Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Żyją w ciągłym strachu. - Wziął widelec i zaczął kaleczyć mi twarz i szyję

Robert Majkowski
sxc.hu
Monika R. przeżyła koszmar. Mąż przez wiele lat znęcał się nad nią: bił, wyzywał, dusił, a nawet topił w rzece na oczach syna

Monika R. (dane na prośbę pokrzywdzonej zostały zmienione - red.) przez ponad 10 lat trwania swojego małżeństwa przeżyła koszmar. Była bita, poniżana i zastraszana. Tak jak trzech jej synów. Oprawcą był mąż pijak. Pewnego dnia, po kolejnej awanturze, pani Monika powiedziała dosyć. Uciekła. Od ponad dwóch lat stara się ułożyć na nowo życie. Ma dopiero 29 lat.

Jednak były mąż nie daje jej spokoju. Prześladuje ją telefonami, przychodzi pod dom, śledzi, zastrasza ją, a także mieszkańców wsi. 8 sierpnia dostał zarzut nękania, gróźb karalnych i złamania zakazu zbliżania się do byłej żony, został aresztowany na dwa miesiące. Pani Monika odetchnęła, ale walka o spokój trwa, podobnie jak sprawy sądowe. Zdecydowała się opowiedzieć nam swoją historię, aby być wsparciem dla innych kobiet doznających przemocy w domu.

To była ślepa miłość

Pani Monika pochodzi z Warszawy, w wieku 14 lat przeprowadziła się po rozwodzie rodziców do małej wsi w gm. Szelków. Wybrała mieszkanie z tatą. Mając 16 lat poznała Tomka (imię zmienione-przyp.red.), cztery lata starszego chłopaka z tej samej wsi.

- Coś zaiskrzyło, zaczęliśmy się ze sobą spotykać. Był zwykłym chłopakiem, nie zauważyłam wtedy, że mógłby mi zrobić krzywdę. Tym bardziej, że kiedy okazało się, że jestem w ciąży, wspierał mnie - opowiada pani Monika. Zamieszkali w budynku gospodarczym, jaki przekazali im rodzice Tomka.

- Był to stary budynek i żyliśmy skromnie, ale to najlepsze razem spędzone chwile - wspomina pani Monika z uśmiechem. Jednak po chwili na jej twarzy pojawia się smutek. Przypomina sobie co działo się później.

- Okazało się, że Tomek lubi sięgać po alkohol znacznie częściej niż myślałam. On pił, imprezował, a ja siedziałam z dzieckiem sama - mówi pani Monika. Na świat przyszło jeszcze dwóch synków. Pani Monika przyznaje, że ciągle wierzyła w miłość męża, zarzucała sobie, że może mąż ma racje winiąc ją za wszystkie niepowodzenia. Znosiła wyzwiska i wulgaryzmy.

- Pamiętam, kiedy uderzył mnie po raz pierwszy. Smażyłam dla dzieci naleśniki, kiedy wrócił do domu. Oczywiście pijany. Zażądał, żebym coś zrobiła. Nie pamiętam o co chodziło, ale powiedziałam, że za chwilę to zrobię, bo teraz smażę dla dzieci naleśniki. Kiedy drugi raz się przeciwstawiłam uderzył mnie w twarz - pani Monika przyznaje, że od tego czasu przemoc fizyczna zagościła w jej domu na stałe.

Pił coraz więcej

- Ukrywałam przed rodziną to, że mąż się nade mną znęca. Było mi wstyd, bałam się tego co ludzie powiedzą. Kiedyś świadkiem awantury był mój teść. Tego dnia wraz z dziećmi siedzieliśmy pod altanką, jedliśmy obiad. Przyszedł Tomek, pijany. Zaczęła się awantura. Wziął widelec i zaczął kaleczyć mi twarz i szyję. Trysnęła krew. Dzieci krzyczały przerażone. Schowaliśmy się u teścia w domu. Ten powiedział, że w końcu muszę coś z tym zrobić, bo Tomek mnie zabije. Teściowa zawsze trzymała stronę swojego syna. Zresztą piła razem z nim. Byłam na policji. Poznałam wtedy panią Agnieszkę Smolińską, policjantkę, która bardzo mi pomogła. Powiedziała, że będzie tylko gorzej, jeżeli sama nic nie zrobię. Ale nie posłuchałam jej wtedy, a miała racje - przyznaje pani Monika. Tego samego dnia mąż chciał się zemścić na pani Monice.

- Wrócił do domu o 4 nad ranem. Zaatakował mnie w łazience, dusił, bił, kopał. Obudził się mój syn, krzyczał. Przyjechała policja, ale przy nich Tomek zachowywał się bardzo spokojnie - pani Monika ma łzy w oczach kiedy opowiada o bestialstwie swojego byłego męża. - Dzieci okazały się mądrzejsze ode mnie. Opowiedziały w szkole co się stało, poprosiły o pomoc. Pedagog się nimi zaopiekowała, ja nadal bałam się zgłosić tego na policję.

Miarka się przebrała kiedy mąż pani Moniki podniósł rękę na dziecko.
- Zasłoniłam syna i to ja oberwałam. Inaczej syn dostałby pięścią w twarz. Dla mnie to był sygnał, że moje dzieci są zagrożone. Zrobiła się awantura, musieliśmy uciekać. Schowaliśmy się u teścia, Tomek pobił nawet swojego ojca. Najstarszy syn zadzwonił na policję. Policjantka później pozwoliła mi wysłuchać tego nagrania. Syn błagał, żeby policja przyjechała, bo tata chce zabić ich kochanego dziadka. Zrozumiałam, że muszę coś zrobić - mówi pani Monika. Wzięła z domu dzieci, dwie reklamówki z rzeczami oraz komputer i przeniosła się do ojca. Było to 2 grudnia 2011 roku.

Zmowa milczenia

Obecnie dzieci pani Moniki mają 13, 10 i 6 lat. Sytuacja w domu odbiła piętno na ich życiu.
- Kiedyś pijany upadł na najmłodszego syna. Wybił mu splot barkowy. Nie pozwolił mi wezwać pogotowia ze strachu, że odpowie za pobicie synka. Musiałam uciec z domu, żeby wezwać pogotowie. Trzy dni spędziłam w szpitalu. Tomek w tym czasie balował. Poza tym mój tata miał złamane żebra, brat rozwalone oko. Zaatakował ich Tomek. Sieje postrach w całej okolicy - mówi pani Monika.

I ma żal do mieszkańców, którzy wielokrotnie byli świadkami przemocy. Kiedy przy ludziach mąż atakował panią Monikę, nikt nie stawał w jej obronie. Ba, wszyscy uciekali, aby nie być świadkiem przestępstwa.

- Usłyszałam kiedyś od jednego z mieszkańców wyrzut pod adresem byłeg męża dlaczego bije mnie przy ludziach, kiedy oni nie chcą mieć z tym nic wspólnego - mówi pani Monika. -Mentalność ludzi na wsi jest prosta. Wszyscy piją. Z lenistwa, z braku pracy, przez problemy, dla towarzystwa. Jest tu przyzwolenie na picie. I agresję.

Aresztowany na dwa miesiące

Wobec Tomasza R. toczyło się i toczy kilka spraw, między innymi o znęcanie, alimenty, ograniczenie praw rodzicielskich. Już raz odsiedział 3 miesiące w areszcie. Pomogło tylko na chwilę.

- Był czas, że byłam tak zastraszona, że nie wychodziłam z domu, jedliśmy mrożony chleb. Tomek czaił się wszędzie, pisał smsy, stał za bramą, śledził mnie. Bałam się zeznawać w sądzie, bo on tam był. Ale teraz już będę silna - mówi z przekonaniem i opowiada co zdarzyło się w lipcu tego roku. - Szwagier zabrał dwóch młodszych synów na wycieczkę, ja ze starszym oraz koleżanką pojechaliśmy nad rzekę. Pojawił się Tomek. Rzucił się na mnie i zaczął topić. Szarpałam się, ale nie zdołałam się uwolnić z jego uścisku. Syn i przyjaciółka stali przerażeni. Powoli traciłam przytomność. Pomyślałam, że to koniec, że umrę. Koleżanka błagała o pomoc mężczyzn, którzy stali niedaleko, ale ci znali Tomka i się go bali. W końcu jednak interweniowali. Tomek odpuścił. Potem dzwonił i powiedział, że odbierze mi to, co dla mnie najcenniejsze.

Chodziło o dzieci - dla pani Moniki to był znak, że może stać się coś złego. Napisała pismo do prokuratury, sądu, porozmawiała z komendantem policji. Przekonała wszystkich, że jej mąż nadal jest niebezpieczny. Policja go aresztowała.

- Mężczyzna otrzymał zarzut uporczywego nękania, złamanie zakazu zbliżania się oraz groźby karalne - informuje nas prokurator Artur Folga.

Pani Monika nadal mieszka z synami u ojca. Poszła do szkoły średniej, w przyszłym roku zdaje maturę, uczestniczy w różnych kursach zawodowych, pracuje. Dużo myśli o przyszłości.

- Mam nadzieję, że będę niedługo gotowa na to, żeby się stąd wyprowadzić i zacząć wszystko od nowa - mówi na koniec pani Monika i apeluje do kobiet, które doznają przemocy w rodzinie, aby znalazły w sobie siłę, na to by odejść i zawalczyć o własne szczęście.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na to.com.pl Tygodnik Ostrołęcki