Żona powiadomiła policję w sobotę wieczorem. Znajomi i sąsiedzi zaczęli go szukać. W pierwszej kolejności przeszukali pobliskie tereny, także lasy. Nie znaleźli go.
Stanisław B. nie wrócił do domu. Nie było jednak dnia, żeby Halina Gąsiewska - jego stryjeczna siostra i sąsiadka, nie myślała o zagadce jego zniknięcia.
- Modliłam się za niego, ale nie było to łatwe, bo nie wiedziałam, czy modlić się jak za żywego, czy jak za umarłego - mówi.
We wtorek 13 kwietnia postanowiła zobaczyć, jak rośnie żyto. Aby dotrzeć do pola, trzeba przejść przez lasek. Posadzili go czternaście lat temu na ponad hektarowej działce. Rosną tam przeważnie sosny, ale są także brzozy. Trudno jest w niego wejść, bo drzewa są niskie i gęste.
Gdy wracała z pola tą samą ścieżką, spojrzała w bok. Wydało jej się, że widzi jakiś worek. Pomyślała, że ktoś wyrzucił śmieci. Podeszła bliżej, jednak nie na tyle blisko, żeby widzieć szczegóły, zwłaszcza że wzrok ma nie najlepszy.
Więcej na ten temat przeczytasz w następnym wydaniu papierowym TO.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?