Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Napożyczał pieniędzy i zostawił z długami rodzinę

Robert Majkowski
sxc.hu
- Nie mogę spać, jeść. Zmuszam się, żeby się jakoś trzymać w obecności dzieci - mówi Marta, której partner popełnił samobójstwo z powodu długów

Gdybym wiedziała, co on planuje, gdyby chociaż mi to przez myśl przeszło - wyrzuca sobie Marta (imię i nazwisko do wiadomości redakcji). Ma 34 lata, czworo dzieci i kilka tygodni temu została wdową-niewdową po samobójcy. Nie-wdową, bo formalnie ona i Darek nie byli małżeństwem.

Ojciec odszedł w siną dal

Poznali się sześć lat temu. Marta miała już wtedy dwoje dzieci. Jedno urodziła, gdy miała 18 lat, drugie przyszło na świat dwa lata później. Wychowywała je sama, ojciec chłopców stwierdził, że nie dorósł jeszcze do rodzicielstwa.

Po tym jak przestał się dziećmi interesować i płacić alimenty, sąd pozbawił go praw rodzicielskich. Marta mieszkała z synami u swojej matki i jak mówi, alimenty wystarczały, by się na garnuszku matki utrzymać. Trudno jej było jednak wysiedzieć w domu.

Korzystała więc bez oporów z tego, że ma babcię pod dachem. Robiła sobie wychodne, kiedy tylko nadarzyła się okazja. Matka coraz częściej groziła Marcie wyprowadzką. Co zresztą się stało, kiedy poznała Darka, starszego o 4 lata od niej chłopaka.

- Zakochaliśmy się w sobie jak wariaci. Był bardzo troskliwy, czuły, lubił się wygłupiać, żartować. Nie przeszkadzało mu, że mam dzieci. Sam był jedynakiem - opowiada.

I dodaje, że po kolejnej wielkiej awanturze z matką, spakowała chłopaków i wyniosła się do Darka.

- Urodził się nam Szymek - wspomina. Wtedy jeszcze nie najgorzej sobie radzili. Ona zajmowała się dziećmi. Dostawała na dwójkę starszych alimenty. Darek pracował. Był kierowcą, zarabiał w tartaku, na budowach, montował meble.

- Niczego nam nie brakowało. Przy tym miał gest. Po lepszej wypłacie dawał mi pieniądze i kazał kupić sobie co tylko chcę. Albo przynosił jakieś super zabawki.

Problemy zaczęły się dwa lata temu. Darek przebąkiwał, że coraz trudniej znaleźć mu dobrze płatne zajęcie. Zdarzało się, że w ogóle miał problem z dostaniem wypłaty.

- Wyjechał na 2 miesiące do pracy na budowie w Płocku. Przyjeżdżał na weekendy. Ciężko mi wtedy było. Postanowiliśmy, że wróci.

Wtedy było już trudniej znaleźć pracę za więcej niż "średnia ostrołęcką" 1200 zł - mówi Marta. Darek i jego ojciec postanowili świadczyć usługi transportowe. Kupili ciężarówkę.

- Pytałam Darka skąd miał na swoją część, ale kazał mi się tym nie interesować. Twierdził, że dogadał się z rodzicami i wzięli na siebie kredyt. Miał z zysków, co miesiąc, dawać im na spłatę.

Niedawno dowiedziała się, że owszem rodzice założyli, ale tylko część kwoty. Resztę Darek pożyczył z jednej z instytucji finansowej, która nie potrzebowała poza dowodem i podpisaniem umowy, niczego więcej.

Interes nie wypalił. Przez kilka pierwszych miesięcy owszem, przynosił dochody, ale niższe niż się obaj panowie spodziewali. A znajomy ojca Darka, który obiecał im stałe zlecenia, zwinął firmę i wyjechał za granicę.

Zawsze miał kasę

Ale Darek, jak mówi, wciąż robił dobrą minę. I Marta mu wierzyła, bo zabierał dzieci na lody, do kina. Zawsze miał przy sobie jakieś pieniądze.

- Nie dociekałam za specjalnie skąd - przyznaje. - Dawał mi na utrzymanie domu. Mniej niż kiedyś, ale pieniądze były. Wtedy jeszcze nie kojarzyłam tych ciągle dzwoniących telefonów. Darek mnie zbywał, mówił, że wrzucił ogłoszenie do Internetu i że to dzwonią klienci.

Wkurzał się nawet, że wydzwaniają wcześnie rano, albo wieczorami. To wszystko wyglądało wiarygodnie - przekonuje. Zaszła w czwartą ciążę.

- Byłam przestraszona jak sobie damy ze wszystkim radę, ale Darek mnie uspokajał. Jak się okazało po badaniu USG, że urodzi się dziewczynka, był taki szczęśliwy. Widziałam, że czasami chodził jak struty, że się czymś gryzie, ale jak chciałam, żeby się wygadał, śmiał się, że to ciążowe hormony i coś sobie wymyślam.

Marta przyznaje, że kilka razy wyciągała ze skrzynki pocztowej koperty z wyraźnymi logami firm udzielających pożyczki, adresowane do Darka.

- Nie otwierałam. Jak zapytałam co to, mówił, że reklamy. Darł je przy mnie i wyrzucał do kosza. Kiedyś wspomniałam, że coś ich dużo przychodzi, to stwierdził, że takie firmy handlują danymi. Raz gdzieś je wprowadził, sprawdzając, ile kredytu może dostać na działalność i teraz go prześladują.

Tak też tłumaczył częste zmiany numeru telefonu.
- Kiedy z kolei zauważyłam, że dostaje dużo SMS-ów, zażartowałam, że może kogoś ma na boku. Obruszył się, pogniewał… I znowu zmienił telefon. Powiedział, że zagrał w jakimś radiowym konkursie i teraz mu ślą SMS-y zachęcające do udziału w innych. Na wszystko miał gotową odpowiedź.

Windykator u drzwi

Nawet gdy do drzwi domu zaczęli pukać nieznajomi i pytali o Darka, potrafił uśpić jej niepokój. Być może widząc kobietę w zaawansowanej ciąży, windykatorzy oszczędzili jej powodów swoich wizyt.

Wiosną i latem tego roku, z przerwami, pracował na budowie. Wspominał, że może uda mu się dostać jesienią umowę, żeby chociaż przezimować i nazbierać miesięcy do zasiłku dla bezrobotnych. Resztę dorobi na czarno.

- Cieszyło mnie to, bo dwoje dzieci w szkole, trzecie od września do przedszkola. Czekały nas więc wydatki.

Zaczęła przebąkiwać, że przydałoby się zmienić mieszkanie, żeby córka miała swój pokój. Może on się tym właśnie przejął? - mówi cicho. Któregoś dnia, tego lata Darek położył przed nią stos kopert. Powiedział, że ma kłopoty i że musi o tym wiedzieć. Pozwolił jej wszystkie przejrzeć.

- Byłam w takim szoku, że zaczęłam się trząść. Na dworze upał, a ja się trzęsłam, jakby mnie ktoś zamknął w lodówce. Nic z tego nie zrozumiałam. Tam było wezwanie do zapłaty za wezwaniem, przedsądowe, odsetki, pisma od komornika, windykatorów. Powiedział, że jeśli ktoś przyjdzie do domu, mam mówić, że go nie ma i nie wiem gdzie jest. Zabrałam dzieci i pojechałam do matki. Nawet się nie pokłóciliśmy. Zadzwoniłam do niego, rozpłakałam się. Powiedziałam, że nie wiem jak to teraz odkręcić. Odpowiedział, że on wie. Dwa dni później jego ojciec znalazł go w naszym mieszkaniu. Darek powiesił się w łazience.

Dlaczego?

Marta mówi, że niedoszła teściowa zgotowała jej piekło, gdy dowiedziała się o długach syna. Obwinia ją, że Darek chcąc zapewnić jej wygodne życie, popadł w spiralę zadłużenia. Wyrzuca jej, że sama nigdy nie próbowała znaleźć pracy.

Marta boi się. Najbardziej tego, że niedoszli teściowie spełnią swoje pogróżki i wyrzucą ją i dzieci z mieszkania Darka. Że zrobią wszystko, by odebrać jej dzieci.

- Nie mogę spać, jeść. Zmuszam się, żeby się jakoś trzymać w obecności dzieci.

Marta boi się też, że mieszkanie na zaspokojenie wierzytelności zmarłego zlicytuje komornik.

- A jeśli to ja będę musiała to teraz wszystko spłacać? Uzbierało się tego ponad 40 tysięcy z odsetkami. Skąd ja mam wziąć tyle pieniędzy?- pyta.

I za chwilę pada z jej ust to najtrudniejsze pytanie:
- Dlaczego on nam to zrobił? Przecież jakoś byśmy sobie z tym poradzili. Ludzi dotykają większe tragedie. Sam powtarzał, że najgorzej, gdy chorują dzieci, reszta jest do ogarnięcia.

Warto negocjować z wierzycielami

Medard Deptuła, Adwokat: Komornik w sytuacji śmierci dłużnika, z urzędu powinien zawiesić postępowanie egzekucyjne, które podejmuje z udziałem spadkobierców dłużnika.

Jeśli chodzi o kwestię dziedziczenia po p. Darku, to spadek po nim przypada (zakładając, że nie pozostawił testamentu) na dwoje jego dzieci - dla których był biologicznym ojcem. Z uwagi na fakt, że związek Pani Marty i Pana Darka nie był sformalizowany, p.Marta nie wchodzi w krąg spadkobierców, co oznacza, że nie ponosi żadnej odpowiedzialności za długi spadkowe.

Dzieci zmarłego nie są jeszcze pełnoletnie, a zatem nie mają pełnej zdolności do czynności prawnej. Oznacza to, że co do zasady ich odpowiedzialność za długi spadkowe ogranicza się jedynie do wartości czynnej spadku. Wartość długu nie przekracza wartości nabytego przez nie prawa do mieszkania, a zatem mogą one ponieść pełną odpowiedzialność za ten dług.

Procedura skierowania wobec małoletnich jako nowych właścicieli tego mieszkania, przeciągnie się w czasie. Wierzyciel winien skierować wniosek do sądu o stwierdzenie nabycia spadku po zmarłym, następnie skierować egzekucję do następców prawnych zmarłego - jego biologicznych dzieci.

Komornik może sprzedać mieszkanie, by zaspokoić wierzycieli. Warto spróbować podjąć negocjacje z wierzycielami co do wysokości kwoty, która mogłaby ich ostatecznie zaspokoić, by zaniechać sprzedaży mieszkania.

Nie chowaj głowy w piasek

Marcin Florkowski, psycholog: Aby nie wpaść w pętlę długów, trzeba trzymać się kilku prostych zasad. Pierwsza, że nie bierze się nowych długów przed spłaceniem starych. Druga, że trzeba płacić długi z tego co się zarabia, a nie z pożyczonych pieniędzy czy kapitału, jaki się uzbierało lub z oszczędności. Jeśli nie możemy płacić długów wraz z odsetkami z własnej pracy, to znaczy, że nie stać nas na pożyczki.

Bardzo często motorem brania kolejnych pożyczek jest po prostu wstyd - zwłaszcza mężczyźni wstydzą się, że nie mogą wywiązać się ze zobowiązań, które na siebie wzięli. To trochę tak, jakby się okazało, że nie są wystarczająco męscy. Presja zadłużenia jest najgorsza wtedy, gdy przyjęliśmy strategię unikania wierzycieli. Prowadzi to do narastania napięcia, lęku i poczucia, że jest się już w sytuacji bez wyjścia.

Aby nie ulec presji trzeba więc negocjować, rozmawiać z wierzycielami i tworzyć plan naprawczy. Chowanie głowy w piasek jest złym rozwiązaniem. Jest w prawie polskim możliwość ogłoszenia bankructwa przez osoby prywatne. O tym decyduje sąd i gdy stajemy się bankrutami, pojawia się możliwość redukowania długów, oddawania kapitału bez odsetek itp. Powinniśmy skorzystać, jeśli się okazuje, że dług, który zrobiliśmy, przerasta nasze możliwości spłaty.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na to.com.pl Tygodnik Ostrołęcki