Pięć tygodni po katastrofie prezydenckiego TU-154M, przyparty do muru szef MSWiA Jerzy Miller przyznaje po publikacji Naszego Dziennika, że polscy oficerowie Biura Ochrony Rządu byli "jednymi z pierwszych", którzy dotarli do miejsca upadku maszyny na lotnisku Siewiernyj - podaje sobotni ND.
Jakie jeszcze informacje ukrywa przed opinią publiczną rząd? - pyta gazeta.
BOR potwierdza, że oficerowie biura rozpoznali i zabezpieczyli ciało prezydenta tuż po katastrofie. Ale jednocześnie zapewnia, że nie użyli oni broni.
Zdaniem ND, wszystko wskazuje jednak na to, że tylko dzięki determinacji funkcjonariuszy BOR ciało prezydenta Lecha Kaczyńskiego nie zostało wywiezione do Moskwy.
Czytaj też:
Tajemnica nadal bez wyjaśnienia. Ale jeśli nie strzelał BOR, to kto? (wideo)
Nasz Dziennik zauważa także, że jeszcze przed konferencją szefa BOR gen. Janickiego, minister Miller mówił o zabezpieczeniu trzech ciał, które nie miały być przewożone do Moskwy.
Czyje to były ciała i dlaczego ostatecznie nie przetransportowano ich bezpośrednio do Polski? Nie wiadomo.
Nasz Dziennik pisze też, że Biuro Ochrony Rządu odmówiło jej kontaktu z oficerami, którzy byli na miejscu katastrofy.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?