Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Podpalacz był wśród nas?

Maciej Sulima
Ludzie w Białobrzegu mająjeszcze świeżo w pamięci serię sierpniowych i wrześniowych pożarów, ale teraz gdy złapano podejrzanego, nie chcą o niczym głośno mówić. Nawet sołtys Jan Rawa szepcze: - Ja też mam gospodarstwo, budynki... Po co mam się w to plątać?
Ludzie w Białobrzegu mająjeszcze świeżo w pamięci serię sierpniowych i wrześniowych pożarów, ale teraz gdy złapano podejrzanego, nie chcą o niczym głośno mówić. Nawet sołtys Jan Rawa szepcze: - Ja też mam gospodarstwo, budynki... Po co mam się w to plątać? A. Wołosz
Ludzie w Białobrzegach tropili podpalacza. Okazało się, że złoczyńcą jest prawdopodobnie jeden z nich. Policja zatrzymała czternastoletniego syna jednego zmieszkańców Białobrzegu, któremu zresztą dwukrotnie płonęły zabudowania.

Policja jest przekonana, że sprawcą serii podpaleń w Białobrzegu Bliższym i Krukach jest 14-letni syn Waldemara B., podwójnej ofiary podpalacza. Miejscowi wolą głośno nie mówić na temat winy nastolatka, jednak słyszano jak przechwalał się, że spali całe Białobrzegi. W winę syna nie wierzy ani ojciec, ani jego brat, którzy są przekonani, że to policja wymusiła na nim przyznanie się do winy.
- Ja bym ich widłami poprzebijał za to, co zrobili mojemu synkowi - denerwuje się Waldemar B.
17 września jako pierwsi relacjonowaliśmy ("Wieś w ogniu") wydarzenia jakie rozgrywały się na przełomie sierpnia i września w Białobrzegach i Krukach. Wsiami leżącymi wzdłuż Omulwi, niedaleko Ostrołęki, wstrząsnęła seria pożarów. Od 1 lipca do 10 września strażacy gasili aż 13 pożarów, które wybuchły w promieniu kilku kilometrów. To co zastaliśmy 11 września w prześladowanych przez podpalacza wsiach, mogło budzić grozę. Ludzie zamiast spać po nocach, pilnowali swoich budynków.

Czarna owca

Policyjne dochodzenie jednak szybko przyniosło rezultaty. Trzeba przyznać - zaskakujące.
- W toku prowadzonych czynności dochodzeniowych i operacyjnych ustalono, że sprawcą pożarów jest 14-letni Przemysław B. zamieszkały w Białobrzegu Bliższym, syn mężczyzny, którego zabudowania dwukrotnie podpalił - mówi sierż. szt. Andrzej Ciszewski, rzecznik prasowy KMP w Ostrołęce. - Podczas przesłuchania w obecności zawodowego kuratora sądowego, sprawca przyznał się do pięciu podpaleń, podżegania do podpalenia i grożenia podpaleniem.
Część mieszkańców wsi znajdujących się na terenie działania podpalacza, jest zdziwiona tym, że wrogiem okazał się jeden z nich. Szukali go wśród obcych, przyglądając się dokładnie każdej nieznanej twarzy. Zaskoczenie, nie znaczy w tym wypadku powątpiewania. Nagle ludziom wszystkie fakty zaczęły układać się w głowach w jedną całość. Niektórzy z naszych rozmówców dawali nawet do zrozumienia, że spodziewali się podobnego rozstrzygnięcia.
- Jak się nie pilnuje dzieci, nie ma dla nich czasu i chodzą one samopas po nocach, to takie są rezultaty - uważa kobieta w średnim wieku, mieszkanka Białobrzegu Bliższego.
Komuś innemu przypomniało się, że przecież zwykle przy tamtej chałupie strach było wieczorem samochodem przejechać.
- Stali na drodze, cała chmara wyrostków. Nie schodzili z drogi, czasem posłali wiąchę, często bałem się, że kamieniem rzucą w stronę samochodu.
O tym kto podkłada ogień, znacznie wcześniej niż policja wiedzieli rówieśnicy nastolatka. Kilkukrotnie miał się głośno przechwalać: "Spalę całe Białobrzegi!" Nikt jednak oficjalnie nie chciał tego potwierdzić.
- Tu panie, ludzie dużo wiedzą, ale nikt nic nie powie. Po prostu się boją. Bo i co z tego, że młody pójdzie do poprawczaka? Przecież zostanie tu jego ojciec i brat. A każdy myśli tylko o tym, że jego chałupa przecież może być następna - mężczyzna konspiracyjnie ścisza głos.
Problemu: kto jest podpalaczem? Nie chce rozstrzygać również jedna z jego ofiar, Stanisław Białobrzewski z Kruków.
- Ja po prostu tego nie wiem. Przed podpaleniem przychodził do mnie i koniecznie chciał jeździć traktorem, aż go musiałem stamtąd gonić. Ostatnio widziałem go jak pomagał gasić pożar. Więcej się u mnie nie pojawił.
Wychylać się przed szereg nie zamierza także Jan Rawa, sołtys Białobrzegu Bliższego.
- To nie jest jasna sprawa i nie do mnie należy rozstrzyganie, czy to on, czy też nie on - waży słowa mężczyzna. - Ja też mam gospodarstwo, budynki... Po co mam się w to plątać?

Widłami poprzebijam!

Ojciec i zarazem ofiara podpalacza, nie wierzy w jego winę. Co więcej, zamierza za wszelką cenę udowodnić, że jego dziecko jest niewinne. Do domu państwa B. pukamy 25 września, w dwa dni po wizji lokalnej, która wstrząsnęła Białobrzegami.
- Przyjechali tu w kilka samochodów, pokazali jakiś papier i powiedzieli nam, byśmy przyszli na wizję lokalną do sąsiadów - mówi Waldemar B. - Nic nie podejrzewaliśmy, aż patrzymy, a tu policjanci trzymają Przemka. W środku lekcji go wywlekli ze szkoły! A po drodze zmusili do przyznania się do winy, strasząc poprawczakiem.
Ojciec na przemian ze starszym synem opowiadają o wykręcaniu rąk i straszeniu 14-latka, co doprowadziło do tego, że przyznał się do winy.
- Młody jest, głupi, to się dał wrobić. A on się bał ciemności. Po zmroku w ogóle na dwór nie wychodził - zaręcza brat Przemka. - To niby jak miał w nocy podpalać?! A nasz chlewik to przecież razem biegliśmy gasić.
Przemysław B. pozostaje na wolności. Sąd przekazał domniemanego sprawcę podpaleń pod opiekę ojca. Ten zajął się swoim synem.
- Biedak spać po nocach nie może, tak go przestraszyli! Właśnie po raz trzeci jedziemy z nim do psychologa. Więc raczej nie należy z nim na ten temat rozmawiać.
Waldemar B. nie może darować policji tego, co zrobiła. Ze skargą próbował dostać się do samego komendanta, napisał pismo do prokuratora.
- Ja bym takich widłami poprzebijał, za to co zrobili mojemu synkowi! - denerwuje się mężczyzna.
Policjanci są pewni swego. Chłopak przyznał się do pięciu podpaleń oraz do tego, że namawiał swojego kolegę do spalenia rodziny z pobliskich Kruków, a także do grożenia tej rodzinie. Jego winę potwierdziła wizja lokalna, podczas której pokazał w jaki sposób i gdzie podkładał ogień. Przemysław B. nie jest grzecznym dzieckiem, co potwierdzają nie tylko sąsiedzi. Szkoła w Olszewie-Borkach, do której chodził, miała z nim wiele problemów. Uczniowie i nauczyciele wspominają, że rzucał kredą i gąbką w nauczycieli, niszczył sprzęty szkolne. - Jednej z nauczycielek podobno obrzucił jajkami samochód. Najgorsze jednak było to, że zastraszył całą klasę i nikt nie śmiał mu się sprzeciwić. Wielokrotnie szkoła wzywała ojca, ale ojciec unikał kontaktu.
Przemysław B. jako nieletni stanie przed sądem rodzinnym. Nim sąd orzeknie czy jest winny i wymierzy ewentualną karę, zatrzymany przejdzie serię badań psychologicznych. Jeżeli B. okaże się podpalaczem, być może trafi do poprawczaka. Jego rodzice natomiast mogą zostać pozwani przed sąd o odszkodowanie przez sąsiadów, którzy ucierpieli materialnie z powodu podpaleń. Zgodnie z kodeksem cywilnym za szkody wyrządzone przez dzieci odpowiadają rodzice.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na to.com.pl Tygodnik Ostrołęcki