Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

- Robi się to dla Boga, więc nie narzekamy

Robert Majkowski
Podłoga klasztoru ojców pasjonistów raz w roku zakwita płatkami kolorowych kwiatów. Dzieje się tak za sprawą kobiet z rodziny Kobylińskich
- Robi się to dla Boga, więc nie narzekamy

Wanda Kobylińska układa wzory z kwiatów na posadzce kościoła parafii św. Stanisława Kostki zawsze na zakończenie Oktawy Bożego Ciała.

- Robię to odkąd pamiętam - opowiada kobieta.

I wspomina, że już jako mała dziewczynka nosiła do kościoła kwiatki, i jak umiała, pomagała przy odrywaniu i segregowaniu płatków, a potem także w ich układaniu. Przygotowania i dobierania kwietnego materiału uczyła ją Jadwiga Bartołd. Gdy mentorka zmarła, projektantem i wykonawcą ulotnych dywanów stała się rodzina pani Wandy.

-Najpierw zajęła się tym moja siostra. Od tego momentu zaczęłam asystować przy układaniu na dobre, w zasadzie byłam drugą osobą do robienia. A gdy siostra wyjechała z Przasnysza, przejęłam całą inicjatywę. I robię to już z 15 lat - liczy pani Wanda.

Przy układaniu dywanu z kwiatów o wymiarach 12,5 na 3,9 metra pomagają pani Wandzie dwie córki i trzy wnuczki.

- Ja wymyślam wzory i ogarniam całość organizacyjnie. A córki i wnuczki przychodzą na samo układnie. Czyli pracują trzy pokolenia kobiet. Wcześniej pomagał mi też syn, ale tylko przy projektowaniu. Ale syn wyprowadził się do Warszawy, i muszę sobie radzić bez niego.

Praca przy dywanie zaczyna się od koncepcji. -Najpierw musimy ustalić motywy przewodnie. Ustalam to zawsze z ojcem przełożonym. Potem, to co ustalimy, ręcznie sobie rozrysowuję. Samo układanie dywanu trwa dzień, robi się go na dzień przed Oktawą Bożego Ciała, w tym roku będzie to 10 czerwca. Zaczynamy z samego rana, i kończymy grubo po północy. Ale główna praca zaczyna się po godz. 16.00, bo po tej godzinie zwykle dostajemy najwięcej kwiatów. I właśnie z tą odpowiednią liczbą kwiatów najczęściej są kłopoty. Bywało, że kwiatów było mało. Wówczas dywan trzeba było robić węższy lub krótszy.

Czyli jest projekt, ale o ostatecznym wyglądzie dywanu decyduje życie, a konkretnie liczba i jakość przyniesionych kwiatów. A ile ich będzie i jakie będą - nigdy nie wiadomo. Panie nie mogą więc przygotować sobie projektu kolorystycznie. Wszystko dzieje się "na gorąco". W zależności od materiału, ustalają z czego będę robić tło, z czego szaty, z czego napisy...

Najpierw ksiądz po mszy ogłasza, by wierni przynieśli kwiaty. Kwiaty, a w zasadzie oberwane i posegregowane kolorystycznie płatki, są składowane w bocznej nawie. Panie patrzą ile i co mają, a potem zabierają się do pracy. Jest to wielogodzinna praca na kolanach.

- Robi się to dla Boga, więc nie narzekamy - uśmiecha się pani Wanda.

Nie zawsze jednak praca przy kwiatach jest usłana różami.

- Zawsze jest jakiś stres. Bywa np. że pada, i ludziom nie chce się wyjść do ogrodu i nazrywać dla nas kwiatów. W tym roku też wyglądam z utęsknieniem słońca, bo bzy lada moment przekwitną, a róże i peonie, jeszcze się nie rozwinęły, i wciąż się zastawiam, z czego w tym roku zrobimy ten dywan. Na razie jestem załamana. Ale co przyroda nam da, z tego zrobimy.

Ratunkiem mogłyby być kwiaciarnie, ale zwyczaj nakazuje,by płatki kwiatów dostarczyli parafianie. Pani Wanda jednak nie zdaje się tylko na dość przypadkowe i kapryśne dostawy płatków od wiernych, ale z myślą o dywanie sama hoduje kwiaty, i sama przygotowuje stosy kolorowych płatków.

- Co roku jest krzyż i znak ojców pasjonistów, ale usypywałyśmy też już postać Papieża Polaka, był ks. Jerzy Popiełuszko i Matka Niepokalana. Jak np. miałyśmy usypywać ks. Popiełuszkę, to dzień wcześniej cały dzień zrywałam akacje, bo nie wiedziałam czy ktoś się domyśli, że tego koloru będzie nam potrzeba wyjątkowo dużo na szatę. Najpierw było rwanie, potem obrywanie i tak cały dzień - opowiada przasnyszanka.

W tym roku, prócz krzyża i symbolu ojców pasjonistów, będzie też napis: "nawróćcie się i wierzcie w ewangelię". Kwietny kobierzec zwykle można podziwiać przez trzy, cztery dni.

- Jeśli tylko kwiatki są suche i nic nie gnije, a także nie ma dużej potrzeby, by droga do ołtarza była wolna, np. na ślub, to kobierzec leży do najbliższej niedzieli, tak by mogli go obejrzeć wszyscy wierni. Potem kwiatki się zbiera, dosusza i wykorzystuje w procesjach - tłumaczy córka, Małgosia. I dodaje, że do wykończenia dywanu przydają się też całe kwiaty. A mama wtrąca: - Zresztą niektóre z tych kwiatów bywają tak piękne, że aż nam szkoda go pozbawiać płatków.

Panie, jak twierdzą, zachwytów nad swoją pracą, specjalnie nie słyszą.

- Ksiądz nam podziękuje z ambony, ale specjalnych przywilejów za to nie mamy, i niczego takiego nie oczekujemy. Robimy to po prostu z potrzeby serca. Przychodzi maj i zaczynamy przygotowania. To nasz stały punkt w kalendarzu.
Tradycja układania podobnych dywanów jest tak stara, jak obecność pasjonistów w Polsce. W innych kościołach, którymi opiekują się zakonnicy, obowiązek przygotowania chodnika z kwiatów przekazywany jest z pokolenia na pokolenie. W Polsce, z układania kwietnych dywanów słynie zwłaszcza Rawa Mazowiecka. Do tego stopnia, że miasto to uczyniło z tej tradycji, swoją wizytówkę i wpisało ją do strategii miasta. W Rawie komponowaniem kwietnych wzorów zajmują się artyści, a układaniem - dziesiątki parafian.

- Robi się to dla Boga, więc nie narzekamy

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na to.com.pl Tygodnik Ostrołęcki