Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

- Zostałam potraktowana przez pana jak śmieć - ostro o wójcie gminy Rzewnie

Robert Majkowski
Mieszkańcy domagali się od wójta wyjaśnień. Ten w końcu wezwał policję

Grupa mieszkańców, w tym radni i sołtysi, pojawiła się w poniedziałkowy poranek, 2 lutego, w urzędzie gminy, aby skłonić wójta Romana Napiórkowskiego do wyjaśnień dotyczących m.in. przyczyn zwolnienia sekretarz Ireny Dąbrowskiej oraz sytuacji Wiesława Wdowińskiego, pracownika hydroforni, który od końca grudnia pracuje bez umowy. Wójt rozmawiać nie chciał, twierdząc, że ma ważny wyjazd, jednak mieszkańcy nie zamierzali odpuścić.

- Może wyjaśni nam pan, jakim prawem zwolnił pan sekretarzową, jedyną kompetentną osobę w tym urzędzie!? Dlaczego, za każdym razem, kiedy zadajemy pytania, pan ucieka? Jak mamy z panem współpracować? - pytała wiceprzewodnicząca rady gminy Barbara Rychlicka, jednak wójt nie zamierzał odpowiadać, stojąc do gości bokiem lub tyłem i wykonując telefony, jakby nikogo w pobliżu nie było. Niezadowoleni mieszkańcy przeszli do sali konferencyjnej, gdzie także doszło do ostrej wymiany zdań. Obecni byli radni: przewodniczący Kazimierz Obiedziński, Paweł Siadłowski, Barbara Rychlicka, Marek Oborski, Ireneusz Napiórkowski, Krzysztof Napiórkowski oraz sołtysi: Małgorzata Brzuzy, Marzena Chojnowska, Adam Górka, Dariusz Rochmalski, a także inni mieszkańcy i byli pracownicy urzędu.

Potraktowana jak śmieć

Przyjechała także zwolniona niedawno z pracy sekretarz gminy.
- Zostałam potraktowana przez pana jak śmieć, wyrzucona, pomimo iż w marcu planowałam odejść na emeryturę, gdyż zyskuję odpowiedni wiek i prawa emerytalne. 40 lat pracowałam w tym urzędzie i nikt nigdy nie zarzucił mi braku kompetencji lub działania na szkodę urzędu - mówiła do wójta. - Nie godzę się na takie traktowanie. Pomimo iż wójt kazał mi podpisać wymówienie, nie zrobiłam tego. Składam wniosek do sądu - zapowiedziała pani sekretarz i wniosek tego samego dnia złożyła. Podziękowała także obecnym za poparcie.

- Nie prosiłam państwa o to, gdyż sprawiedliwości poszukam w sądzie. Ale dziękuję za wsparcie, które dużo dla mnie znaczy - powiedziała do protestujących.

Na ratunek przyjechała... policja

Wójt przez większość czasu milczał. W pewnym momencie do sali weszli wezwani przez niego funkcjonariusze policji. Wójt wyszedł z nimi.

- Nie przyszliśmy tu z pałkami ani nożami. Przyszliśmy porozmawiać, a wójt nas potraktował jak bandytów - skomentował radny Marek Oborski.

- Z wójtem nie da się rozmawiać, po prostu nas lekceważy. Atmosfera w urzędzie jest koszmarna, widać, że pracownicy boją się kolejnych zwolnień. Ale my tego tak nie zostawimy - zapowiada radna Barbara Rychlicka.

- My tu nie chcemy być tylko od podnoszenia ręki i podpisywania uchwał, chcemy rozmawiać o gminie, jej problemach, przyszłości. Zależy nam, aby aktywnie brać udział w jej rozwoju. Dlatego myśleliśmy, że będziemy z wójtem rozmawiać o wszystkim. Nie musimy się we wszystkim zgadzać, ale liczymy, że wójt będzie nas traktował z szacunkiem i informował o swoich decyzjach, omawiał je z nami, tak, aby współpraca przebiegała w zgodzie. Teraz czujemy się oszukani i po prostu niepotrzebni - mówił radny Paweł Siadłowski.

Na znak protestu wyłączył wodę

Jednym z protestujących był Wiesław Wdowiński, wieloletni pracownik hydroforni. Z końcem grudnia skończyła mu się umowa o pracę.

- Cały styczeń próbuję się dowiedzieć, czy umowa będzie przedłużona czy mam oddać klucze. Wójt wie, że nigdy nie byłem za jego kandydaturą, więc nie przedłuży mi umowy, ale nie chce odebrać ode mnie kluczy. To absurdalna sytuacja- twierdzi mężczyzna.

Podczas próby rozmów z wójtem pan Wiesław podszedł i chciał przekazać klucze. Wójt jednak odwrócił się i ich nie przyjął. W akcie desperacji, już po protestach, pan Wiesław wyłączył wodę. Poinformowała nas o tym radna Barbara Rychlicka.

- Wody nie było około godziny. Wójt zawiadomił policję, ta przyjechała i spisała protokół, zabrała klucze, a sanepid wziął do zbadania próbki wody na pro_śbę pana Wiesława. Chce mieć pewność, że zostawia hydrofornię w idealnym stanie. Teraz może spokojnie zakończyć swoją pracę - mówi nam radna.

Wójt przedstawił nam drogą mailową swoją interpretację zdarzeń.
- Irena Dąbrowska otrzymała wypowiedzenie umowy o pracę 30 stycznia z powodu negatywnych relacji z przełożonym i całkowitego braku współpracy, co spowodowało utratę zaufania do pracownika. Moja decyzja z pewnością nie była nagła i niespodziewana dla pani Dąbrowskiej, która musiała się z nią liczyć, właściwie oceniając swoją postawę i stosunek do mnie jako przełożonego w okresie od objęcia przeze mnie funkcji wójta. Pani Dąbrowska nie uzgadniała ze mną swoich planów zawodowych, w tym emerytalnych, nigdy mnie o tym nie informowała, a prawa emerytalne nabyła w kwietniu 2013 r. - twierdzi wójt i dodaje, że zatrudnienie kolejnego sekretarza gminy odbędzie się na zasadach określonych w ustawie o pracownikach samorządowych.

Wyjaśnił także, że Wiesławowi Wdowińskiemu wygasła umowa o pracę i na to stanowisko zostanie ogłoszony konkurs. Wójt nie zgadza się także z zarzutem, że nie chce rozmawiać z radnymi i mieszkańcami gminy.

- Zawsze jestem do dyspozycji mieszkańców, w tym radnych i sołtysów. Codziennie jestem obecny w godzinach pracy urzędu gminy, chyba że wyjeżdżam w sprawach gminy, przyjmuję również interesantów w sprawach indywidualnych. Ponadto spotykam się z mieszkańcami na terenie gminy, a z radnymi i sołtysami dodatkowo na sesjach rady gminy. Uważam, że spotykam się z mieszkańcami, a nie tylko próbuję. Osoby, które były w urzędzie 2 lutego do tej pory nie miały problemów, przynajmniej mnie nic o nich nie wiadomo, ponieważ żadnych potrzeb nie sygnalizowali i nigdy nie wyrażali woli spotkania się ze mną i przedstawienia jakichkolwiek problemów, ewentualnie argumentów na poparcie swojego stanowiska. Spotkanie na sali konferencyjnej urzędu gminy, gdzie zaprosiłem przybyłych, przebiegało w atmosferze krzyków i było raczej chęcią zdestabilizowania pracy urzędu i próbą wywarcia na mnie nacisku na zmianę mojej ostatniej decyzji, przede wszystkim personalnej. Nieprawdą jest, że nie spotkałem się z tymi osobami. Próbowałem się z nimi porozumieć i przedstawić swoje racjonalne argumenty, ale nie dano mi okazji. Krzyki i wyzwiska nie pozwoliły na to. Do końca dnia pracy - poza krótkim wyjazdem - byłem obecny i każdy mógł się ze mną spotkać i porozmawiać na każdy temat, czy przedstawić swój problem.

Na koniec przysłanej do nas informacji wójt pisze:
- Szanowni państwo, jestem zawsze do państwa dyspozycji, jestem osobą otwartą i z pomysłem na rozwój naszej gminy. Wspólnie możemy pracować dla dobra naszej małej społeczności.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na to.com.pl Tygodnik Ostrołęcki