Renata Jasińska

Daje drugie życie starym gazetom

Prezenty wykonane własnoręcznie zazwyczaj jeszcze bardziej cieszą obdarowanych Fot. Renata Jasińska Prezenty wykonane własnoręcznie zazwyczaj jeszcze bardziej cieszą obdarowanych
Renata Jasińska

Jedni lubią w wolnym czasie biegać, inni łowić ryby, jeszcze inni czytają książki albo chodzą na zakupy. Są wśród nas też i rękodzielnicy, którzy każdą wolną chwilę spędzają, na pleceniu, zwijaniu i klejeniu. Do tej ostatniej grupy zalicza się Małgorzata Kurzac z Jankowa gm. Czerwonka.

Tworzy przedmioty z papierowej wikliny. I nie tylko przy tym doskonale się bawi, ale też robi inną pożyteczną rzecz. Po przeczytaniu naszej gazety (ale też innych - red.) daje jej nowe życie.

Pani Małgorzata pochodzi z okolic Jednorożca, dokładnie z Olszewki. Wraz z mężem podjęli pracę w Makowie i tu się przeprowadzili. Najpierw wynajmowali mieszkanie w Makowie, potem pobudowali się w Jankowie. Wolny czas pani Małgorzata wypełniła, zajmując się rękodziełem, które powoli stawało się jej pasją.

- Próbowałam szydełkować, robić na drutach, ale jestem leworęczna, więc nie do końca mi to wychodziło. Zaczęłam więc szukać czegoś innego - opowiada.

Tak trafiła na rzeczy z wikliny papierowej. Po pracy, albo przed, w zależności na którą akurat zmianę pracuje, nasza rozmówczyni siada wygodnie przy stole, bierze gazetę i zaczyna ją zwijać.

- Najpierw tnę gazetę na grube pasy, które następnie zwijam w długie rurki. Potem wkładam jedną rurkę w drugą i wyplatam. Te rurki zwija się najdłużej i najciężej, trzeba to robić bardzo precyzyjnie na wykałaczce. Potem już samo wyplatanie zajmuje mi około dwóch godzin. Maluję, kleję i gotowe - mówi pani Małgorzata. - Bardzo chętnie w pracy pomaga mi syn. Zwija, kręci. Wiadomo, że nie bardzo mu wychodzi, bo to jednak niełatwa praca, ale się nie poddaje -chwali swojego siedmiolatka.

Jako pierwsze spod jej palców zaczęły wychodzić koszyki wiklinowe, przydatne w każdym gospodarstwie domowym.

- Te początkowe były krzywe, nie do końca takie jak powinny być, ale nie poddałam się. W końcu zaczęły mi wychodzić. Robiłam je dla siebie, do domu. Potem zaczęłam wrzucać zdjęcia swoich dzieł na Facebooku i dostawałam sporo pozytywnych komentarzy. Nie spodziewałam się, że ludziom się to spodoba. I teraz osoby z rodziny, ale czasem i znajomi, proszą, żeby zrobić im jakąś pamiątkę z okazji wesela czy chrztu. A że to moje hobby, to robienie tych rzeczy sprawia mi samą przyjemność. Ja też już na żadną imprezę nie ruszam się bez własnoręcznie wykonanego prezentu. Zwykle jest też tak, że robię coś dla siebie, stawiam na szafce, a potem jak komuś z odwiedzających mnie gości się spodoba, to oddaję. W końcu mogę zrobić sobie kolejną rzecz.

Pani Małgorzata obdarowywała bliskich wiklinowymi armatami - stojakami na butelkę wina, małymi wózeczkami na chrzest czy choćby pamiątkowymi księgami, które wykonuje również z papieru, jednak już nie plecionego.

- Ciągle szukam w Internecie nowych pomysłów, ale też lubię sama wymyślać wzory. Teraz chodzi mi po głowie wykonanie rowerka trójkołowego, tylko na wszystko brakuje czasu - stwierdza.

Renata Jasińska

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.