Kurpiewskie. To już nie jest nasz azyl. Wszystko przez sąsiedztwo

Czytaj dalej
Robert Majkowski

Kurpiewskie. To już nie jest nasz azyl. Wszystko przez sąsiedztwo

Robert Majkowski

Boisko do piłki nożnej kością niezgody. Problem załatwią dodatkowa siatka i monitoring?

To był nasz azyl, ale wszystko się zmieniło... - mówi nam małżeństwo z Ostrołęki.

Są emerytami. Co roku wczesnym latem wyprowadzali się z miasta i przez kilka miesięcy pomieszkiwali w domu znajdującym się na rodzinnej działce w Kurpiewskich, gm. Lelis. Dom, altanka, ogródek, przestrzeń i cisza.

- Czego więcej chcieć w naszym wieku? - pytają.

W ubiegłym roku zyskali nowego sąsiada: boisko do gry w piłkę nożną.

- I zaczęły się nasze problemy - wzdycha ciężko pan Tadeusz.

Gdy w tym roku razem z żoną zaczął częściej zostawać na wsi, zobaczył, że nie wszystkim boisko służy wyłącznie do uprawiania sportu.

- W weekendy zbiera się tu towarzystwo w wieku 17-23 lata - mówi mężczyzna. - Często rozgrywki zaczynają się od otworzenia piw. Powiem więcej: w skrzynkach przynoszą piwo i piją sobie, siedząc na ławkach, które znajdują się tuż obok ogrodzenia. Niedawno sołtys wynosił pojemnik na śmieci pełen pustych butelek i puszek. Ponadto załatwiają potrzeby fizjologiczne obok naszej altanki, przeklinają, nawet w obecności naszej wnuczki.

Siatka oddzielająca boisko od działki małżeństwa ma 5 metrów wysokości (po drugiej stronie murawy w ogóle jej nie ma), ale nie na całej długości boiska. Dlatego futbolówka często ląduje w ich ogródku czy na altance, której daszek już trochę się z tego powodu połamał.

- A korzystający z boiska u nas czują się jak u siebie. Gdy piłka trafia do nas, bez pytania przechodzą przez siatkę, zresztą niszcząc ją. Przecież moglibyśmy podać im tę piłkę, gdyby tylko poprosili - opowiada żona pana Tadeusza.

Nie raz dochodziło do spięć. Gdy żona pana Tadeusza zwracała im uwagę, że źle się zachowują, w jej stronę poleciały wyzwiska.

- Powiedzieli, że pomogą nam stąd się wynieść. Nie czujemy się u siebie bezpiecznie. Czemu akurat tutaj wybudowano boisko, tak blisko naszej działki? - pyta pan Tadeusz.

Ostrołęczanie swoimi problemami podzielili się z sołtysem Kurpiewskich Wojciechem Kurpiewskim, wójtem gminy Lelis Stefanem Prusikiem (to gmina jest właścicielem obiektu), radnymi gminy i dzielnicowym.

Władze gminy zaprosiły obie strony, aby wszystko wyjaśnić i rozwiązać problem. Spotkanie odbyło się w poniedziałek 3 lipca, emocji nie brakowało. Ale udało się wypracować kompromis.

- Po ożywionej długiej dyskusji ustalono pewne działania zmierzające do zmniejszenia uciążliwości tego obiektu - powiedział nam wójt Stefan Prusik.

Jeszcze tego samego dnia ławki przeniesiono na drugą stronę. Zostanie też zainstalowany monitoring - za pieniądze z funduszu sołeckiego. Poza tym zostanie uzupełnione ogrodzenie na wysokości piłkochwytów. Dzięki temu konflikt powinien się zakończyć. Wójt wyjaśnia natomiast pozostałe wątpliwości:

- Miejscowy Plan Zagospodarowania Przestrzennego gminy Lelis nie stanowił przeszkody dla lokalizacji boiska na tej działce. Na etapie koncepcji budowy nikt nie zgłaszał zastrzeżeń co do lokalizacji boiska.

Stefan Prusik podkreśla też, że gmina nie miała innych działek na ten cel we wsi.

- Pytania, czemu siatka jest położona bliżej a nie dalej, czemu jest wysokości 5 a nie 6 czy 7 metrów, można mnożyć i dyskutować nad ich zasadnością. Czy przy siedmiometrowej siatce ktoś jest w stanie zagwarantować, że piłka nigdy nie trafi na sąsiednią posesję? - pyta wójt. - Ustawienie siatki i jej wysokość na etapie projektowania i wykonawstwa zostały tak przyjęte, roboty wykonano i zostały odebrane jako rzetelne i prawidłowe - mówi wójt, dodając, że boisko służy do rekreacji i spędzania wolnego czasu, a nie do organizacji profesjonalnych imprez sportowych.

Robert Majkowski

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.