Sierżant sztabowy Krzysztof Zielonka i sierżant Marcin Zalewski patrolowali okolicę. Kiedy około godz. 18.30 podjechali na teren targowiska miejskiego, ich uwagę zwrócił zaparkowany pod drzewami samochód.
Wokół porozrzucane tabletki
- Była godz. 18.30, więc było już ciemno. Na światło latarek nikt nie zareagował, więc podeszliśmy bliżej pojazdu - opowiada Krzysztof Zielonka. - Zauważyliśmy na siedzeniu kobietę. Wyglądała na nieprzytomną. Otworzyliśmy drzwi i zaczęliśmy ją cucić.
- Na początku nie reagowała, baliśmy się, że nie zdążyliśmy. Widzieliśmy porozrzucane opakowania po tabletkach, więc od razu domyśliliśmy się, że kobieta chciała popełnić samobójstwo. Wezwaliśmy pogotowie, nadal starając się dobudzić kobietę - kontynuuje opowieść Marcin Zalewski.
Nie chciała, żeby ją ratować
Po chwili kobieta otworzyła oczy, jednak kontakt z nią był utrudniony.
- W końcu spojrzała na nas przytomnym wzrokiem i wybąkała, żebyśmy jej nie ratowali, prosiła nas, żebyśmy pozwolili jest spokojnie umrzeć - wspomina sierżant sztabowy Krzysztof Zielonka.
Do przyjazdu karetki policjanci utrzymywali z nią kontakt, nie pozwolili jej na ponowne zaśnięcie. Kobieta trafiła do makowskiego szpitala. Jak udało nam się dowiedzieć, kobieta jest mieszkanką powiatu makowskiego, bezdzietną panną.
O tym, że policjanci udaremnili kobiecie odebranie sobie życia nie wiedzą nawet ich najbliżsi.
- O tej sprawie nasze rodziny dowiedzą się z gazety - mówi pan Krzysztof.
Policjanci przyznają, że czują satysfakcję, że byli na miejscu we właściwym czasie.
- Być może dzięki naszej interwencji kobieta zmieni swoje nastawienie do życia. Są dwa wyjścia: może będzie na nas patrzeć z wyrzutem, ale może też będzie nam wdzięczna - zastanawia się Krzysztof Zielonka.
Więcej przeczytasz w Tygodniku w Makowie.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?