W każdy poniedziałek, kiedy do Os¬trowi na targ zjeżdżają tysiące przybyszów, miejskie targowisko jest pod szczególną ochroną policjantów. 29 grudnia patrol pracujący na targowisku (sierż. Krzysztof Jażdżyk i post. Paweł Prusiński) został wezwany do niecodziennej interwencji.
Przywrócili go życiu
Po przybyciu na miejsce zastali wianuszek gapiów otaczający leżącego na ziemi mężczyznę.
- Był fioletowy na twarzy, nie oddychał i nie miał wyczuwalnego pulsu - relacjonuje post. Paweł Pru¬siński.
64-letni mężczyzna, który przyjechał na targ wraz z rodziną, nagle przewrócił się na ziemię. Wszyscy myśleli, że po prostu się potknął. Okazało się jednak, że stracił przytomność. Z relacji córki wynikało, że od lat leczy się na nadciśnienie tętnicze. Nikt z obecnych nie kwapił się jednak do udzielenia pomocy. Policjanci podjęli akcję reanimacyjną.
Sierż. Jażdżyk odchylił mężczyźnie głowę, udrożniając w ten sposób drogi oddechowe, a Paweł Prusiński rozpoczął masaż serca. Po pewnym czasie mężczyzna zaczął oddychać, ale wkrótce jego stan znów uległ pogorszeniu. Policjanci kontynuowali reanimację do przyjazdu ambulansu.
- Na miejsce dotarliśmy w 3 - 4 minuty od powiadomienia nas o wypadku - opowiada kierownik pogotowia, dr Joanna Kowalczyk. - Zoba¬czyłam tłum ludzi otaczających leżącego na ziemi mężczyznę i klęczących nad nim policjantów, prowadzących akcje reanimacyjną. Pacjent był w stanie agonalnym, bez tętna, ze szczątkowym oddechem. Okazało się, że miał bardzo rozległy zawał serca.
Akcję przejęli ratownicy z pogotowia. Po około 20-minutowych zabiegach i kilkakrotnym użyciu defibrylatora, u chorego pojawiło się wreszcie tętno na głównych tętnicach.
Przewieziony został na OIOM i tam poddano go intensywnemu leczeniu. Na drugi dzień jego stan poprawił się na tyle, że został przeniesiony na oddział kardiologiczny. Wiele wskazuje, że przytomność umysłu i szybkość działania policjantów uratowała mu życie.
- Gdyby nie oni, ten człowiek już by nie żył - twierdzi z przekonaniem ordynator oddziału kardiologicznego, dr Wojciech Krzyżanowski. - Gdyby ludzie potrafili właściwie reagować w takich sytuacjach, tak jak to zrobili ci policjanci, byłoby o wiele mniej zgonów, bo karetka nie wszędzie zdąży dojechać na czas.
To nic nadzwyczajnego?
Obaj funkcjonariusze nie uważają, że dokonali czegoś nadzwyczajnego. Są bardzo skromni i czują się skrępowani rozgłosem, jaki powstał wokół ich interwencji. Nie powiadomili o niej nawet swoich przełożonych.
- Zrobiliśmy to, co do nas należało - mówi z lekkim zażenowaniem sierż. Jażdżyk, który pracuje w policji cztery lata.
Dwukrotnie brał udział w turnieju policyjnym par patrolowych (tzw. "Czar par") gdzie trzeba się wykazać między innymi umiejętnościami w niesieniu pomocy przedmedycznej. Paweł Prusiński jest policjantem zaledwie od roku, ale w szkole policyjnej uczono go, jak nieść pierwszą pomoc. Teraz mieli okazję wykorzystać tę wiedzę w praktyce.
Zwierzchnicy dowiedzieli się o ich wyczynie, i to z najlepszego źródła.
- W czasie mojej 20-letniej pracy w pogotowiu nie zdarzyło się, aby policjant podjął jakiekolwiek działanie, jeśli chodzi o pierwszą pomoc. Teraz zobaczyłam to po raz pierwszy i uważałam, że należy powiadomić ich przełożonego - mówi doktor Kowalczyk.
Okazało się, że komendant Andrzej Choromański także po raz pierwszy spotkał się z takim przypadkiem.
- Jestem bardzo dumny z postawy naszych funkcjonariuszy, z tego że wykazali się profesjonalizmem i umiejętnościami w ratowaniu ludzkiego życia, a także jestem pod wrażeniem ich skromności - mówi insp. Andrzej Choromański. - Na pewno to, co zrobili, nie pozostanie bez echa.
Obaj policjanci już otrzymali podziękowania i gratulacje od swoich zwierzchników.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?