. - Proszę przyjechać po deszczu, można tu łódki puszczać. Zalegająca deszczówka to nie jedyny problem właścicieli domostw przy ul. Gdańskiej. Gorszy należy do tych śmierdzących. Nawet zasmarkane nosy poczują, że ulica po prostu nie ma kanalizacji. A latem, jak mnie zapewniają tutejsi mieszkańcy, jest znacznie gorzej.

Ulica Gdańska to centrum Różana. Kanalizację od dawna mają tu wszyscy. Wyjątek stanowi sześć rodzin mieszkających nieopodal ratusza. - Już trzynasty rok chodzimy i prosimy w urzędzie, by zrobili nam kanalizację - opowiada Napiórkowski. - A tam nam mówią: weź se szpadel i kop se sam. A ja nie jestem Słodowy i nie muszę sam robić. Płacę podatki, a w zamian nie mam nic, to po co ja mam je płacić? - zastanawia się pan Bolesław.
Napiórkowscy chcą, by miasto w końcu zajęło się tą sprawą i żeby przestało śmierdzieć. - Grilla w ogrodzie nie zrobimy, letników nie zaprosimy, bo w lato tu nie idzie wystać nawet na chodniku, tak śmierdzi - dodaje Napiórkowska.
Tuż przy różańskim zagłębiu smrodu buduje się ośrodek zdrowia. Otwarcie zaplanowano na czerwiec. Mieszkańcy Gdańskiej mają nadzieję, że powstanie tej placówki przyczyni się także do rozwiązania ich problemu. - No bo jak tak, ośrodek w smrodzie? - rozmyślają.

Kolejne smrodliwe wakacje

Mieszkańcy Gdańskiej mają w zasadzie tylko jedną możliwość podłączania się do kanalizacji, droga ta prowadzi poprzez studzienkę, która znajduje się na posesji pani Bogusławy N. Odległość wynosi niby tylko kilkanaście metrów, ale sprawa ciągnie się od lat. - Winne temu są po prostu sąsiedzkie swary - wyjaśnia burmistrz Różana Jerzy Parciński. I dodaje, że namówienie pani N. na przekopanie jej działki trwało kilka lat.
Na pierwszej prośbie pana Napiórkowskiego o umożliwienie podłączenia do miejskiej sieci kanalizacyjnej widnieje rok 1995. Wówczas współpracy odmówiła pani N. Sprawa zamarła do grudnia roku 2000, gdy pan Napiórkowski kolejny raz poprosił o wybudowanie przykanaliku kanalizacyjnego. Tym razem namowy urzędników zmiękczyły oporną sąsiadkę i wyraziła zgodę na przekopanie działki. Zaproponowano wówczas wszystkim "niepodłącznym" by domówili się miedzy sobą i doprowadzili kanalizację na własny koszt. Napiórkowski taką zgodę wyraził. Inni byli niezainteresowani bądź uznali, że roboty, które powinna wykonać gmina, mogą sfinansować tylko częściowo.
I tak minęło kolejne smrodliwe lato.
- My nie jesteśmy od tego by podłączać, my tylko mamy stworzyć ku temu warunki - wyjaśnia burmistrz. - I tak też zrobiliśmy. Jeżeli oni dadzą zlecenie do Zakładu Gospodarki Komunalnej to można to oczywiście zrobić, ale oni muszą zapłacić. O wiele taniej będzie, jak sami chwycą za łopaty.
Jak się dowiedzieliśmy firmowe wykonanie kosztuje ok. 140 -150 zł za metr.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na to.com.pl Tygodnik Ostrołęcki