Stanisław Dzierzgowski z Komorowa 7 stycznia za kierownicą ciężarowego mana - cysterny z ponad 28 tysiącami litrów oleju napędowego - jechał do przygranicznych Małaszewicz. Dojechał do Zbuczyna i w bocznym lusterku zobaczył, że z prawej strony dymi tylna opona. Potem rozerwana opona zaczęła się palić, od niej zapaliła się druga.
Wszystko z powodu usterki w układzie hamulcowym, wskutek której doszło do zablokowania koła a od nagrzanego koła eksplodowała opona.
- Zobaczyłem, co się dzieje - mówi Stanisław Dzierzgowski. - Zatrzymałem się i próbowałem gasić pożar za pomocą samochodowej gaśnicy. Pomagał mi także kolega. Niewiele to dało i dlatego postanowiłem jechać dalej, bo akurat przejeżdżałem przez zabudowaną miejscowość. Gdy po kilku minutach zatrzymałem się w lesie, który był zaraz po tej miejscowości, policja już o tym wiedziała. Zaraz dojechały wozy strażackie i ugasiły pożar.
Nie doszło do wybuchu. Nikt nie ucierpiał. Po kilku godzinach przepompowano paliwo do innej cysterny.
- Bardzo dużym opanowaniem wykazał się kierowca cysterny i za to należą mu się słowa dużego uznania - mówi podinsp. Jerzy Długosz, rzecznik prasowy Komendy Miejskiej Policji w Siedlcach. - Wiedział, jakie zagrożenie może stworzyć dla mieszkańców Zbuczyna, jeśli zatrzymałby pojazd i czekał na pomoc. Mogło przecież dojść do eksplozji. Kierowca jednak, ryzykując, pojechał dalej i zatrzymał się w miejscu, gdzie nie było zabudowań.
- To żadne bohaterstwo, bo nic takiego się nie stało - mówi skromnie Stanisław Dzierzgowski.
Więcej na ten temat przeczytasz w aktualnym wydaniu TO.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?