Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Kierowca uciekł... Tylko Dawid i Krystian pomogli potrąconemu dziecku

(ec)
Do wypadku doszło przy ul. Matejki w Wyszkowie
Do wypadku doszło przy ul. Matejki w Wyszkowie Zdjęcie z miejskiego monitoringu
Z tłumu świadków wypadku, w którym kierowca potrącił na drodze dziecko, tylko dwaj szesnastolatkowie pospieszyli poszkodowanemu z pomocą.

Z jednej strony policja mówi o ich bohaterskiej postawie, a z drugiej strony o wyjątkowej znieczulicy innych ludzi, i zapowiada wyciągnięcie konsekwencji wobec tych, którzy obojętnie przeszli obok leżącego na ziemi poturbowanego chłopca.

Jest piątek, 18 stycznia, godz. 13.37. Ruchliwe wyszkowskie skrzyżowanie ulic I AWP, Matejki i Prostej. Miejski monitoring rejestruje czerwone seicento, które wyjeżdżając z ul. Prostej w Matejki, opuszcza skrzyżowanie na czerwonym świetle. Kierowca przyspiesza. Kilkadziesiąt metrów dalej jego auto z impetem uderza w dziecko, przechodzące przez jezdnię "na pasach". Chłopiec dosłownie przelatuje nad maską samochodu i upada na chodnik. Kierowca seicento ucieka z miejsca zdarzenia.
Sprawca wypadku nie jest jednak jedynym negatywnym bohaterem tej historii. Świadkami wypadku było co najmniej kilkanaście osób, przechodniów, kierowców, ale nikt z nich nie zareagował, nie pomógł leżącemu na ziemi dziecku. Nikt poza dwoma uczniami I klas Zespołu Szkół nr 2 i 3 w Wyszkowie, którzy pierwsi zaleźli się przy chłopcu, wezwali pomoc, zadbali o to, by dziecko nie leżało na zmarzniętej ziemi i o to, by o wypadku dowiedzieli się jego rodzice. To pozytywni bohaterowie tej historii: Dawid Gałązka i Krystian Grabowski.

***
12-letni Karol, uczeń Szkoły Podstawowej nr 2 w Wyszkowie, może mówić naprawdę o dużym szczęściu. Chłopiec został potrącony przez samochód, gdy wracał z lekcji do domu. Nie przebiegał przez jezdnię w niedozwolonym miejscu, lecz przechodził na drugą stronę po "pasach" na ul. Matejki. Nie spodziewał się, że zza ciężarówki, która stała w korku, oczekując na zmianę świateł na skrzyżowaniu, wyłoni się samochód. Seicento uderzyło w chłopca, ten dosłownie przekoziołkował w powietrzu i po kilku metrach upadł. Być może to, że żyje zawdzięcza dużej zaspie śniegu, która zneutralizowała siłę i skutki upadku.
- Gdyby spadł na chodnik, krawężnik, doznał urazu głowy, to zdarzenie mogłoby dla niego zakończyć się tragicznie - potwierdza Marta Gierlicka z Komendy Powiatowej Policji w Wyszkowie.
Piątoklasista doznał w wypadku złamania nogi. Po udzieleniu pomocy lekarskiej, mógł wrócić do domu. Jest na zwolnieniu lekarskim. Z pewnością on i jego rodzina potrzebują czasu, żeby otrząsnąć się z doznanego szoku.
- Syn nie chce słyszeć ani rozmawiać o tym, co się stało. Wyrzucił gazety, nie chce czytać wiadomości w internecie. To się na nim bardzo odbiło - przyznaje Iwona Szewczyk, mama Karola.
Gdy syn zadzwonił do niej z miejsca wypadku i powiedział, że samochód go potrącił, w pierwszej chwili pomyślała, że chłopak może gdzieś przebiegał przez jezdnię. Choć z drugiej strony zawsze jest taki rozsądny. Nigdy nie idzie na skróty, tylko zawsze do przejścia dla pieszych. Nie sądziła, że do wypadku doszło właśnie na "pasach".
- I to nie było zwykłe potrącenie… - mówi pani Iwona. - Gdy zobaczyłam film z monitoringu, przeżyłam największy szok. Ale wiem z policji, że to nie była wina Karola.
- Mamo, ja się rozejrzałem. Widziałem tylko dostawczy samochód, tamtego nie widziałem, nie widziałem, że nadjeżdża - to były pierwsze słowa Karola, gdy matka rozmawiała z nim po wypadku. Potem dodał tylko, że boli go noga i nie chce więcej o tym rozmawiać.
Szok przeżyli także szkolni koledzy Karola. Dyrekcja szkoły jeszcze przed feriami zwołała specjalny apel, którego głównym tematem było bezpieczeństwo m.in. na drodze.

***
Pewnie to wiedza płynąca z takich profilaktycznych lekcji i zajęć organizowanych w szkołach, pewnie wychowanie wyniesione z domu, a może po trosze spontaniczny odruch. Trudno dziś przesądzić, co zaważyło na tym, że pierwszymi i początkowo jedynymi, którzy ruszyli z pomocą potrąconemu chłopcu, byli dwaj 16-latkowie. Dawid Gałązka, uczeń I kl. Technikum Pojazdów Samochodowych w Zespole Szkół nr 2 oraz Krystian Grabowski, uczeń I kl. Technikum Ekonomicznego w Zespole Szkół nr 3. Z Krystianem był również kolega z klasy, Damian Kulesza.
- Oni jako jedyni spośród wielu przechodniów i kierowców, którzy byli świadkami wypadku, zatrzymali się i pomogli poszkodowanemu - potwierdzają policjanci.
Chłopcy wracali ze swoich szkół do domu. Dawid i Krystian znają się, więc na chwilę zatrzymali się, aby porozmawiać. Wypadek wydarzył się niemal na ich oczach.
- Widziałem, jak ten dzieciak w powietrzu leciał - mówi Dawid.
Nie zastanawiali się ani chwili. Podbiegli do chłopca, który leżał na ziemi, w rejonie skrzyżowania ul. Matejki z Nadgórzem.
- Zapytałem, czy nic mu nie jest. Powiedział, że boli go noga - relacjonuje Dawid. - Nie chciałem go ruszać, bo bałem się, że może mieć jakieś urazy. Kolega podłożył mu plecak, żeby chłopiec nie leżał na ziemi. Rozładował mi się telefon, więc Krystian ze swojego zadzwonił po karetkę.
Krystian dzwonił pod nr 112. Pierwszy zgłoszenie odebrał dyżurny policji, który na miejsce wysłał radiowóz i wezwał pogotowie ratunkowe. 16-latkowie poinstruowali też młodszego kolegę, aby zadzwonił do rodziców i poinformował ich o tym, co się stało.
- To było spontaniczne. Miałem zostawić dziecko i pójść sobie? - pyta Krystian Grabowski. - Każdy powinien tak się zachować.…
Ale nie każdy tak się zachował.
- Większość kierowców pojechała - przyznaje Dawid.
- Było tylu kierowców. Nikt nie zareagował - potwierdza Krystian.

***
Szok - to tym, tłumaczy swoją reakcję sprawca wypadku, 17-letni uczeń sąsiadującego z SP nr 2 przez płot Zespołu Szkół nr 3.
- Bardzo dobry uczeń, grzeczny dzieciak, nie sprawiał nam żadnych problemów. Może go to przerosło, stchórzył… - charakteryzuje 17-latka dyrektor ZS nr 3 Elżbieta Michalik.
Po potrąceniu przechodnia, nawet nie zdejmuje nogi z gazu, odjeżdża, pozostawiając ofiarę bez pomocy. Krąży autem po pobliskim osiedlu domów jednorodzinnych, wreszcie przyjeżdża na szkolny parking i zostawia tam samochód. Spotyka kolegę. Zamierza chyba iść na lekcje. Dostrzega jednak umundurowanych policjantów, którzy już szukają sprawcy wypadku. Podchodzi.
- Proszę pana, tam był wypadek. To ja kierowałem tym samochodem… - to jego pierwsze słowa i jednocześnie przyznanie się do winy.
Potem zeznaje policjantom, że w tym czasie sms-ował z kolegą.
- Odebrał czy wysyłał sms-a, wjeżdżając na skrzyżowanie, nie pamiętał dokładnie, ale na pewno komunikował się telefonicznie z kolegą chwilę przed wypadkiem - relacjonuje policjant, który jako pierwszy był na miejscu zdarzenia i przesłuchiwał chłopaka.
Pytany o to, dlaczego uciekł z miejsca wypadku, odpowiada, że był w szoku. Zbadano jego trzeźwość. Wynik był negatywny. Ale na jaw wyszedł fakt, że 17-latek w ogóle nie powinien był siedzieć za kierownicą samochodu. Nie ma do tego uprawnień.
- Ma kategorię B1, a więc nie powinien jeździć takim samochodem. Dziwne, że jego ojciec sam dawał mu ten samochód - mówią policjanci.
W kilka dni po wypadku ojciec chłopaka został ukarany mandatem za udostępnianie samochodu osobie nieposiadającej uprawnień do kierowania nim.
Ważną role w tej historii odegrał miejski monitoring, dzięki któremu policjanci tak szybko ustalili i zatrzymali sprawcę. Pomogły też zeznania świadków, którzy zapamiętali kolor i markę oraz charakterystyczne elementy karoserii samochodu. Wskazali również, w którym kierunku odjechał. To doprowadziło policjantów na parking ZS nr 3, gdzie sprawca zaparkował auto z rozbitym reflektorem. Wiedzieli już, że może on znajdować się na terenie szkoły lub w jej okolicach. To się potwierdziło. 17-latek jest uczniem II klasy. Przeżył to, co się stało.
- Wiem od jego mamy, że chłopak jest w bardzo złym stanie, być może jemu też potrzebna będzie pomoc - mówi dyrektor szkoły.
Po złożeniu zeznań, w których przyznał się do spowodowania wypadku, młody wyszkowianin został zwolniony do domu. Odpowie za nieumyślne spowodowanie wypadku i ucieczkę z miejsca przestępstwa bez udzielenia pomocy ofierze. Dodatkowo zostanie pociągnięty do odpowiedzialności za jazdę samochodem bez uprawnień. Z pewnością zostanie mu zatrzymane posiadane prawo jazdy kat. B1.

***
Policja rozważa także pociągnięcie do odpowiedzialności widocznych na nagraniu z monitoringu świadków wypadku, którzy nie udzielili jego ofierze pomocy. Nagranie jest obecnie analizowane pod tym kątem.
- Kierowcy białego busa, który wyjeżdżał z ul. Nadgórze, to dziecko spadło dosłownie przed maskę, o mało sam go nie najechał, a jednak nie zatrzymał się, nie zareagował - mówią oburzeni policjanci.
"Znieczulica" - to najczęściej słyszane w ostatnich dniach na komendzie słowo w odniesieniu do piątkowego wypadku przy ul. Matejki. Za nieudzielenie pomocy ofierze wypadku grozi nam nawet do 3 lat więzienia.
- Kierowca obligatoryjnie traci prawo jazdy, jest też przewidziana kara grzywny - mówi Zenon Osowiecki, naczelnik wyszkowskiej "drogówki".

***
Policja jednak nie ogranicza się tylko do ścigania i karania antybohaterów opisanych wydarzeń z 18 stycznia. Docenia postawę dwóch szesnastolatków, którzy wykazali się wyjątkową empatią i profesjonalizmem, niosąc pomoc potrąconemu przez samochód 12-latkowi.
- Mamy tutaj do czynienia z młodymi chłopakami, których zachowanie było czymś naprawdę wielkim. To są bohaterowie - mówi o Dawidzie Gałązce i Krystianie Grabowskim rzecznik wyszkowskiej komendy.
23 stycznia funkcjonariusze odwiedzili szkoły, w których uczą się chłopcy i spotkali się z nimi, ich kolegami, wychowawcami i dyrektorami.
- Chcemy pokazać to, jaka panuje niewrażliwość i to, że powinniście być dumni ze swoich kolegów. Oni pomogli obcej osobie, ale możecie mieć pewność, że gdyby komukolwiek z was coś się stało, możecie na nich liczyć - mówiła Marta Gierlicka.
W imieniu komendanta przekazała obydwu chłopcom listy gratulacyjne ze słowami uznania za okazanie wzorowej postawy i pomocy poszkodowanemu w wypadku drogowym dziecku.
- Wrażliwość i właściwa reakcja zasługują na szczególny szacunek, wyróżnienie i uznanie. Są też niewątpliwie postawą godną do naśladowania, również przez nas, dorosłych. Życzę, aby ta bezinteresowna postawa i szlachetna pomoc drugiemu człowiekowi, towarzyszyła w Twoim życiu - napisał komendant Adam Krzemiński.
Chłopcy otrzymali od swoich kolegów brawa na stojąco.
- To musimy zmienić gospodarza klasy - żartowali do wychowawcy, Adam Szczęsnego, koledzy Dawida, dumni z jego postawy.
Nauczyciele i koledzy obydwu chłopców podkreślają ich skromność.
- Nie chwalił się, ale my wiemy, że zrobił coś wyjątkowego - mówią o Dawidzie uczniowie Technikum Pojazdów Samochodowych.
- Cieszymy się, że mamy takiego bohatera - mówiły o swoich podopiecznych dyrektorki obydwu szkół: Grażyna Kalinowska i Elżbieta Michalik.
- Jestem dumna - powiedziała natomiast do Krystiana jego wychowawczyni, Lidia Błachnio. - Krystian jest bardzo koleżeński, niezwykle uspołeczniony, budzi szacunek u rówieśników - dodała.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na to.com.pl Tygodnik Ostrołęcki