Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Lucynów Duży. Takich strat nie spodziewał się nikt

Redakcja
Byli w trakcie remontu. Nawałnica zerwała im dach. - Teraz wszystko musimy zaczynać od początku...
Lucynów Duży. Takich strat nie spodziewał się nikt

Szalejące w całym kraju burze i nawałnice nie oszczędziły i naszego regionu. Mazowsze odczuło to bardzo mocno, strażacy interweniowali blisko 2 tysiące razy, a prądu nie miało ok. 280 tysięcy ludzi. Ucierpiał także Lucynów Duży w gminie Wyszków, gdzie mieszkańcy mówią o wirze wiatru, który porwał dachy z pięciu domów mieszkalnych, usytuowanych w sąsiedztwie. Uszkodzone zostały też dachy dwóch innych budynków.

Przez okno widziała, jak na ulicę leci dach

Przejeżdżając w ubiegłym tygodniu przez Lucynów Duży, o wichurze przypominały niebieskie folie na dachach oraz niebieski kontener na eternit i gruz. W obliczu nieszczęścia obiecana przez urzędników gminnych pomoc należy się wszystkim, jednak najbardziej los skrzywdził Krystynę Sadlik, samotnie mieszkającą wdowę.

Wyjątkowo dotkliwie ją doświadczył w przeciągu zaledwie kilku miesięcy. 10 maja zmarł jej mąż. Trzy tygodnie później syn wziął ślub i rozpoczął remont na piętrze rodzinnego domu, gdzie planowali zamieszkać z żoną. 19 lipca przyszedł żywioł i zniszczył cały budynek - od góry aż po samą piwnicę.

- Mam nadzieję, że Pan Bóg dopomoże wytrzymać ten ciężki okres, że oszczędzi mi kolejnych cierpień, bo człowiek potrafi znieść wiele, ale tu jedna tragedia za drugą. Muszę jakoś żyć dalej, jaki mam inny wybór? - rozkłada bezradnie ręce Krystyna Sadlik pokazując to, co się stało z jej domem. Niegdyś piękny i tętniący życiem, teraz przypomina budynek w surowym stanie, zastawiony różnymi meblami. Do czasu zakończenia remontu, jej syn zamieszkał wraz z żoną w Rząśniku. Była więc sama w domu, kiedy przyszła burza.

- Pozamykałam drzwi i nagle zrobiło się ciemno - wspomina 56-letnia kobieta. - Wyjrzałam przez okno, a drewniane ławki dosłownie "zaczęły biegać" po podwórku. Pobiegłam do drugiego okna i zobaczyłam, jak na ulicę kawałek po kawałku leci mój dach. Niektóre elementy pofrunęły kilkaset metrów dalej, do sąsiadów.

Ludzie przybiegli z pomocą

Kiedy wiatr ustąpił, ale wciąż jeszcze padał obfity deszcz, z pomocą przybiegli sąsiedzi, w tym także strażacy mieszkający nieopodal.

- Dach zerwało z obu stron. Niedaleko komina była klatka schodowa, którą woda wdarła się na wszystkie piętra. Woda była po kolana, każdy chwytał w ręce co się da i ratował przed zalaniem - opowiada ze wzruszeniem pani Krystyna. - Nie spałam całą noc, byli u mnie urzędnicy, psycholog, wszystkim obiecują pomoc, ale na razie jak dla nas to tylko obietnice. Musimy czekać cierpliwie, bo nie wiemy kiedy możemy na coś liczyć. Podłogi, wykładzina, tapety ze ścian - musieliśmy pozrywać. Wszystkim chciałabym bardzo podziękować, sąsiadom, strażakom, którzy zjawili się na miejscu od razu i pomagali mi całą noc ratować dobytek. Za to, że nie pozostawili mnie samej sobie serdecznie dziękuję - dodaje.

Dom pani Krystyny był ubezpieczony. Nie wie jeszcze na jaką kwotę odszkodowania może liczyć, ale z pewnością będzie to za mało na przywrócenie poprzedniego stanu. Wskazuje na zniszczony dach mówiąc, że to od niego trzeba zacząć, by kolejne deszcze nie wyrządziły jeszcze większych szkód. Ciężar robót weźmie na siebie syn pani Krystyny, robiąc to po godzinach swojej pracy. Na ile zdążą przed zimą, i na ile będzie ich stać - tyle zrobią. W ciężkiej sytuacji jest też inna rodzina. Młode małżeństwo zagodpodarowało budynek gospodarczy na mieszkalny. Wyremontowany, pachnący jeszcze farbą, został kompletnie zalany i zniszczony.

- Nie zdążyliśmy dokończyć remontów, bo wiatr zerwał cały dach i teraz wszystko musimy zaczynać od początku - mówi Bożena Falba, która mieszkała tam z córką i zięciem. - Chcę podziękować wszystkim sąsiadom, rodzinie, strażakom, którzy pomagali nam przez całą noc.

Władze gminy Wyszków tego samego wieczoru zaoferowały tym dwóm rodzinom bez dachu nad głową miejsce noclegowe, jednak odmówili, chcąc na jakiś czas zatrzymać się u pobliskich krewnych i być jak najbliżej swojego dobytku.

To było jak trąba powietrzna

Uszkodzone domy sąsiadują ze sobą, niektóre dzieli posesja, na której budynek ocalał, a wiatr wyrwał jedynie drzewa. Niektórzy mówią, że przez wieś przeszła trąba powietrzna.

- Ktoś, kto tędy jechał, podobno widział jakiś słup, wir wiatru. Te wszystkie największe szkody są przecież w tym jednym punkcie - tłumaczy nam mieszkanka wsi. Nie żywioł, a same jego skutki, zobaczyła sąsiadka pani Krystyny, która rowerem jechała odebrać syna.

- Dojechałam do skrzyżowania i zobaczyłam wozy strażackie. Przestraszyłam się, bo wiedziałam, że stało się coś złego - relacjonuje Mirosława Nowak z Deskurowa, która do budynku w Lucynowie przyjeżdża wraz z rodziną pomieszkiwać latem. - Wiatr zerwał część dachu. Co prawda nie spotkała nas taka tragedia jak sąsiadów, jednak przed nami wiele napraw i związanych z tym kosztów, bo pozostawienie tego wszystkiego w takmi stanie do reszty zniszczy budynek

Kolejny uszkodzony dom zamieszkiwało starsze małżeństwo.

- Pomagałam mężowi, kiedy zobaczyłam przez okno iskry z linii energetycznej. Początkowo myślałam, że pali się stodoła, później zobaczyłam części spadającego dachu - opowiada 73-letnia Halina Bylak. - Nie chciałam na to wszystko patrzeć, wzięłam leki na uspokojenie. Na szczęście woda nie przedarła się do środka przez betonowy strop, wsiąkła w rozłożoną na nim trocinę, ale wilgoć i zacieki dopiero wyjdą. Przez całe życie nigdy nie bałam się burzy, aż do teraz... - spogląda z obawą na niebo.

Wszyscy poszkodowani wpatrują się w chmury w obawie przed kolejną nawałnicą. Pocieszają się nawzajem, że drugi raz w to samo miejsce trąba powietrzna nie przyjdzie, jednak uszkodzony dach wciąż jest narażony na silny wiatr. We wtorek, 21 lipca, rodziny odwiedzły firmy ubezpieczeniowe, spisano straty i pozostało czekanie na decyzje. Poszkodowani proszą o szybkie wsparcie, bo czas ucieka, a w tak zniszczonych budynkach nie mogą czuć się bezpieczni.

Gmina też pomaga

O swoich mieszkańcach nie zapomniały władze gminy. Urzędnicy od niedzielnego wieczoru są na miejscu w zasadzie codziennie.

- W pierwszej kolejności chcieliśmy zadbać, aby każdy miał dach nad głową, następnie zorganizowaliśmy deski i gwoździe do zabezpieczenia uszkodzonych pokryć, do dwóch mieszkań skierowaliśmy cztery osuszacze - tłumaczy Aneta Kowalewska, zastępca burmistrza Wyszkowa. - Największym problemem dla poszkodowanych byli ubezpieczyciele, odwiedziłam więc inspektora PZU w Wyszkowie (tam było ubezpieczonych większość rodzin - przyp.red.), poprosiłam o jak najszybsze wysłanie likwidatorów szkód i dynamiczną pracę. Poprosiliśmy też o pomoc Inspektorat Nadzoru Budowlanego o priorytetowe uwzględnienie tych rodzin, jeśli chodzi o stosowne pozwolenia i decyzje - wyjaśnia, dodając, że główna pomoc na jaką liczą rodziny, to wsparcie organizacyjne i finansowe na remont zniszczonych domów.

- Chcemy 24 lipca złożyć wniosek do wojewody mazowieckiego o pieniądze na klęski żywiołowe, które w tym czasie objęły nasz region. Wymaganiami są m.in.liczba zniszczonych domów w danym rejonie, obwarowania są także co do naszych dochodów, ubezpieczeń budynków, ale mamy taką furtkę i chcemy z niej skorzystać. Zgodnie z wymaganiami wojewody, powołaliśmy komisję urzędową, która oszacuje straty i określi wysokość wsparcia. Liczymy na niezwłoczną odpowiedź - informuje wiceburmistrz.
Jeśli ludzka krzywda nie jest naszym Czytelnikom obojętna, chcielibyście okazać serce, możecie ofiarować faby, gips, tynk i inne materiały budowlane - bezpośrednio do poszkodowanych lub za pośrednictwem naszej redakcji. Zawieziemy je na miejsce. Liczy się każda pomoc.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na to.com.pl Tygodnik Ostrołęcki