Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Nie dali mu umrzeć. - Mężczyzna nie oddychał. Jego rodzina spanikowała

Robert Majkowski
Patryk Kaczyński i Bartosz Aptacy z Łysych pomogli choremu na serce nieprzytomnemu Niemcowi. - Wszyscy byli przestraszeni. Nie wiedzieli, co robić. My wiedzieliśmy

Patryk Kaczyński i Bartosz Aptacy z Łysych mają po 16 lat, w lipcu wyjechali na kolonie, organizowane przez zaprzyjaźnioną szkołę w Serafinie. Mieszkali w Stogach koło Gdańska. Kolonie rozpoczęły się 4 lipca. Nad morzem było bardzo upalnie. Patryk i Bartek poprosili wychowawców o pozwolenie na pójście do sąsiedniego ośrodka wypoczynkowego. Tam był sklepik z napojami. Nagle zobaczyli jakieś zamieszanie.

- Biegł w naszą stronę mężczyzna, potem zobaczyliśmy, że ludzie stoją wokół jednego z domków kempingowych - opowiada Patryk. - Podeszliśmy i okazało się, że w środku jest człowiek, który zasłabł. Mężczyzna miał ok. 65 lat i nie oddychał. Jego rodzina spanikowała. To byli Niemcy, więc spróbowaliśmy z nimi rozmawiać po angielsku, na ile się dało. Wszyscy byli przestraszeni, próbowali go cucić, ale to było raczej takie szturchanie. Nie wiedzieli, co robić. My wiedzieliśmy.

Nikt nie wpadł na to, żeby nieprzytomnego człowieka wynieść na powietrze. Chłopcy nie wiedzieli, ile czasu leżał bez przytomności i oddechu, prawdopodobnie kilka minut. Niemcy zdołali im wytłumaczyć, że ich krewny brał leki, ponieważ był chory na serce. Patryk i Bartek postanowili wynieść go na zewnątrz. Zrobili nieprzytomnemu mokre, zimne okłady, bo w domku było bardzo gorąco.

Poprosili ludzi, żeby poszukali maseczki do sztucznego oddychania - powinna być w każdej apteczce. Przyniósł ją chłopak, który pracował w ośrodku. Z pomocą przyszedł też drugi mężczyzna, który robił nieprzytomnemu oddechy. W tym czasie Patryk podjął uciski na klatkę piersiową. Bartek liczył i pilnował tempa. Trwało to ok. 15-20 minut. Udało im się przywrócić oddech. Ludzie z ośrodka wezwali pogotowie. Gdy ambulans przyjechał, chłopcy i ich towarzysz nadal prowadzili akcję.

- Ratownicy pytali nas, co robiliśmy, jak długo, w jaki sposób - wspomina Bartek. - Powiedzieli, że potrzebują pomocy, więc Patryk nadal uciskał. Pomogliśmy przenieść poszkodowanego do karetki. Przy nas nie odzyskał przytomności, nie wiemy, co z nim dalej się stało. My mieliśmy tę satysfakcję, że nie daliśmy umrzeć człowiekowi.

Więcej przeczytasz w najnowszym wydaniu Tygodnika Ostrołęckiego.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na to.com.pl Tygodnik Ostrołęcki