26 lipca, po godz. 14.00 na ul. Makowskiej w Przasnyszu rozległ się potworny huk. Naczepa tira, który jechał od strony Warszawy w kierunku Szczytna, odczepiła się i rozpędzona uderzyła w zaparkowanego na poboczu fiata punto. Chwilę wcześniej wysiadła z niego Maria Rutkowska. Wysiadła, bo zawołała ją pięcioletnia córeczka. Gdyby nie to, pani Maria nie miałaby szans, by przeżyć uderzenie.
Maria Rutkowska do matki, pani Heleny, przyjechała z małą Darią.
- Córka często przyjeżdża, żeby pomóc w porządkach. Również mieszka w Przasnyszu. Miała już wyjeżdżać, wystawiła nawet samochód przed bramę. Myśleliśmy, że jest w środku auta, gdy to się stało - opowiada pani Helena.- Dopiero po chwili zrozumieliśmy, jakie miała szczęście. Kamień spadł nam z serca.
Na chwilę przed tym, gdy przyczepa staranowała punto, panią Marię zawołała córeczka.
- Poprosiła, żeby jeszcze wróciła z nią do domu po marchewkę i pomidory od babci. Więc córka wysiadła z samochodu, zdążyła podejść do domu - mówi Jankowska.
A potem słychać było huk. Z samochodu nie zostało wiele, wbił się w naczepę. W ciągu ułamków sekund został zepchnięty na sąsiednie podwórko. Naczepa tira wyhamowała kilkadziesiąt centymetrów od kolejnego domu, wyginając przy tym pręty ogrodzenia.
Więcej na ten temat przeczytasz w najbliższym papierowym wydaniu Tygodnika Ostrołęckiego.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?