Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Policjant z kumplami okradał jak Janosik

Redakcja
sxc.hu
Policjant wpadł na pomysł, jak szybko się wzbogacić: okradać… podejrzanych o przestępstwa

Tak patrząc z innej strony, to my nic złego nie robiliśmy. To byli przecież przestępcy i mieli pieniądze z nielegalnych źródeł, a prawdziwa policja nie mogła ich złapać - tak w pewnym momencie śledztwa powiedział prokuratorowi Jan Włodzimierz S., jeden z oskarżonych w procesie grupy przestępczej, która specjalizowała się w okradaniu ludzi podszywając się pod policjantów.

Policjant na ławie oskarżonych

Jeden z nich podszywać się nie musiał. Bo był prawdziwym policjantem Komendy Powiatowej Policji w Ostrowi Mazowieckiej! Artur S. 44-latek z Ostrowi Mazowieckiej w policji służył od 23 lat - w wydziale kryminalnym. Policjantem przestał być w kwietniu zeszłego roku, kiedy został - wraz z innymi członkami grupy - zatrzymany po ich ostatniej "akcji" - w Sokółce w województwie podlaskim.

O tej sprawie pisaliśmy krótko po zatrzymaniu przestępców. Teraz przed ostrołęckim Sądem Okręgowym ruszył ich proces. Głównym oskarżonym jest właśnie były policjant Artur S. Obok niego na ławie oskarżonych zasiada jeszcze czterech innych mężczyzn - przywołany wyżej 53-letni rencista Jan Włodzimierz S. i trzej dużo młodsi mężczyźni: 26-letni Arkadiusz W. (pracował jako ochroniarz), 25-letni Łukasz M. (nie pracował) oraz 24-lettni Piotr Z. (pracował dorywczo w warsztacie samochodowym). Większość z nich to mieszkańcy Ostrowi Mazowieckiej i okolic.

Policja cały czas poszukuje jeszcze jednego podejrzanego - Arkadiusza Ż. a w sprawie przewija się jeszcze jedna osoba, której personaliów organom ścigania nie udało się ustalić. W cały przestępczy proceder zamieszanych było więc, co najmniej, siedem osób. Szefem grupy i - jak wynika z wyjaśnień Jana Włodzimierza S. - pomysłodawcą przestępczego procederu miał być były aspirant policji Artur S.

Na wszystkich zasiadających obecnie na ławie oskarżonych ciążą poważne zarzuty i dotyczą kilku artykułów kodeksu karnego. Chodzi m. in. o art. 286 czyli "doprowadzenie innej osoby do niekorzystnego rozporządzenia własnym lub cudzym mieniem za pomocą wprowadzenia jej w błąd". Oskarżeni odpowiadają także za udział w zorganizowanej grupie przestępczej (art. 258 kk). Ale i to nie wszystko - także za jedną z najcięższych zbrodni - rozbój z użyciem niebezpiecznego narzędzia.

Wchodzili z lewymi nakazami

Tego przestępstwa mieli się dopuścić raz - w pewnym sensie było to wyjątkowe, pozostałe przestępstwa opisane w akcie oskarżenia miały inny charakter. I niemal identyczny scenariusz.

Na czym to polegało? Otóż na organizowaniu, jak sami to określali "przeszukań". Bynajmniej nie u przypadkowych osób. Ofiarami przestępców były osoby, jak to zostało ujęte w akcie oskarżenia "pozostające w zainteresowaniu organów ścigania w związku z prowadzoną przez nich nielegalną działalnością": handlem papierosami bez polskich znaków akcyzy, handlem narkotykami ale także podrabianiem pieniędzy.

Wiedza o takich osobach pochodziła od Artura S. Zdobywał ją oczywiście jako policjant. Artur S. miał nie tylko "typować" takie osoby, ale także podrabiać prokuratorskie postanowienia - o przeszukaniu i żądaniu wydania rzeczy. Jak wynika z aktu oskarżenia Artur S. miał takie dokumenty (i wiedzę) przekazywać Janowi Włodzimierzowi S., a ten z kolei - Arkadiuszowi W.

Dwa razy im się nie udało

A Arkadiusz W., zamiennie z: Łukaszem M., Piotrem Z., Arkadiuszem Ż i jeszcze jedną nieustaloną osobą dokonywali "przeszukań" zabierając swoim ofiarom pieniądze i telefony komórkowe. Artur S. i Jan Włodzimierz S. mieli w tym czasie "obserwować i zabezpieczać" takie fikcyjne przeszukania. Po wszystkim dzielili się zrabowanymi pieniędzmi po równo.

Prokuratura postawiła oskarżonym zarzuty dotyczące czterech takich rabunków: w Żochowie (powiat ostrowski), Zieleńcu (powiat węgrowski), Ostrowi Mazowieckiej i Sokółce (województwo podlaskie) oraz dwóch usiłowań. W Nieskórzu i Bieli (powiat ostrowski) przestępcy nie weszli do domów - w jednym przypadku niedoszła ofiara zorientowała się, że ma do czynienia z fałszywymi policjantami, w drugim - zostali spłoszeni przez sąsiadów.

W sumie mieli zabrać z "przeszukiwanych" mieszkań ponad 50 tys. zł i kilka telefonów komórkowych.
Dużo większy łup (ponad 60 tys. zł) przestępcy wynieśli z domu Janusza P. z Ostrowi Mazowieckiej - tam dokonać mieli rozboju. W tym przypadku, jedynym, użyli przemocy - zranili nożem i pobili właściciela. Jego i jeszcze jednego mężczyznę przebywającego wówczas u Janusza P. zamknęli też w piwnicy.
W toczącym się właśnie procesie Janusz P. jest oskarżycielem posiłkowym.

Chce siedzieć cztery i pół roku

Na ubiegłotygodniowej rozprawie został odczytany akt oskarżenia zawierający opisy wymienionych wyżej przestępstw, dokonanych między 12 lutego a 16 kwietnia zeszłego roku. Właśnie 16 kwietnia przestępcy zostali zatrzymani bezpośrednio po ostatnim z "przeszukań" - tym w Sokółce.

Po odczytaniu przez panią prokurator z Białegostoku (sprawę prowadziła tamtejsza prokuratura ze względu na miejsce popełnienia ostatniego z przestępstw) przyszedł czas na składanie wyjaśnień przez oskarżonych.

Ani Jan Włodzimierz S., ani Arkadiusz W., ani Łukasz M, ani Piotr Z. wyjaśnień przed sądem nie składali. W przypadku trzech ostatnich niewiele powiedziały też odczytane przez sędziego ich wyjaśnienia ze śledztwa - bo po prostu za wiele w nim nie powiedzieli. Przed sądem jednak częściowo przyznali się do stawianych im zarzutów - Łukasz M. i Piotr Z. do udziału w jednym "przeszukaniu", a Arkadiusz W. do - jak to określił - większości zarzutów. Nie przyznał się jednak do udziału w rozboju i do udziału w zorganizowanej grupie przestępczej.

Jan Włodzimierz S. nie tylko przyznał się, ale także wystąpił o dobrowolne poddanie się karze. Taki wniosek został ustalony z prokuraturą, a wyrok, któremu oskarżony chce się poddać wcale nie jest niski - łącznie to 4 lata i 6 miesięcy pozbawienie wolności. Póki co, sąd nie zdecydował czy skazać Jana Włodzimierza S. na taką karę.

Raczej nagroda nam się należy

S. także nie składał wyjaśnień przed sądem. Na sali rozpraw zostały odczytane te, które złożył w śledztwie. Te też nie są jednak ani obszerne, ani spójne - S. wielokrotnie je zmieniał i zasłaniał się "bardzo poważnymi problemami z pamięcią".

S. wyjaśniał w śledztwie, że pomysł całego procederu był autorstwa Artura S. - byłego policjanta z Ostrowi. Sam S. zna go od ponad 20 lat i był swego rodzaju pośrednikiem między nim a Arkadiuszem W., który zorganizował grupę "młodych chłopaków" dokonujących "przeszukań". Z wyjaśnień S. wynika, że ci ostatni mogli nawet nie wiedzieć, że Artur S. jest policjantem. Miało to ubezpieczyć go przed ewentualną odpowiedzialnością.

Kryptonim... Janosik
S. powiedział nawet w pewnym momencie przesłuchań w prokuraturze, że zatrzymani (dziś oskarżeni) "powinni raczej dostać jakąś nagrodę, bo [ich ofiary] to byli przecież przestępcy".

Może nie aż taki stosunek do całej sprawy miała policja, która namierzyła i zatrzymała przestępczą grupę, ale trzeba przyznać, że ktoś popisał się przy tej pracy poczuciem humoru. Działania operacyjne prowadzone w tej sprawie objęte zostały kryptonimem... "Janosik"!

Co sam "Janosik" czyli Artur S. miał do powiedzenia przed sądem - tego niestety się nie dowiemy. Na wniosek obrończyni głównego oskarżonego sąd utajnił tę część procesu, podczas której miał on składać wyjaśnienia. Powód? Mogły one zawierać informacje dotyczące operacyjnych działań policji, które powinny - zdaniem sądu - pozostać tajne.

Artur S. oczywiście nie jest już policjantem - po zatrzymaniu został wydalony ze służby.
- To było dla mnie, ale chyba także dla wszystkich funkcjonariuszy, bardzo duże zaskoczenie - mówił nam o sprawie, jeszcze w zeszłym roku, po zatrzymaniu członków grupy insp. Andrzej Choromański, ówczesny komendant powiatowy policji w Ostrowi Mazowieckiej. - To stary gliniarz, chyba tylko ja w komendzie mam dłuższy staż od niego. Był oceniany jako bardzo dobry i sprawnie działający policjant. Do tej pory nie zdarzyło się, żeby policjantowi z naszej komendy postawiono zarzut udziału w zorganizowanej grupie przestępczej. To jednak co innego niż na przykład wzięcie łapówki.Do sprawy procesu Artura S. będziemy wracać.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na to.com.pl Tygodnik Ostrołęcki