Nasza Czytelniczka wyjaśnia, że jest osobą niepełnosprawną.
- Lekarz stwierdził, że od urodzenia. Grupę przyznano mi w latach 80. Miałam wyrabianą kartę parkingową. Skończyła mi się grupa i karta parkingowa. Gdy przyznano mi ponownie grupę, złożyłam wniosek o przedłużenie karty. Przy odebraniu karty, pani z wydziału komunikacji powiedziała, że mogę być wzywana na badania - opowiada.
Badania albo chleb
Potem dowiedziała się, że badania kosztują ponad 400 zł.
- Ja mam 500 zł renty, to jak mam się utrzymać z tego po opłaceniu badań? Co z życiem, opłatami, wszystkim innym? Ich to nie interesuje - mówi kobieta.
Dodaje, że nie było jej dłuższy czas i wezwań na badanie nie odbierała.
- Teraz przyszło pismo, że mam oddać prawo jazdy albo będzie kara 10 tys. zł. Okazało się, że dlatego, bo nie stawiłam się na badania, a miałam dwa razy wezwanie, którego nie odebrałam. I taka to jest pomoc dla niepełnosprawnych. Ja mogę w tej chwili się zgłosić na badania, ale płacić nie będę, bo nie mam za co. Powiedziałam, że dobrowolnie prawa jazdy nie oddam, bo mam bezterminowe - tłumaczy Czytelniczka.
Nie rozumie też, po co są te badania.
- Wcześniej nie byłam wzywana na takie badania. Rozumiem, żebym spowodowała wypadek, ale żadnego wypadku nie spowodowałam od początku posiadania prawa jazdy. Cały czas jeżdżę samochodem. Było gorzej, jak chodziłam o kuli. Teraz chodzę bez kuli i momentalnie dostaję skierowanie na badania - zauważa kobieta.
Doręczyli skutecznie
Naczelnik wydziału komunikacji Andrzej Jastrzębski zauważa, nie znając nazwiska Czytelniczki, że prawdopodobnie została ona skierowana na badania do Wojewódzkiego Ośrodka Medycyny Pracy.
- Nie starosta pobiera tę opłatę, a badania są płatne. Wszystkie badania, na które starosta kieruje, są na koszt skierowanego. Tak wynika z art. 99 z ustawy o kierującymi pojazdami, że starosta może skierować na badanie np., gdy istnieją uzasadnione zastrzeżenia, co do stanu zdrowia - wyjaśnia.
Czytelniczka nie dostała do rąk wezwania na badania? Naczelnik tłumaczy, że Kodeks Postępowania Administracyjnego opisuje taką sytuację.
- Jak ktoś nie podał nowego adresu, a informacja została wysłana, to dostarczenie dokumentacji jest skuteczne. Jest awizo i informacja z poczty, że zostało prawidłowo doręczone. Wtedy jest to fikcyjne doręczenie. Mimo że strona nie odebrała, to liczy się, jako normalne. Dalszą konsekwencją tego jest wydanie decyzji o zatrzymaniu i wezwanie do zwrotu dokumentów - tłumaczy Andrzej Jastrzębski.
10 tys. zł to grzywna, która wynika z ustawy o postępowaniu egzekucjnym w administracji.
- To już jest ostateczność. Grzywnę ustala się, by była dolegliwa i skuteczna. Jeśli dana osoba zwraca prawo jazdy, to grzywny nie ma. Grzywna jest, jak już nic nie skutkuje. Jeśli dana osoba była skierowana na badania, a nie poddała się im w określonym czasie, to postępowanie administracyjne nie umiera, bo ktoś nie odbiera, wyjechał czy udaje, że go nie ma w domu - tłumaczy naczelnik.
Zauważa, że takie zachowanie klientów działa na ich niekorzyść.
- Jak strona wytłumaczy czy złoży nowe dowody, to jest szansa, że my odstępujemy od skierowania na badania. Strona może złożyć odwołanie, a organ drugiego stopnia może nie podzielić naszych wątpliwości, co do stanu zdrowia. Najlepiej jest współpracować. Nie odbieranie wezwań nic nie daje. Postępowanie administracyjne dalej się toczy - podkreśla Andrzej Jastrzębski.
Działają prewencyjnie
Dodaje, że nie wie, jakie Czytelniczka ma schorzenia.
- Jak one stwarzają zagrożenie dla ruchu, to warto by poddała się badaniu. To wykluczy nasze podejrzenie albo je potwierdzi. Ale w 100 proc. w tych przypadkach, gdy skierowaliśmy na badania lekarskie, to się nasze zastrzeżenia potwierdziły się - wyjaśnia.
Zadaniem urzędników jest zwrócić uwagę, czy kierowca nie stracił zdolności do kierowania pojazdami, czy nie pogorszył się jego stan zdrowia.
- Mamy nie tylko prawo, ale i obowiązek ze względu na interes społeczny. Wszyscy krzyczą, czemu ci ludzie chorzy jeżdżą, a jak przychodzi do działania, to są obrońcami tych ludzi. Ale jakby taka osoba np. z padaczką kogoś zabiła, to kto jest winny? Urzędnicy. Wiedzieli, a nic nie zrobili - zauważa Andrzej Jastrzębski.
Kiedy urząd kieruje na badania?
- Jeśli napisze do nas lekarz neurolog, policja czy prokurator, że stan zdrowia kierowcy może stanowić zagrożenie dla ruchu drogowego, to my jesteśmy zobowiązani z urzędu wystawić decyzję o skierowaniu na badania. Są takie schorzenia, które mogą mieć wpływ na bezpieczeństwo ruchu drogowego. Interes społeczny jest tu ważniejszy, niż indywidualny - stwierdza naczelnik.
Dlatego urząd eliminuje z dróg kierowców, którzy mogą stwarzać zagrożenie, w ramach prewencji.
Jak sama nie odda, to i tak zabiorą
A co z prawem jazdy naszej Czytelniczki? Okazuje się, że jak decyzja o jego zatrzymaniu została wydana więcej, niż rok temu, to będzie musiała zdawać ponownie egzamin sprawdzający praktyczny i teoretyczny w WORD.
- Jak rok nie minął, to warunkiem będzie dostarczenie badań. Znowu będzie komplikacja. Jak przejdzie badania pozytywnie, to będzie miała je na nie więcej, niż na 5 lat i trzeba wymienić prawo jazdy - stwierdza naczelnik.
Zauważa również, że skoro kobieta dostała taką decyzję, to prawdopodobnie zostało wydane orzeczenie o zatrzymaniu prawa jazdy.
- W systemie komputerowym istnieje, jako osoba, która ma zatrzymane uprawnienia. Każdy policjant, który ją zatrzyma, zobaczy adnotację, że prawo jazdy jest zatrzymane i będzie mógł je odebrać - wyjaśnia Andrzej Jastrzębski.
Podkreśla, że przepisy od 2016 roku będą coraz bardziej restrykcyjne.
- Po raz pierwszy prawo jazdy będzie wydawane na 2 lata. Więcej obowiązków będzie spoczywać na kierowcy. Badania lekarskie będą na nie dłużej, niż na 15 lat - podsumowuje.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?