Mieszka w Kuskowie z rodzicami i siostrą. Chodzi do drugiej klasy Gimnazjum w Czernicach Borowych. Weronika bardzo lubi chodzić do szkoły i lubi kiedy przychodzą do niej goście. Kiedy odwiedzamy ją w domu, od progu wita nas promiennym uśmiechem, który nie schodzi z jej twarzy do końca wizyty.
Wdzięczni za wsparcie w trudnych chwilach
- Weronika cieszy się z każdych odwiedzin - mówi jej mama Ewelina. Weronika ma też młodszą siostrę, 5- letnią Wiktorię. Kiedy Wiktoria wraca z przedszkola, od razu wskakuje do siostry na łóżko, by się z nią przywitać.
O Weronice i jej walce o normalne życie pisaliśmy przed rokiem. Teraz ponownie odwiedziliśmy rodzinę z Kuskowa. Chcą opowiedzieć o minionym roku i podziękować za okazaną im pomoc.
- Jesteśmy bardzo wdzięczni wszystkim, którzy wsparli nas w trudnych dla nas chwilach - mówi mama Wiktorii. - Bez tej pomocy nie dalibyśmy rady.
Dłuższy czas rodzina Żelarzewskich, choć żyła bardzo skromnie, to jakoś sobie radziła i nikogo o pomoc nie prosili. Weronika chodziła do szkoły, jeździła też do poradni Aga w Przasnyszu na rehabilitację. Miała nawet wózek elektryczny, dzięki któremu sama się poruszła. Przed rokiem jednak okazało się, że skrzywiony kręgosłup dziewczynki w zasadzie uniemożliwia jej siedzenie, bo ucisk na organy wewnętrzne powodował wymioty. Niezbędna była operacja. Trafili do szpitala dziecięcego w Lublinie. Tam okazało się, że kręgosłup musi być prostowany etapami. Najpierw Wiktoria miała więc wykonaną operację nóg. Potem przez sześć tygodni na nogi założony był gips.
Doszły kłopoty finansowe
- To był bardzo ciężki dla nas czas - wspomina pani Ewelina- człowiek się martwił tymi operacjami i do tego doszły jeszcze kłopoty finansowe. Mąż stracił pracę, więc straciliśmy podstawowe źródło dochodu. Z drugiej strony, nie mógłby pracować, bo kiedy ja byłam w szpitalu z Weroniką, ktoś musiał zajmować się małą Wiktorią. Po operacji też nie mogłam zostać z Wiktorią sama w domu, bo nie dałabym rady jej przekręcać czy nawet zmienić pampersa. Nie wiem jak byśmy przetrwali, gdyby nie życzliwi ludzie wokół nas. Pomogli nam i to nie tylko finansowo. Przede wszystkim wdzięczni jesteśmy za okazane zainteresowanie, za to że ktoś przyjechał, coś powiedział, doradził. Dlatego chcieliśmy podziękować. W szczególności społecznościom gimnazjum i szkoły podstawowej w Czernicach Borowych, urzędowi gminy, księdzu proboszczowi Michałowi Gaszczyńskiemu, a także ośrodkowi pomocy i wszystkim tym, którzy okazali nam pomoc i wsparcie. Bez nich nie wiem co byśmy zrobili.
Ludzie nie zawiedli. W najtrudniejszym dla rodziny Żelarzewskich czasie zorganizowali zbiórkę pieniędzy. Pani Ewelina nauczyła się robić różne przedmioty z papieru. Potem te przedmioty wystawiła na licytację. Papierowe rzeźby robi zresztą do dzisiaj, by potem je sprzedać. Jak sama przyznaje, wykonywanie ich sprawia jej przyjemność. Pomaga jej w tym mąż i oczywiście młodsza córka.
- Ostatnio zrobiłyśmy prawie misia - opowiada Wiktoria i z całą stanowczością dodaje.
- To mój miś i już się od niego nie odczepię. Pani Ewelina się śmieje i tłumaczy, że miś miał jechać na oddział do szpitala w Lublinie, ale Wiktoria złamała mu nóżkę i teraz nie chce go oddać.
Teraz siedzi prosto
W sierpniu Weronika miała drugą operację, tym razem kręgosłupa. Choć była trudna ze względu na niską wagę dziewczynki, słabe kości i początkowe stadium osteoporozy, udała się. Teraz Weronika wreszcie siedzi prosto. Pani Ewelina żartuje z córki:
- Weronika ty jesteś teraz ciężka i droga, bo córka ma po operacji dwa pręty w kręgosłupie i dziesięć śrub, które kosztują w sumie około 10 tys. zł. Te śruby to wybawienie dla Weroniki, bo zastępują zwiotczałe mięśnie, które nie były już w stanie utrzymać kręgosłupa. - W piątym dniu po operacji, gdy Weronikę posadzili na wózek, to ja ją cały czas trzymałam - opowiada pani Ewelina. - I pamiętam, że doktor na mnie krzyczał, żebym ją puściła, a ja się bałam, że ona się mi przechyli. Potem kazał nam jechać na prześwietlenie. Wsiadłyśmy do windy, Weronika spojrzała w lustra z niedowierzaniem, szybko się odwróciła, potem znowu spojrzała, i w płacz. Pytam ją czemu płacze, a ona mówi, że siedzi prosto.
Choć po operacjach kręgosłupa ból jest wielki, Weronika dzielnie go znosiła, czym zadziwiła lekarzy, pielęgniarki, a przede wszystkim swoich rodziców. Niedługo czeka ją kolejna wizyta w szpitalu w Lublinie, kontrolna. Na niej wizycie zostanie również wyznaczony termin kolejnej operacji. Póki co, Weronika wróciła do szkoły.
Ostatnio tata dziewczynki został zatrudniony w ramach prac interwencyjnych, więc ich sytuacja finansowa trochę się poprawiła.
- Już teraz jakoś sobie radzimy, choć potrzeby są, wiadomo. Znajomy obiecał nam zorganizowanie zbiórki w Przasnyszu, na program komputerowy, dzięki któremu Weronika mogłaby się porozumiewać. Od roku należymy też do Fundacji Dzieciom "Zdążyć z pomocą" i może jak trochę odłożymy, to pojedziemy na turnus rehabilitacyjny. Ale najważniejsze to kupić boiler na wodę, taki żebyśmy wodę mogli grzać z pieca, bo teraz ogrzewamy prądem i dużo nas to kosztuje.
Na rzecz Weroniki można przekazać 1 proc. podatku. W tym celu w rocznym zeznaniu podatkowym trzeba wpisać nr KRS 0000037904, zaś w rubryce cel szczegółowy wpisać: Weronika Żelarzewska - 22333. Pieniądze trafią na konto, które prowadzi dla dziewczynki Fundacja Dzieciom "Zdążyć z Pomocą".
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?