Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Po raz piąty Brazylia, czy po raz czwarty Niemcy? ? oto jest pytanie.

Piotr WOŁOSIK, Jokohama
W niedzielę o godzinie 13 na stadionie w japońskiej Jokohamie rozpocznie się finał XVII Piłkarskich Mistrzostw Świata. Czy wspaniały, niemiecki bramkarz ? Oliver Kahn powstrzyma atak Ro?Ri?Ro (Ronaldo, Rivaldo, Ronaldinho). Mecz poprowadzi Włoch Pierluigi Collina

Historia Mundialów jest przewrotna. Brazylijczycy i Niemcy sześciokrotnie stawali do decydującej walki o Puchar Świata, ale nigdy nie przyszło im się zmierzyć w finałowej potyczce! W końcu stanie się to w niedzielne popołudnie.
Tylko raz w powojennych mistrzostwach, w 1978 roku zabrakło w finale jednej z tych ekip.
? Nie będę namawiać moich piłkarzy do tego, by zabijali się o zwycięstwo ? mówi Luiz Felipe Scolari, trener Brazylii. Ale ?Wielki Phil" ? jak go nazywają w rodzinnym kraju sam nie może być pewny życia, jeśli przegra finał. Już przed wyjazdem na mistrzostwa do Korei i Japonii został pobity przez fanów ?Kanarków", gdy w ogłoszonym składzie zabrakło bożyszcza kibiców ? Romario. ?Jeśli Scolari nie wywalczy tytułu, to w samolocie naszej ekipy wracającej z mundialu będzie jedno wolne miejsce. Zgadnijcie czyje?" ? retorycznie pytali dziennikarze brazylijskich gazet.
Scolari rozpoczął dowodzenie reprezentacją w czerwcu ubiegłego roku i dosłownie rzutem na taśmę wprowadził Brazylię do mistrzostw. Teraz mija rok jego pracy, a Brazylia gra w finale.
? W tej chwili mogę powiedzieć jedno. Od poniedziałku jestem bezrobotnym człowiekiem, niezależnie od tego, czy zdobędziemy Puchar Świata czy nie. Równo z końcowym gwizdkiem finału wygasa mój kontrakt z federacją. Nikt nie pytał mnie o przedłużenie. I bardzo dobrze. Pragnę odpoczynku w swoim domu z rodziną lub dłuższe wakacje ? deklaruje 52-letni Scolari. Za długo nie odpocznie. Już wydzwaniają do niego kluby z włoskiej ekstraklasy. We Włoszech powinien czuć się dobrze. Stamtąd pochodzą jego rodzice.

Rok poprzedzający mistrzostwa, a może i nieco dłużej brazylijski futbol toczył szalony kryzys, bardzo podobny do tego, który przeżywali... Niemcy. Nikt nie poruszał tych dwóch jedenastek, gdy szła dyskusja o faworyta mundialu. Francja, Argentyna, Włochy ? owszem, ale nie Brazylia ani tym bardziej Niemcy. ? Musimy namęczyć się, jak w poprzednich meczach, by podjąć walkę z Brazylią. Walczymy o tytuł, a ja dodatkowo o koronę króla strzelców. Mam bardzo dobrych przeciwników ? Ronaldo i Rivaldo, lecz uważam, że to wygram, cha, cha! ? mówił Miroslav Klose, napastnik Niemiec. Strzelił on pięć goli, tyle samo, co Rivaldo i o jedną bramkę mniej niż Ronaldo.
?Miro" narzeka na bolącą kostkę, co jest największym zmartwieniem trenera Rudi Voellera. Drugi kłopot z którym musiał poradzić sobie niemiecki szkoleniowiec to wytypowanie zawodnika na pozycję rozgrywającego, w zastępstwie pauzującego za żółte kartki ? Michaela Ballacka (zwycięskie gole w meczu ćwierćfinałowym z USA i półfinałowym z Koreą). ? Bardzo będzie brakowało nam Michaela, bo prezentował się doprawdy świetnie, ale uważam, że w naszej drużynie są godni następcy, którzy nie zagrają gorzej, niż on ? ma nadzieję Klose. Ballacka zastąpi najprawdopodobniej pomocnik Bayernu Monachium ? Jens Jeremies.
Niemcy mają więc straty, zaś humor poprawił się trenerowi Scolariemu. Po pauzie za czerwoną kartkę w spotkaniu z Anglią wróci do składu wyrastający na gwiazdę mistrzostw ? Ronaldinho. FIFA wymierzyła mu karę jednego meczu za rzekome, brutalne zagranie nakładką wobec Anglika ? Dany'ego Millsa. Arbiter pomylił się, a Mills z rozbrajającą szczerością przyznał po meczu, że Ronaldinho (w tłumaczeniu: ?Mały Ronaldo") nie powinien nawet obejrzeć nawet żółtego kartonika.
Decydujące starcie poprowadzi najsłynniejszy chyba obecnie arbiter ? Pierluigi Collina. Zasłynął on z kilku wpadek (mecz podczas EURO '2000 Czechy ? Holandia), dość oryginalnego wyglądu i reklam firmy Adidas. Co by jednak nie powiedzieć arbiter z niego solidny. Collinie pomagać będą na liniach Anglik ? Philip Sharp (hobby ? boks tajski...) i Szwed Leif Lindberg.
? Jestem dumny, pewnie tak jak i moi rodacy, że na stadionie powiewać będzie włoska flaga. Sędziować finał mistrzostw ? to nie do wiary ? cieszył się łysy jak kolano Włoch. Zapytany o zabawną historią z kariery opowiada: ? Podczas Igrzysk Olimpijskich w Atlancie sędziowałem w Miami mecz kobiet Chiny ? USA. Po spotkaniu każda z chińskich zawodniczek chciała zrobić ze mną zdjęcie, nawet te kontuzjowane. Wszystko trwało kilka minut, a na trybunach 40 tysięcy kibiców czekało na mecz Brazylii. No i przez te zdjęcia opóźniliśmy to spotkanie ? wspomina. Collina ma superważne zadanie, a mianowicie zabicie smrodu pozostawionego przez jego kolegów po fachu, którzy popełnili sporo, istotnych błędów, z których największym oszustwem było ?doprowadzenie za rączkę" do półfinału współgospodarzy z Korei Południowej.

Niemieccy piłkarze nie są zbyt rozmowni. Bramkarz Oliver Kahn zawsze zastrzega przed pytaniami dziennikarzy, że można porozmawiać z nim tylko na dwa tematy ? o meczu i mistrzostwach. Inne zapytania lekceważy. Między innymi to jest powodem ostrego konfliktu niemieckich żurnalistów i piłkarzy. Kahn i Ballack kandydują do najbardziej, indywidualnej, prestiżowej nagrody mistrzostw ? ?Złotych Butów". Ale tylko ?King Kong", jak nazywają w Niemczech Kahna ma szansę otrzymać to trofeum, bo przecież w najważniejszym spotkaniu mistrzostw Ballacka zabraknie. Wśród dziesięciu nominowanych jest aż czwórka Brazylijczyków: Ronaldo, Rivaldo, Ronaldinho oraz Roberto Carlos. Zwycięzcę poznamy we wtorek, ale triumfatora finału już zna brazylijski szkoleniowiec ? Carlos Alberto Parreira trener mistrzowskiej jedenastki z 1994 roku. ? Żaden kraj nie może w tej chwili pochwalić się tyloma indywidualnościami, co my. Niemcy nie mają zadania powstrzymania jednego zawodnika. Ich jest czterech i nie sądzę, że jeden Kahn może dać temu radę ? stwierdził Parreira, mając na myśli tercet nominowanych.
Kahn wciąż ma na koncie jednego, przepuszczonego gola w meczu przeciwko Irlandii. ? To według mnie najlepszy zawodnik turnieju i jego gwiazda może w pełni zabłysnąć w niedzielnym finale ? uważa Sepp Maier, mistrz świata z 1974 roku, obecnie trener bramkarzy w reprezentacji. Mało kto jednak daje wiarę w jego słowa. Większość ekspertów stawia, że Kahna pokona Ronaldo, który ma dopiero 25 lat i bierze udział już w trzecim mundialu. W 1994 roku, jako 17-letni młokos nie zagrał ani minuty i tylko pomagał cieszyć się z tytułu starszym kolegom. We Francji wszystko wyglądało jak należy aż do finału. Brazylia poległa jednak 0:3, a wokół Ronaldo rozpętała się burza. Podobno w szatni doznał zapaści nerwowej, bo mimo urazu musiał grać. Wypadł fatalnie. ?Ten koszmar z Francji zakończy się w Japonii" ? napisał jeden z dziennikarzy i chyba warto mu uwierzyć. Ronaldo cieszy się z gry, strzela gole, uśmiech nie znika z jego twarzy.

Na niedzielny finał ma przylecieć z Niemiec około 3 tysięcy kibiców. Za to większego, niż dotychczas dopingu ze strony swoich rodaków nie mogą spodziewać się piłkarze Brazylii. Lot z Rio de Janeiro, z niewielkimi przerwami zajmuje 30 godzin. Śpiewów brazylijskich kibiców reprezentanci ?Canarinhos" mogli posłuchać w trakcie projekcji filmu, który dla odprężenia i jeszcze większej, niż dotychczas mobilizacji zaprezentował im trener Scolari.
Mistrzostwa w Japonii ominęły stolicę ? Tokio, ale jej mieszkańcy nie mają problemu z dostaniem się do oddalonej o zaledwie 30 kilometrów Jokohamy. Ale na dobrą sprawę trudno stwierdzić, gdzie kończy się Tokio, a zaczyna Jokohama. Narzekano, że klimatu mundialu nie sposób było poczuć w Korei. Jeszcze gorzej sprawa ma się z Japonią, gdzie futbol jest jeszcze mniej popularny. Tu mistrzostwa przestały kogokolwiek obchodzić. ? Atmosfera była sztucznie podtrzymywana, gdy grali nasi reprezentanci, lecz kiedy odpadli wszystko zupełnie klapnęło. Teraz znów liczy się jedynie nasz ukochany baseball oraz NBA i choć sezon dawno się zakończył mecze najlepszej, koszykarskiej ligi nadal są odtwarzane w telewizji ? wyjaśnił japoński kibic. Nawet nie słyszał, że japońskich piłkarzy być może będzie szkolić Francuz Aime Jacquet, który cztery lata temu święcił ze swoimi podopiecznymi mistrzowski tytuł.
Japończycy powrócili do swojego ulubionego zajęcia ? pracy. Tłumy ?garniturowców" tłoczą się w metrze, ale stacja w portowej Jokohamie, na której należy wysiąść, by dostać się na stadion zieje pustką. Wczoraj wieczorem, w biurze prasowym byłem ja i dwójka kolegów. Kolosalny obiekt mieszczący 70 tysięcy widzów wygląda smętnie na tle betonowego osiedla. O mistrzostwach przypomniał koncert trzech tenorów. Placido Domingo, Jose Carreras i Luciano Pavarotti dali w czwartkowy wieczór koncert z okazji mistrzostw. Kochający muzykę klasyczną Japończycy, przynajmniej w ten sposób uczestniczyli w wydarzeniu choć troszkę związanym z mundialem. Yokohama Arena ledwie mogła pomieścić chętnych. Trójka wielkich śpiewaków, która uświetniała trzy poprzednie MŚ po raz czwarty i ostatni dała popis przy okazji futbolowego święta. Japończykom nie grozi więc, że umrą z emocji podczas finału. Najczęściej zdarza się im to z przepracowania.
Statystyka przemawia zdecydowanie za Brazylią. W pierwszej potyczce obu reprezentacji (1963 rok) Niemcy przegrali w Hamburgu 1:2, w ostatniej (1999 rok, Puchar Konfederacji) nasi zachodni sąsiedzi otrzymali lanie 0:4. Ogółem Brazylia wygrał 10 razy, przegrała trzykrotnie. Cztery starcia zakończyły się remisami.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na to.com.pl Tygodnik Ostrołęcki