- W zamian za dożywocie, oddałem bratu gospodarkę. Jest młodszy ode mnie o 13 lat. Teraz dom, który pobudowałem w Bartnikach, stoi pusty. Wszystko pozamykane na kłódki, wejść tam nie można. Tylko ziemia jest obrabiana, a jest jej 12 hektarów. Tu jestem od jesieni, ale dłużej już nie chcę - opowiadał nam 27 czerwca staruszek, zajmujący jedno z łóżek w trzyosobowym pokoju Domu Pomocy Społecznej w Przasnyszu.
- Ja kawaler. Mam tylko dwie siostry i braci: Stanisława i Kazika. Siostry mieszkają w Ostrołęce i Warszawie, ale one mną się nie zajmą. Mają pracę, są schorowane. Tylko siostrzenica, która jest w Warszawie, dowiaduje się co dwa tygodnie co u mnie. Ja tu jestem, bo Stasiek namówił mnie, żeby mu gospodarkę oddać. A że wcześniej dobrze postępował, to myślałem, że to dobry chłop. Obiecał, że będzie się mną opiekował. I tak się mną opiekuje, że muszę mu sprawę założyć i wszystko zabrać.
Na początku maja do Najwyższej Izby Kontroli wpłynęła skarga dotycząca "nadużyć, zwłaszcza niegospodarności" wójta gminy Przasnysz w zakresie ponoszenia przez gminę kosztów pobytu Henryka K. w domu pomocy społecznej.
W skardze, podpisanej przez Henryka K., czytamy, że koszty te powinien ponosić jego brat, a nie gmina, co wynika z zapisów umowy o dożywocie. W skardze czytamy: "Wydaje mi się, że jedynym powodem takiego działania jest chęć pomocy ze strony pani wójt mojemu bratu, którego małżonka jest radną mazowiecką."
- Zarzuty polityczne są całkowicie bezpodstawne. Natomiast umowa dożywocia jest między dwoma stronami, której trzeciej nic do tego. Tak jest w polskim prawodawstwie - komentuje wójt Grażyna Wróblewska. - Gmina dopłaca część między tym co płaci emeryt a faktycznymi kosztami pobytu w domu pomocy społecznej. Ale tylko sąd może nakazać zobowiązanemu do dożywocia dotrzymania umowy, tzn. by płacił te 70 proc. za emeryta przebywającego w domu pomocy społecznej. Obecnie emeryt ponosi koszty z emerytury, a nie płaci ten, kto jest zobowiązany do dożywocia.
Pan Henryk jest szwagrem radnej mazowieckiej. Oficjalnie nie chciała w tej sprawie zabrać stanowiska. Poinformowała nas tylko, że nie miała świadomości o całej sprawie i zapewniała, że natychmiast zabierze brata męża do domu. Słowa dotrzymała, pan Henryk opuścił DPS.
Więcej przeczytasz w najnowszym wydaniach Tygodnika Ostrołęckiego i w Tygodnika w Przasnyszu
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?