Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

- Schudłam, ale nie byłam szczęśliwa - mówi Iza Piątek. Teraz przekonuje, że rozmiar XL jest fajny

Robert Majkowski
Modę kocha, lubi się nią bawić, ale przede wszystkim chce pokazać osobom w rozmiarze XL, że nie muszą ukrywać się za ubraniami

Taki tytuł, taką myśl przewodnią głosi modowy blog ostrołęczanki, Izy Piątak. 23-letnia Iza nie jest "szafiarką". Blog (adoremysize.blogspot.com) pisze, bo modę kocha, lubi się nią bawić, ale przede wszystkim chce pokazać osobom, które noszą "size plus", że wcale nie muszą i wręcz nie powinny ukrywać się za ubraniami. Nosić ciemnych, bezkształtnych, workowatych rzeczy. Mogą śmiało nosić ubrania kolorowe, o różnych krojach i fasonach i wyglądać w nich dobrze, modnie. Tak jak Iza.

- Bardzo dużo znajomych już wcześniej namawiało mnie, żebym zaczęła prowadzić blog. Ale studiowałam i nie miałam czasu, żeby się tym zająć. Niedawno zrobiłam licencjat z dziennikarstwa i postanowiłam się w końcu za to zabrać. Jednocześnie powstał blog oraz fanpage na Facebooku - opowiada. I przyznaje, że tak naprawdę założyła oba dla czystej zabawy i nie spodziewała się, że szybko pojawią się oferty współpracy, reklamodawcy, wiadomości, komentarze od czytelników.

Nie sztuka wydać mnóstwo pieniędzy

Ideą bloga, jak podkreśla Iza, jest to, by pokazać, że dziewczyny w rozmiarze XL mogą fajnie wyglądać, a przede wszystkim za niewielkie pieniądze skompletować sobie garderobę. I nie wymaga to wielkiego wysiłku, ale po prostu chęci i pomysłów.

- Chciałam swoimi stylizacjami pokazać, że można inaczej. Że może się zmienić to, co widujemy na ulicach. Osoby, które noszą większy rozmiar, ubierają się w worki pokutne, szaro-buro. Myślę, że wynika to z kompleksów. Wydaje nam się, że jeśli jesteśmy grubsze, to powinnyśmy się schować, nie pokazywać, wtopić w tłum. Zaznacza, że w stylizacjach, które umieszcza na blogu i fb pokazuje także swoje słabe strony. - Nie mówię, że mimo że jestem w rozmiarze XL, to jestem wspaniała, idealna. Mówię: mam grubsze nogi, ale trzeba tak się ubrać, żeby je zamaskować. Pokazujemy to, co jest do pokazywania, chowamy to, jest do ukrycia.

Iza nie ukrywa, że bardzo często zagląda do lumpeksów.
- Nie sztuką jest wydać mnóstwo pieniędzy na ubrania. Poza tym młoda osoba, która się uczy, nie pracuje, po prostu ich nie ma. Trzeba więc sobie radzić. Nie ma powodu do wstydu, że idziemy do sklepu z odzieżą używaną. Tam przecież można znaleźć naprawdę świetne rzeczy, markowe, dobrej jakości, prawdziwe perełki - zachwala.

I dodaje, że między innymi, na prośbę swoich czytelniczek, wprowadziła serię "tanie rozwiązanie." Nie ograniczając się przy tym tylko do ubrań, ale i do kosmetyków.

- Mamy w drogeriach mnóstwo różnych kosmetyków. Są bardzo drogie, markowe, ale to nie znaczy, że zdziałają cuda. W cenie często zawarta jest promocja marki, która niewiele ma wspólnego z jakością.

Nie gromadzić zbędnych rzeczy

- Zawsze sprawdzam skład, bo to jest naprawdę bardzo ważne. Po co mamy przepłacać, jeśli tańszy kosmetyk, ale z innej, mniej wypromowanej firmy, ma te same składniki co ten bardzo drogi. Chcę pokazać dziewczynom, że szminka do ust nie musi kosztować 100 zł. Nie musimy użyć Chanel czy Diora, by mieć ładny makijaż. To może być szminka z drogerii, i wcale nie z tej wyższej półki. Testuję na sobie. Tak, jestem zakupoholiczką! - przyznaje ze śmiechem. - Ale wiem, na co mogę sobie pozwolić, i staram się kupować takie rzeczy, które wiem, że na pewno wykorzystam. Bo to też bardzo ważne, by nie gromadzić zbędnych ubrań, kosmetyków. Musimy mieć dobrą bazę. Np. z jedną czarną spódnicą możemy stworzyć mnóstwo zestawów, zmieniając tylko bluzki, żakiety, torebki, biżuterię.

Iza na adoremysize.blogspot.com pokazuje także, że bardzo dużo można zrobić samemu, w myśl "do it yourself", czyli jak np. zrobić modne szorty, wykorzystując nożyczki, wybielacz i papier ścierny. - Niekoniecznie wydać na nie w sklepie 150 zł - uważa.

- Często spotykałam się z opiniami, że nie widać po mnie mojej masy. Wiem, że ubranie może dużo zmienić. Ubierając się tak jak statystyczna ostrołęczanka, czyli zakładając legginsy, krótką koszulkę, uwypuklę wszystkie swoje mankamenty. Zwłaszcza, jeśli jeszcze to jest nie w moim rozmiarze, bo niestety mamy tendencję do kupowania za małych ubrań.

Hejt był, jest i będzie

Blogerka nie ukrywa, że spotyka się także z negatywnymi komentarzami.
- Jedz mniej, ubrane w mniej cenzuralne słowa - mówi. Uważam jednak, że hejt był jest i będzie. Tyle, że wylewanie swojej złości, nienawiści do świata przez ubliżanie komuś, naprawdę niczego nie zmieni - uważa. Obawy z tego powodu miała i mama Izy. Pytała czy nie boi się nagonki. - Powiedziałam sobie, że jeśli prowadzenie bloga nie spotka się z żadnym odbiorem, albo będzie on negatywny, zawsze mogę go zamknąć. Uważam, że nie mam się czego wstydzić, nie pokazuję zdjęć naruszających estetyczne wrażenia odbiorców.

Chociaż pisanie bloga sprawia jej mnóstwo frajdy, to nie traktuje go jak docelowego źródła utrzymania. Jednak przyznaje, że jest bardzo pozytywnie zaskoczona, że ma oferty od reklamodawców, sklepów. Z jednym rozpoczęła współpracę.

- Wszystko idzie w dobrym kierunku - cieszy się. - Mam inne priorytety, wybieram się na drugie studia - socjologię mody i biznesu. Chciałabym pracować w zawodzie związanym z modą, mieć własny program w telewizji, kącik w gazecie, gdzie mogłabym doradzać dziewczynom size plus. To jest mi najbliższe. Od dzieciństwa chciałam zostać dziennikarką. Interesuje mnie moda, uroda, lifestyle.

Pozowała dla magazynu Superlinia, Naj, Pani domu, miała sesję w bieliźnie.
- Dziewczyny były w szoku, że można fajnie wyglądać w bieliźnie i mieć ładne zdjęcia - mówi.
Póki co dostała od jednej z firm propozycję wypuszczenia kolekcji koszulek ze swoim blogowym hasłem: "Adore my size". Ma nadzieję, że znajdą one swoich odbiorców.

Schudłam, ale nie byłam szczęśliwa

Mówi, że doskonale zna kompleksy i problemy dziewczyn z kilogramami na plusie.
- Już w szkole podstawowej, gimnazjum byłam okrągła, miałam kilkanaście kilogramów za dużo. Wiem jak to jest poczuć wyobcowanie, i gdy ktoś nie chce z tobą iść w parze, siedzieć w ławce. Jako koszmar wspominam lekcje wf-u. Trafiało mi się, że miałam super wysportowaną klasę, a ja zawsze odstawałam - wspomina.

Iza opowiada o swoim przełomie. Postanowiła schudnąć. Udało się, zgubiła około 15 kilogramów.
- Tyle, że wcale nie byłam szczęśliwa. Nosiłam rozmiar 38/40. Ale musiałam się głodzić, przeliczałam obsesyjnie kalorie, analizowałam, na ile mogę sobie pozwolić. Doszło do tego, że o niczym innym nie myślałam, tylko o tym co zjadłam, ile zjadłam, jak to się przekłada na kilokalorie. Potem doszły zawroty głowy, złe samopoczucie - opowiada. - Dopadł mnie efekt jo jo. I zaraz pojawiły się uszczypliwe komentarze znajomych: "znowu przytyłaś. Doszłam do wniosku, że nie o to chodzi, by się głodzić, być ciągle na diecie, ale tak się pokazać, zadbać o swoje ciało, by ładnie wyglądać, nie mając rozmiaru "0".

I mówi, że teraz czuje się lepiej, mimo że ma kilka nadprogramowych kilogramów.
- Jestem szczęśliwsza, bo nie muszę obsesyjnie odmawiać sobie batonika czy ciastka. Nie jem tego z wyrzutami sumienia, myśląc, gdzie mi to wejdzie.

Iza dodaje, że obserwuje dobry kierunek na rynku odzieżowym. - Sieciówki wypuszczają coraz większe rozmiary i same rozmiary też ewaluują, zaczynają być coraz bardziej adekwatne do kształtów.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na to.com.pl Tygodnik Ostrołęcki