MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Śladem naszej publikacji. Lekarz przeprosił, ale błędów nie było

Redakcja
Leon Jakubik uważa decyzję prokuratury za niesprawiedliwą
Leon Jakubik uważa decyzję prokuratury za niesprawiedliwą
Biegli lekarze powołani przez prokuratora nie dopatrzyli się błędów ze strony lekarza

Zofia Jakubik z Małkini Górnej prawie trzy lata temu była bohaterką reportażu w naszej gazecie (TO nr 21 z 26 maja 2009 r.). Była wtedy po kolejnej chemioterapii, kilka miesięcy wcześniej stwierdzono u niej nowotwór trzustki.

Wcześniej, pod koniec grudnia 2008 roku, z powodu bólów w nadbrzuszu lekarz rodzinny skierował ją do szpitala w Ostrowi. Na chirurgii za pomocą laparoskopu usunięto jej pęcherzyk żółciowy. Pojawiły się jednak komplikacje, stan zdrowia pacjentki pogarszał się i zadecydowano o przewiezieniu jej do szpitalu bródnowskiego w Warszawie.

Tam niemal od razu trafiła na stół operacyjny. Okazało się, że pęcherzyk żółciowy wycięto niepotrzebnie, pacjentka miała bowiem stan zapalny trzustki. Potem przeszła jeszcze jedną operację. Podczas kolejnych badań stwierdzono u niej guz nowotworowy na trzustce.

W maju 2009 roku rozmawialiśmy z Zofią Jakubik i jej mężem. Twierdzili oboje, że przez błędy popełnione w szpitalu w Ostrowi kobieta miała znacznie mniejsze szanse na walkę z nowotworem.

Dr Andrzej Raś, ordynator oddziału chirurgii, powiedział im, że popełnił błąd w diagnozie, ale nie wynikało to z jego złej woli, tylko z faktu, że oparł się na niekompletnych badaniach. Przeprosił Zofię Jakubik i prosił o wybaczenie.

Dyrektor szpitala zaproponował pacjentce i jej mężowi ugodę w tej sprawie. Podpisano ją i szpital wypłacił Zofii Jakubik 15 tys. zł odszkodowania i zadośćuczynienia, a pacjentka podpisała się pod oświadczeniem, że zrzeka się wszelkich roszczeń wobec szpitala.

Niestety, po szóstej chemioterapii stan Zofii Jakubik pogorszył się, trafiła znów do szpitala bródnowskiego, gdzie zmarła 24 sierpnia 2009 roku. Miała 62 lata.
Kilka miesięcy po pogrzebie z wdowcem Leonem Jakubikiem skontaktował się mężczyzna, który skierował do prokuratury sprawę rzekomych błędów popełnionych w leczeniu jego żony w ostrowskim szpitalu. Ta kobieta jednak żyje. Nieznajomy namówił Jakubika, żeby był świadkiem w jego sprawie.

Za namową prokuratora Jakubik także napisał doniesienie do prokuratury i wszczęto śledztwo w sprawie narażenia przez osobę, na której ciążył obowiązek opieki na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia Zofii Jakubik w szpitalu w Ostrowi Mazowieckiej oraz nieumyślnego spowodowania jej śmierci. Niedługo potem dowiedział się, że śledztwo zostało zawieszone na czas oczekiwania na opinię biegłych z Zakładu Medycyny Sądowej Akademii Medycznej w Białymstoku.

Odwieszono je dopiero kilka miesięcy temu, kiedy opinia została sporządzona.

Z dokumentu nadesłanego przez biegłych lekarzy z Białegostoku wynika, że w całym procesie leczenia Zofii Jakubik nie zostały popełnione żadne błędy. Wobec tak kategorycznych stwierdzeń prokuratura umorzyła śledztwo.

- Ale przecież żona została przeproszona przez lekarza za popełnione błędy - mówi Leon Jakubik. - To zostało opisane w gazecie. Mało tego, dyrektor szpitala skłonił potem żonę do podpisania ugody i wypłacono jej odszkodowanie. Nie zrobiłby tego, gdyby nie popełniono błędów.

Po otrzymaniu uzasadnienia orzeczenia sądu Leon Jakubik skontaktował się z redakcją.

- Uważam te decyzje za niesprawiedliwe - mówi.

Z zarzutami Leona Jakubika zapoznaliśmy dyrektora szpitala w Ostrowi.

- Ugoda którą zawarliśmy z panią Zofią Jakubik, nie wynikała z chęci ukrycia błędu medycznego - mówi Andrzej Sawoni, dyrektor szpitala. - Byłoby to wręcz niemożliwe, bo gdyby taki błąd nasi lekarze popełnili, to jako dyrektor musiałbym zawiadomić izbę lekarską. Takie postępowanie nakazuje mi kodeks etyki lekarskiej. To, że błędów nie było, potwierdzają zresztą opinie biegłych z Zakładu Medycyny Sądowej w Białymstoku.
Ugodę z pacjentką podpisaliśmy, bo chodzi o wizerunek szpitala. Przypadek pani Zofii Jakubik był bardzo skomplikowany, przebyła dwie operacje u nas i w Warszawie, miała chorobę nowotworową, cierpiała, miała duże subiektywne poczucie krzywdy. Wnosiła nieuzasadnione, ale szkodliwe dla wizerunku szpitala, roszczenia. W takim przypadku lepiej zawrzeć rozsądną ugodę niż latami ciągnąć sprawę odszkodowawczą, która psułaby obraz szpitala i mogłaby zniechęcać pacjentów do leczenia u nas. Należy zaznaczyć, że szpital z zawartej ugody z panią Zofią Jakubik w całości się wywiązał, a jak postąpił pan Leon Jakubik, mąż pani Zofii, pozostawiam ocenie państwa.

Wypowiedzi Leona Jakubika i dyrektora Andrzeja Sawoniego pozostawiamy bez komentarza.

Więcej przeczytasz w najnowszym papierowym wydaniu TO.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na to.com.pl Tygodnik Ostrołęcki