(fot. Łukasz Grabowski, classicklub.pl)Być może cała przygoda z filmem nie doszłaby do skutku, gdyby nie miłość dostarej, polskiej motoryzacji i pewne przypadkowe spotkanie.
Polonez w Ostrowi - to było coś
- Jeździłem po mieście moim dużym zielonym fiatem z 1984 roku i zauważyłem mężczyznę, który jeździł polonezem "Borewiczem", później udało mi się go złapać. To był Łukasz - opowiada Piotr Szołkowski.
To było jakieś trzy lata temu. Ostrowianie zaczęli się spotykać, wymieniać doświadczeniami, zaprzyjaźnili się. Łukasz Grabowski swojego poloneza z 1982 roku kupił praktycznie w stanie, który kwalifikował go na zezłomowanie.
- Pod względem mechaniki był w miarę dobry, ale jego stan blacharski był fatalny. Dotarłem nawet do jego pierwszego właściciela - opowiada Łukasz.
Skąd pasja do starej motoryzacji? - Miałem ciśnienie na polonezy z pierwszych lat produkcji. Było ich mało, nie każdy mógł nimi jeździć. Często służyły jako samochody służbowe. Jak kiedyś przez Ostrów przejechał polonez, to było coś. A rzadko przejeżdżały.
- Ja interesuję się starymi autami od małolata - mówi Piotrek. - Zawsze był u nas duży fiat, choć rozpadający się, co prawda. Później mi ojciec go podarował. Pasja została.
Potem Piotrek wypatrzył dużego fiata, którego ma do dziś, w Wyszkowie. Kupił go za niewielkie pieniądze, bo 2 tys. zł.
- Włożyłem w niego raptem kilka stówek - przypomina sobie. - Niby niewielki nakład finansowy, a samochód śmiga do dziś.
I założyli klub
Ostrowianie odnaleźli inne osoby, które tak jak oni zakochane są w starych polskich maszynach.
- Nasze spotkania na dwa samochody przyciągały ludzi - mówi Łukasz.
Przyjeżdżało na nie coraz więcej osób. I tak powstał ostrowski Classicklub.
- Udzielamy sobie pomocy i tak ten nasz kilkunastoosobowy klub funkcjonuje - dodaje Łukasz. - Niektórzy mają po trzy stare samochody, mamy też kolegów, którzy mają zachodnią starą motoryzację. Gdzieś widzimy stary samochód, zaczepiamy kierowcę, właściciela. Dziewczyna Piotrka wkłada kartki za wycieraczki z prośbą o kontakt i coraz więcej tych osób do nas przystępuje. Zdarza się, że jeździmy do Warszawy na Youngtimery. Kilka ciekawostek w naszym klubie jest. Kolega restaurował warszawę garbuskę od samej blachy, teraz auto jest w stanie idealnym. To unikalny samochód w skali Polski. Kolega ma mercedesa, tzw. skrzydlaka, który zagrał nawet w filmie "Nie lubię poniedziałku" z 1971 roku.
Wkrótce grono "gwiazd filmowych" w klubie miało się powiększyć.
Takim fiatem jeździł Religa
Piotrek razem ze swoją dziewczyną wybrał się we wrześniu 2013 roku na Youngtimera, który odbywał się na Stadionie Narodowym w Warszawie. Tam zaczepił go człowiek, który pracował przy filmie "Bogowie" Łukasza Palkowskiego, opowiadającym o życiu kardiochirurga i ministra zdrowia Zbigniewa Religi.
- Powiedział, że szukają do filmu zielonego fiata, dokładnie takiego jak mój - opowiada Piotrek. - Podobno takim właśnie jeździł Zbigniew Religa.
Duży fiat na planie filmowym za symboliczne wynagrodzenie przebywał łącznie dziesięć dni, od września do października. Sceny z nim kręcono m.in. na_Mazurach i w Warszawie. Miał też dublera do scen, w których nie oszczędzano maszyn (później wylicytowano go na finale Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy).
- Na planie mówili mi też, że potrzebują jeszcze kilku samochodów - tłumaczy Piotrek. - Wymieniłem, jakie u nas jeżdżą.
I wybrali poloneza "Borewicza" należącego do Łukasza. Jeździł nim lekarz Stanisław Pasyk, w filmie grany przez Zbigniewa Zamachowskiego.
Proszę pana, to nie auto ze szrotu!
Łukasz i Piotrek byli obecni na trzech dniach zdjęciowych w Warszawie. Jak wygląda przygotowywanie tak dużej produkcji?
- Pół sceny kręcą praktycznie cały dzień - przyznaje Łukasz. - Myśleliśmy, że coś idzie nie tak. Okazało się, że tak właśnie wygląda produkcja filmu. Potem materiał jest montowany i wybierane są najlepsze fragmenty. Podczas kręcenia filmu większość czasu zabiera czekanie.
Przygody jednak ich nie ominęły.
- Była scena, podczas której lekarze z pielęgniarkami pod szpitalem zrobili sobie imprezę po_udanej operacji - opisuje Łukasz. - Oczywiście przy samochodach. I trochę maskę mi wygniotły aktorki grające pielęgniarki. Ale czego się nie robi dla satysfakcji.
Jeden z aktorów natomiast tak się wczuł w rolę, że skoczył na zderzak poloneza.
- Podbiegłem do niego i grzecznie wytłumaczyłem, że to nie jest auto ze szrotu, że to samochód zabytkowy i że proszę o jego szanowanie. Aktor mnie przeprosił - z uśmiechem przypomina Łukasz. - Nawet nie wiem, czy wówczas ta scena nie była przypadkiem nagrywana. Ale nikt na mnie nie krzyczał.
Kot pomęczył fiata
Ostrowianom udało się też zamienić kilka słów z Tomaszem Kotem, zrobić mu zdjęcia. Aktor, który wcielił się w postać Religi, zdradził, że… trochę pomęczył w kilku scenach fiata Piotrka.
Mężczyźni dużo obiecują sobie po filmie, którego premiera odbyła się 7 października, a 10 października wszedł na ekrany kin.
- Robiono dokładny research z rodziną Religi, dowiedziano się, że lubił ostro jeździć - opowiada Łukasz. - Był dość charakterystycznym człowiekiem i to będzie pokazane w filmie. Nie będzie jednak bogiem, jak sugeruje tytuł produkcji. Tomasz Kot był rewelacyjny. Nawet jak nie kręcono zdjęć, cały czas był w roli, przygarbiony, z grymasem twarzy takim, jaki miał Religa.
Wszystko musiało być dopracowane na tip-top.
- Felgi w fiacie musiałem zmienić z aluminiowych na stalowe, pozdejmować z auta naklejki ze zlotów - mówi o przygotowaniach swojego pojazdu do roli Piotrek.
- Jedna ze scen nagrywana była w deszczu - dodaje Łukasz. - Ucieszyli się, że nie nawoskowaliśmy samochodów, bo krople musiały spływać naturalnie po karoserii, musiały wyglądać realistycznie. Dużo będzie w filmie samochodów z epoki. Na to postawiono. A w to założenie nasze auta wpisywały się idealnie.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?