Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Bez dorobku życia i ubezpieczenia. Pożar w Wężewie

Robert Majkowski
Włodzimierz Błaszczak, prezes Stowarzyszenia na Rzecz Rozwoju Wężewa, zwołał zebranie na sobotni wieczór. Dyskutowali o rozwoju wsi, w tym samym czasie palił się jego dom

Pierwsza płomienie zauważyła mieszkająca kilkaset metrów dalej mama pana Włodzimierza, pani Teresa.

Taki straszny ogień

- Miałam już iść się kapać i spać, ale siłą przyzwyczajenia zerknęłam jeszcze przez okno na dom Włodków. Patrzyłam przez te okno, i głośno się zastanawiałam: "to wygląda, jakby u Włodków paliło się na słupie, a przecież tam chyba nie ma żadnej latarni.." W końcu poprosiłam męża, by do nich zadzwonił. Odebrała synowa i powiedziała, że są na zebraniu. "Ale u u was to się chyba coś pali" - powiedział do niej mój mąż, a ja znowu wyjrzałam przez okno. A tam płomień już był wysoko. W mig to poszło. Taki straszny ogień. Nawet weki się stopiły...

- Nie było nas raptem przez dwie godziny - opowiada Włodzimierz Błaszczak. - Instalacja elektryczna była nowa i bardzo dobrze zabezpieczona. To musiał być wybuch kineskopu telewizora.

Straty - 300 tys. zł

Do pożaru doszło wieczorem, 25 października. - Ogień zaczął się na parterze domu i szybko rozprzestrzeniał. W chwili przyjazdu straży pożarnej płomieniami objęte już było całe drewniane poddasze - relacjonuje Jarosław Andruszkiewicz, rzecznik prasowy KP PSP w Przasnyszu.

W działaniach ratowniczych wzięło udział siedem pojazdów gaśniczych i 28 strażaków. Prócz gaszenia domu, strażacy zajmowali się chłodzeniem stojącego niepodal zbiornika z gazem. Przyczyny pożaru bada policja, ale prawdopodobnie powodem było zwarcie instalacji elektrycznej.

Podczas pożaru interweniowało też pogotowie. Lekarz był wzywany do właścicielki domu - Małgorzaty Błaszczak, która zasłabła oraz do strażaka zawodowego, który doznał oparzeń. Kobieta - po udzieleniu pomocy, została pod opieką sąsiadów, a strażaka trzeba było hospitalizować. Jego oparzenia nie są jednak niebezpieczne.

Straty oszacowano na 300 tys. zł. W wyniku pożaru spaleniu uległo poddasze budynku o powierzchni około 270 m kw., pomieszczenie na parterze o powierzchni 12 m kw., sprzęt AGD (pralka, zmywarka, wyposażenie pomieszczenia), podlicznik energetyczny.

Spóźnił się 12 dni

Dom nie nadaje się do zamieszkania. Co gorsza, nie wiadomo też jak będzie z ubezpieczeniem.

- Spóźniłem się dwa tygodnie z zapłaceniem raty za polisę. Ostatnią ratę za 2013 rok zapłaciłem już w tym roku, i przerwali mi ubezpieczenie. Mimo że jest to ubezpieczenie obowiązkowe, więc chyba powinna być kontynuacja. Ale zerwali... Byłem w PZU w Ciechanowie, dowiedziałem się, że umowa nie obowiązuje. Rzekomo przysyłali mi propozycję wznowienia umowy, przyznam szczerze, nawet nie wiem. Liczyłem po prostu, że ubezpieczenie przechodzi i że po prostu zapłacę później. Tymczasem wytłumaczono mi, że jakbym zapłacił do końca grudnia 2013 roku, to byłaby kontynuacja, a jak się spóźniłem te 12 dni, to umowa wygasła - opowiada Włodzimierz Błaszczak. A Teresa Błaszczak komentuje:

- Przerwali, i to bez żadnego wypowiedzenia. Dla mnie to niepojęte. Przez tyle lat płacił po tysiąc złotych rocznie, a oni tak bez niczego przerwali. Płaci się przez lata i nic z tego nie ma.

Cały dorobek życia poszedł z dymem

Z płonącego domu udało się uratować trochę dokumentów, wśród nich te z PZU. Wynieśli też trochę ubrań. Wszystko inne przepadło.

- Przyjdzie pierwszy śnieg i wszystko się zapadnie. Wypadałoby tylko wziąć koparkę i to wszystko zburzyć. Na razie załatwiłem kontener mieszkalny i postawię go przy spalonym domu. I tam zamieszkam. Muszę, bo tam mam cały swój dobytek, m.in. maszyny budowlane. Tak tego nie zostawię, bo jedni przychodzą pomagać, a inni kraść. Najgorszy problem, że za chwilę zima. Inaczej rozstawiłbym namiot, i zaczął coś robić - mówi Włodzimierz Błaszczak, który ma firmę budowlaną. Jest też radnym, więc wie, gdzie szukać pomocy. Ale wszystko co może zdobyć to tylko kropla w morzu potrzeb. - Ręce do pracy się znajdą, na budowlance się znam, tylko nie mam żadnych oszczędności - rozkłada ręce pan Włodzimierz.

A pani Teresa nie może odżałować: - Cały dorobek życia poszedł z dymem.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na to.com.pl Tygodnik Ostrołęcki