Tadeusz Bonisławski mieszka w Makowie Mazowieckim. Jest emerytowanym kominiarzem. Przez lata swojej pracy, wchodząc na kominy, przedzierał się przez wiele zagraconych strychów i to właśnie stamtąd, za zgodą właścicieli, zabierał stare, nikomu niepotrzebne przedmioty: żelazka, aparaty fotograficzne, militaria... Trzyma je w garażu oraz małej komórce przy domu. Po raz pierwszy zdecydował się publicznie pokazać swoje skarby.
- To wszystko przez moją pracę i miłość do historii - tłumaczy pan Tadeusz.- Wchodząc na komin, musiałem najpierw przedrzeć się przez strych. A tam ludzie mają różne cudeńka. Pomyślałem sobie, że szkoda, aby takie stare przedmioty zmarnowały się. Zacząłem więc je gromadzić.
Początkowo pan Tadeusz zawoził wszystko do Zakroczymia, do Ośrodka Apostolstwa Trzeźwości.
- Przez jakiś czas byłem związany z tym ośrodkiem, więc tam przekazywałem wszelkie znalezione przedmioty. Ale potem przestałem tam jeździć i postanowiłem przywozić wszystko do domu. Żona się na to zgodziła - mówi pan Tadeusz. Bardzo szybko zabrakło miejsca w małej komórce tuż przy domu, trzeba było zająć garaż, który już jest niemal po sufit wypełniony drobiazgami sprzed lat. Pan Tadeusz oprowadza nas po swoim prywatnym muzeum.
- Tutaj są hełmy, polskie i niemieckie. Te z "czubem" to dla żołnierzy jeżdżących konno - pokazuje. Jest pas żołnierski, buty oficerki, odznaczenia wojskowe (część po ojcu i dziadku), modlitewnik dla żołnierzy wydany w 1915 roku. Pokazuje także dyplom "krzyża żołnierzy polskich z Ameryki" podpisany przez samego Józefa Piłsudskiego, z datą 1920 oraz piękną szablę z mosiężną, bardzo ciężką rękojeścią.
- Jest bardzo stara. Ciekawe ilu osobom odebrała życie?- zastanawia się pan Tadeusz.
Najwięcej eksponatów to przedmioty codziennego użytku, jakie dawniej można było spotkać w każdym domu.
- Mam tutaj bardzo stare sztućce, różne miseczki, wagi, siekierki, kilofy, a nawet latarki kolejowe czy pęta dla konia. Mam kilka podłużnych półmisków drewnianych, które były wykorzystywane na przykład do ugniatania ciasta. Kiedyś zgłosili się do mnie właściciele Gospody Pazibroda z prośbą o przekazanie kilku takich półmisków. Chcieli zrobić z tego ozdoby w swojej restauracji. Dałem im je oczywiście i teraz zdobią restaurację jako… żyrandole - mówi ze śmiechem pan Tadeusz.
Kartki z 1944 roku
Uwagę przyciąga także przedmiot, dzięki któremu wypiekało się hostie.
- Tutaj wlewało się specjalne ciasto, zamykało i wkładało do pieca - objaśnia pan Tadeusz.- Jest odlew dużej hostii, a także małej, podawanej wiernym podczas mszy.
W garażu jest także wiele zdjęć, zapisków, lalek, rzeźbionych lasek, tarek do prania, kołowrotków, maszynek do mielenia mięsa, lamp naftowych, cygar, zegarków, dzwoneczków, obrazów świętych. Jest elementarz, a także kartki z drobnym, koślawym, zapewne dziecięcym, pismem, starannie zapakowane w foliową torebkę.
- Pochodzą z 1944 roku. Kilka zdań w języku polskim. Być może to zapiski w zeszycie, może podczas tajnego nauczania, kto wie?- zastanawia się właściciel muzeum. Jest także patyk z zamontowaną na górze pluszową głową konia - taka zabawka dla dzieci.
- Proszę zobaczyć te zdjęcia - pan Tadeusz odrywa mnie od buszowania wśród rupieci. - Są wmontowane do nakrętki po napoju, inne w obudowę małego okrągłego lusterka. Ktoś to zrobił celowo, aby pewnie zabezpieczyć zdjęcie przed zgnieceniem. Musiało być to bardzo cenne zdjęcie dla tego, kto to robił - uważa mój rozmówca. Jedno ze zdjęć przedstawia młodą dziewczynę, drugie dojrzałego mężczyznę z bujnym wąsem. Zdjęcia są czarno- białe. Kto na nich jest- nie wiadomo.
Pan Tadeusz ma również kolekcję motyli i innych owadów.
- Znalazłem je, podobnie jak inne przedmioty - na strychu. Z urzędów gminy chętnie zabierałem natomiast stare godła. Również mam ich kilka - wskazuje na ścianę, gdzie wiszą różnych rozmiarów tabliczki z białym orłem.
Można spędzić cały dzień w królestwie pana Tadeusza. Dla niego wszystkie przedmioty są bardzo cenne. Niektóre odnowił i trzyma w domu jako ozdoby. Na półkach stoją pięknie wypolerowane żelazka, lampy naftowe, jest także bardzo stary żyrandol. Przed domem wisi podkowa, a także dzwon.
74 żelazka, 44 młynki
- Nasi znajomi już się przyzwyczaili do tych starych rzeczy, ale goście, którzy są u nas pierwszy raz, zwracają na to uwagę - mówi pan Tadeusz.
Przyznaje, że niełatwo odkurzać wszystkie te drobiazgi.
- Co jakiś czas robimy z żoną porządki. Kilka lat temu zawzięliśmy się, wyciągnęliśmy wszystko na zewnątrz, grupowaliśmy i fotografowaliśmy. Powstała w ten sposób baza danych, ale nie wszystkie przedmioty zostały policzone. Na przykład wiem, że mam 74 żelazka. Najstarsze jest z 1863 roku- pokazuje datę wyrytą na żelazku.- Młynków do kawy czy przypraw mam 44. Wiele rzeczy się powtarza jak wagi, obciążniki, mam mnóstwo liczydeł: drewnianych i plastikowych. Te duże drewniane były zazwyczaj używane w urzędach.
Kolekcjonuje to wszystko przez zamiłowanie do przeszłości.
- Chciałbym, aby te wszystkie przedmioty zostały zachowane, bo to część naszej historii. Warto o nią zadbać - puentuje.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?