Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Komornik zajął auto, które nie należało do dłużniczki

Robert Majkowski
- Dlaczego mamy spłacać czyjeś długi? - pytają państwo Górscy

Klientka firmy ubezpieczeniowej Kamili Górskiej miała wypadek. Ponieważ pani Kamila oferuje również wynajem auta zastępczego z OC sprawcy, kobieta poprosiła ją o podstawienie takiego samochodu. Miała jeździć seatem leonem do czasu wypłaty odszkodowania. Pojeździła nim jednak zaledwie kilka dni...

Musimy płacić za nie nasze długi!

- 4 stycznia otrzymaliśmy awizo z poczty - mówi nam Michał Górski, mąż pani Kamili. - Dowiedziałem się, że czeka na nas list od komornika.

Gdy małżeństwo przeczytało pismo, było w niemałym szoku. Napisano w nim, że ich samochód… nie jest już ich. Seata wartego około 9,5 tys. zł zajął komornik. Okazało się mianowicie, że ich klientka ma długi i toczy się wobec niej postępowanie egzekucyjne. A że jeździła wynajętym samochodem, to komornik go zajął tak jakby należał do dłużniczki.

- Następnego dnia poszedłem do komornika wyjaśnić to - powiedział Michał Górski.
Liczył, że sprawa rozejdzie się po kościach i że to wszystko jest zwykłym nieporozumieniem. Komornik sprowadził go brutalnie na ziemię.

- Mimo tego, że pani użytkująca samochód mówiła, że nie należy on do niej i przedstawiła stosowne dokumenty, mimo tego, że ja również pokazałem dowody na to, że auto należy do żony, komornik nie zmienił swojej decyzji - opowiada mężczyzna. - Dowiedziałem się od niego, że jeśli samochód stał na podwórku dłużnika, to miał prawo go zająć. Naprawdę nie rozumiem dlaczego mamy spłacać czyjeś długi? Auto przecież może trafić na licytację komorniczą i już go nie odzyskamy.

Państwo Górscy musieli skorzystać z pomocy prawnika.
- Kosztowało to nas 1,2 tys. zł - mówi Michał Górski. - Kto nam to zwróci?
W tej przykrej dla małżeństwa historii dobre jest jedynie to, że komornik pozwolił im użytkować samochód zastępczy. Choć w każdej chwili z ważnych przyczyn może go im odebrać.

Komornik działał zgodnie z prawem

Z komornikiem umówiliśmy się na spotkanie. Przyjął nas w swojej kancelarii. Dowiedzieliśmy się jednak, że wiąże go kodeks etyki zawodowej, który zobowiązuje go do zachowania w tajemnicy wszystkiego, o czym dowiedział się w związku z prowadzeniem czynności. Także wszystkie materiały w sprawie objęte są tajemnicą zawodową. Wyłącznie rady izb komorniczych i Krajowa Rada Komornicza mogą odpowiadać mediom na zadane pytania.

O budzące niemałe wątpliwości zajęcie komornicze spytaliśmy więc rzecznika prasowego Rady Izby Komorniczej w Białymstoku. Kontaktował się z nim w tej sprawie także Michał Górski.

- Udzieliłem mu szczegółowych informacji w zakresie prowadzonego postępowania wraz z informacją o przysługujących mu środkach prawnych - powiedział nam Sebastian Dunaj. - Zająć można ruchomości dłużnika (takie jak samochód - red.) będące bądź w jego władaniu, bądź we władaniu samego wierzyciela, który do nich skierował egzekucję. Posiadaczem rzeczy jest zarówno ten, kto nią faktycznie włada, jak właściciel, jak i ten, kto nią faktycznie włada - jak użytkownik, zastawnik, najemca, dzierżawca lub mający inne prawo, z którym łączy się określone władztwo nad cudzą rzeczą.

Przepis pozwalający na zajęcie ruchomości przydaje się, gdy dłużnik przepisuje je na inne osoby, ale tak naprawdę na co dzień z nich korzysta. W ten sposób chce się wywinąć komornikowi i uniknąć odpowiedzialności. Jak to jest w przypadku państwa Górskich?

- W omawianej sytuacji komornik dokonał zajęcia pojazdu, który był w posiadaniu dłużników. Z faktu, że było to posiadanie zależne (użytkowanie lub najem) nie wynika, że działania komornika były sprzeczne z prawem - mówi rzecznik prasowy Rady Izby Komorniczej w Białymstoku.

Dodaje też, że państwo Górscy nie są bez wyjścia. Mogą wystąpić do wierzyciela o umorzenie postępowania egzekucyjnego, a ten przekaże tę prośbę komornikowi, a także wnieść pozew o zwolnienie auta z egzekucji w miesiąc od otrzymania zawiadomienia.

- W praktyce pozew sądowy jest poprzedzany wezwaniem wierzyciela do złożenia u komornika wniosku o umorzenie egzekucji z zajętej ruchomości, który stanowi podstawę do zwolnienia ruchomości spod zajęcia - uzupełnia Sebastian Dunaj.

Kto pokryje jednak koszta, które ponieśli państwo Górscy, chcąc odzyskać samochód? To może rozstrzygnąć jedynie sąd.

Dług za usługę, do której nie doszło

Posunięcia komorników niejednokrotnie zaskakują. Swoimi perypetiami podzieliła się z nami ostrołęczanka, która prowadzi jednoosobową firmę. W styczniu 2013 roku otrzymała pismo od komornika zatytułowane: zajęcie wierzytelności. Po przeczytaniu tych słów serce zabiło jej mocniej, ponieważ prowadziła biznes zaledwie kilka miesięcy i nie przewidywała tego typu problemów na samym starcie.

Traf chciał, że ich autorem był ten sam komornik, który zajmował się sprawą państwa Górskich. Z pisma wynikało, że prowadzi on postępowanie egzekucyjne przeciw jednej z ostrołęckich firm. Z kolei ostrołęczanka miała być dłużna pieniądze owemu przedsiębiorstwu. Winna była około 5 tys. zł za korzystanie z usługi polegającej na dostarczaniu wody. Szkopuł w tym, że…

- Nigdy nie miałam styczności z tą firmą i z tego typu usługami - zarzeka się.

Szybko też wyjaśniła sprawę z komornikiem, któremu złożyła oświadczenie, że nie ma nic wspólnego z żadnym długiem. Jak to się stało, że musiała się przed nim tłumaczyć, choć nie była niczemu winna?

- Do zajęcia wierzytelności komornik przystępuje na wniosek wierzyciela - poinformował nas Sebastian Dunaj. - Bardzo często dłużnicy wezwani przez komornika do złożenia wyjaśnień o posiadanym majątku nie składają komornikowi tej informacji i nie podają składników majątku, do których mogłaby zostać skierowana egzekucja. Komornik, działając na wniosek wierzyciela, podejmuje więc czynności zmierzające do poszukiwania majątku dłużnika. Jako że nie istnieje żadna baza danych, w której możliwe byłoby ustalenie składników majątku dłużników w zakresie przysługujących im wierzytelności, komornik kieruje zajęcia do różnych podmiotów, z którymi dłużnik mógł współpracować a które mogą być zobowiązane względem dłużnika do wpłaty na jego rzecz należności pieniężnych.

Co jednak, gdyby ostrołęczanka wystraszyła się i zapłaciła żądaną kwotę? Wierzyciel byłby 5 tys. zł do przodu.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na to.com.pl Tygodnik Ostrołęcki