Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

- Jestem perfekcjonistką, wolę sama organizować wydarzenia kulturalne

Robert Majkowski
Marianna Jastrzębowska - człowiek orkiestra. Prowadzi sklep odzieżowy, a po pracy śpiewa, tańczy, występuje na scenie, a ostatnio także reżyseruje spektakl bożonarodzeniowy

Zna też świetnie język angielski i rosyjski oraz podstawy włoskiego i francuskiego. Ma mnóstwo pomysłów na różne kulturalne wydarzenia, które ma zamiar zrealizować.

Od dziecka związana z muzyką

Marianna Jastrzębowska urodziła się w Gołyminie. Jej mama zmarła kiedy pani Marianna miała cztery lata.

- Mama była uzdolniona muzycznie, była wykształcona w tym kierunku. Wychowała się w czasach, kiedy każda porządna panna musiała umieć śpiewać, haftować i gotować. Tata grał na akordeonie. Mój nieżyjący już brat także wybrał akordeon, a ja nigdy nie grałam na żadnym instrumencie - opowiada.

Pani Marianna od dziecka uczyła się języków obcych, dlatego postanowiła iść w tym kierunku na studia. Wybrała język angielski. Niestety trudna sytuacja finansowa sprawiła, że musiała je przerwać. Ale umiejętności językowe pozostały.

- Zawsze miałam talent do języków. Słuchałam radia Wolna Europa i Luksemburg, więc musiałam znać język. Słuchałam zagranicznej muzyki. Miałam mnóstwo pięknych grających pocztówek. Wychodziły w tamtym czasie gazety z wydrukowanymi tekstami piosenek praz nutami lub chwytami na gitarę. To był dobry pomysł, bo można było samemu wszystko zagrać - wspomina seniorka. Jednym z jej ulubionych piosenkarzy był Paul Anka, Kanadyjczyk. - Napisałam do niego list z prośbą o autograf. Za moich czasów bardzo modne było zbieranie autografów. Otrzymałam odpowiedź z jego biura, że jest w trasie koncertowej w Hiszpanii, ale po powrocie wysłał mi nawet płytę. Pękałam z dumy - dodaje ze śmiechem.

Twierdzi, że lubi piosenki, które mają piękny tekst. Nie akceptuje obecnej muzyki, szczególnie disco polo.

Optyk zamiast filologii angielskiej

- Może gdybym podjęła inne decyzje, miała większe wsparcie to skończyłabym wymarzoną szkołę. Ale tak się życie potoczyło, że z zawodu jestem optykiem. Kierunek skończyłam w Poznaniu. I wróciłam do Makowa - mówi pani Marianna, zamyślona.

Od dziecka uczestniczyła w różnych przedsięwzięciach kulturalnych, w szkole, a potem gdy powstał dom kultury - udzielała się, śpiewając i występując. Była także kierownikiem placówki kulturalno-oświatowej w Makowie. Miała też przygodę w chórze w Dzierżoniowie. Tam okazało się, że ma problemy z płucami.

- Pojechałam do sanatorium, a potem wróciłam do Makowa. Na szczęście moja choroba nie była poważna - mówi pani Marianna. Została zatrudniona w sklepie jubilerskim i optycznym, a w 1990 roku otworzyła własny.

- Robiłam okulary i sprzedawałam srebro, aparaty fotograficzne. Ciężkie to były czasy. Ówczesna władza notorycznie mnie kontrolowała i zachęcała do zapisania się do partii. Miałam rzutnik i papier, więc była obawa, że mogę drukować jakieś ulotki. Co chwila byłam wzywana "na dywanik". Tłumaczyłam przekornie, że jestem za młoda, aby wstąpić do tak poważnej partii. Zawsze byłam wierna swoim zasadom. Nienawidzę przymusu i takiego terroru. Sprawdzali mnie, a nawet śledzili. Po obaleniu komunizmu wiele osób nie potrafiło się zmienić, ciągle trzeba było uważać na innych ludzi. Prowadząc własny interes, tym bardziej byłam spostrzegana jako zagrożenie - wspomina.

Najpierw prowadziła sklep w rynku, a potem na ul. Przasnyskiej, gdzie postawiła dom. W 1971 roku wyszła za mąż. Miała 28 lat. Mąż zmarł po 19 latach małżeństwa. Pani Marianna nie wyszła ponownie za mąż. Ma córkę Jolantę.

- Córka też kocha muzykę. Gra na pianinie, sama komponuje - z dumą podkreśla pani Marianna.

Reżyseruje spektakl i planuje recital
Marianna Jastrzę bowska zawsze była osobą aktywną. Śpiewała w chórze kościelnym. Przez jakiś czas była członkiem zespołu Szmaragdy, jednak postanowiła zrezygnować i działać na własną rękę.

- Jestem perfekcjonistką, wolę sama organizować wydarzenia kulturalne - mówi. Niedawno przygotowała swój recital. Pani Marianna chętnie śpiewa w języku obcym. Ma zaproszenia na występy w wielu sąsiednich miejscowościach. Ale śpiew to nie wszystko.

Pani Marianna potrafi też malować, a ostatnio zajęła się reżyserią i pisaniem scenariusza do spektaklu, który odbył się w Miejskim Domu Kultury 21 grudnia. Wzięły w nim udział dzieci i dorośli. Były jasełka oraz wspólne śpiewanie kolęd.

- U nas w domu zawsze się śpiewało kolędy. Teraz zwyczaj ten odchodzi, dlatego chcę podtrzymywać tradycję. Pomysł na program słowno-muzyczny z okazji świąt chodził mi po głowie od dawna. Na szczęście okazało się, że jest mnóstwo chętnych do pomocy osób. Dzieci i młodzież same się zgłaszały do jasełek. Jestem z tego powodu bardzo zadowolona - mówiła nam jeszcze przed spektaklem pani Marianna.

Planuje także na wiosnę kolejny recital. A na koniec mówi jak spędzi Boże Narodzenie.
- Święta spędzę w domu, przyjedzie rodzina. Nie wyobrażam sobie świąt bez żywej choinki, bez kolęd. Na stole pojawią się tradycyjne dania, lubię barszcz z uszkami, pierogi z kapustą i grzybami - dodaje.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na to.com.pl Tygodnik Ostrołęcki