- W zakładzie panują skandaliczne warunki. Szczury, karaluchy, pleśń, nikt tam nie sprząta, w toalecie nie ma mydła ani papieru. Ludzie pracują bez badań lekarskich, bez książeczek zdrowia. Z produktem mają kontakt bezpośredni praktycznie wszyscy. Dochodzi do tego, że np. mechanik myje ręce w herbacie, która za moment trafia do kartonika i do sprzedaży. Albo np. dosłownie chodzi się po opakowaniach, które potem są rozrywane i produkt jest wylewany do ponownej produkcji. Ale to wcale nie to jest najgroźniejsze dla zdrowia klientów. Proces produkcji pozwala na przyjęcie ze sklepu zwrotu towaru, który nie sprzedał się w odpowiednim czasie i po "odzyskaniu" zawartości jest pakowany ponownie. Oczywiście z nowym terminem przydatności - napisał w liście do MMSilesia pochodzący z Rudy Śląskiej Artur Gogulski, który przez 11 miesięcy pracował w fabryce Refresco Iberia.
Zgłosił sprawę kierownictwu, a następnego dnia stracił pracę.
Ponadto Polak usłyszał, że jeśli materiały przekaże do jakiegokolwiek medium w Hiszpanii, czy w Polsce, firma wytoczy mu proces.
Fabryka nie ma nawet adresu, a jedyna informacja, na jaką można natrafić w sieci to taka, że znajduje się na 206 kilometrze autostrady N-332. Gogulski przywołuje sytuacje, w których kierowcy TIR-ów nie potrafią tam trafić.
Do zakładu przyjeżdżają TIR-y z całej Europy, w tym z Polski.
Produkty tych samych marek, które widać w filmie wideo można znaleźć w sklepach sieci Lidl.
Gogulski twierdzi, że trafiają one także do sieci sklepów Biedronka.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?