Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

- Rozwścieczony gestapowiec udusił ją własnymi rękami

Robert Majkowski
Archiwum prywatne
Przyjaźnią się od niedawna. Połączyła je wspólna tragiczna przeszłość ich rodzin żyjących w czasie II wojny światowej w Ostrowi Mazowieckiej

Doktor Magdalena Gawin jest historykiem z Instytutu Historii PAN. Przed rokiem nie miała jeszcze pojęcia, że napisze książkę o Ostrowi Mazowieckiej. Tak naprawdę nic ją z tym miastem do tej pory nie łączyło.

Porażająca historia

Zaczęło się od tego, że dowiedziała się, iż jej daleka kuzynka - mieszkanka Ostrowi Mazowieckiej, w czasie II wojny światowej ukrywała Żydów, a potem została stracona przez Niemców. Jadwiga Długoborska była cioteczną siostrą dziadka Magdaleny Gawin, która w 70. lat po śmierci kuzynki postanowiła przygotować materiały do instytutu Yad Vashem z wnioskiem o przyznanie jej najwyższego izraelskiego medalu "Sprawiedliwy wśród narodów świata".

Pojechała do Ostrowi i już po pierwszych rozmowach z ludźmi wiedziała, że otwiera się przed nią historia, której się nie spodziewała. Od tamtej pory była w Ostrowi wiele razy, rozmawiała z dziesiątkami ludzi, którzy mogli coś powiedzieć o jej kuzynce. Wiele godzin spędziła w archiwach. Z dnia na dzień dramatyczna historia obrastała w nowe wątki i porażała nowymi faktami.

Ratowała ostrowskich Żydów

Jadwiga Długoborska (z domu Wagner) urodziła się w 1899 roku w Ostrowi Mazowieckiej. Jako młoda dziewczyna wyjechała do Siedlec, gdzie kształciła się na prywatnej pensji. Poznała Bolesława Długoborskiego, starszego od niej o 20 lat, wzięli ślub, ale małżeństwo nie było udane. Rozstała się z mężem i wróciła do Ostrowi. Kilka lat przed wojną, w nieistniejącym już budynku przy ul. 3 Maja 16, założyła pensjonat.

Gdy wybuchła wojna, na piętrze budynku zamaskowała wejście do dwóch pokoi. Mieszkały tam cztery żydowskie rodziny, trzy z nich były tam legalnie zameldowane jeszcze przed wojną. Przez kilka lat udawało się ukryć przed Niemcami tajne mieszkania, mimo że siedziba gestapo - słynny Czerwoniak - była zaledwie 150 metrów dalej.

24 czerwca 1944 roku do pensjonatu wpadli Niemcy. Wiedzieli, czego szukać. Bez trudu odkryli wejście do zamaskowanych pokoi, wyciągnęli stamtąd wystraszonych Żydów. Jadwiga Długoborska została aresztowana. To był skutek donosu. Tego dnia Niemcy aresztowali łącznie 33 osoby z Ostrowi, wśród nich także Cecylię Warchalską - przyjaciółkę Jadwigi Długoborskiej. To wdowa po Kazimierzu Warchalskim - zagazowanym w obozie na Majdanku przedwojennym dyrektorze ostrowskiego liceum.

Obie kobiety - wraz z innymi ostrowianami - zostały zabite przez Niemców cztery dni później, w podostrowskim lesie, potem wrzucone do dołu i zakopane. Właśnie mija 70 lat od tej ostatniej masowej egzekucji w okolicach Ostrowi Mazowieckiej.

Płakałam, gdy czytałam

Magdalena Gawin napisała obszerny esej na temat historii Jadwigi Długoborskiej i zamieściła go w ostatnim numerze "Teologii Politycznej" pod tytułem "Pensjonat Jadwigi Długoborskiej" (obszerny fragment przedrukowała potem "Rzeczpospolita"). Ilustruje go zdjęcie dwóch kobiet. Po lewej jest Jadwiga Długoborska, po prawej Cecylia Warchalska.

- Dowiedziałam się o tym artykule - mówi Agata Warchalska, Troll z Krakowa, geograf, doktorantka z Uniwersytetu Jagiellońskiego. - Dotarłam do niego. Czytałam go, płacząc. Kobieta na zdjęciu to moja prababka, w tekście odnalazłam spory fragment dziejów mojej rodziny. Skontaktowałam się z Magdą Gawin. Wcześniej się nie znałyśmy, teraz jesteśmy przyjaciółkami. Połączyła nas Ostrów.

Agata Warchalska-Troll z tekstu Magdaleny Gawin, dowiedziała się o ostatnich miesiącach życia swej prababki w okupowanej przez Niemców Ostrowi. Wtedy postanowiła wypełnić spore luki w swojej wiedzy o przodkach. Wojna zniszczyła większość pamiątek rodzinnych, pozostały więc rozmowy z kuzynami i grzebanie w archiwach. Teraz już sporo wie na temat swej rodziny.

Pradziadek Agaty - Kazimierz Warchalski był przez jedenaście przedwojennych lat dyrektorem ostrowskiego gimnazjum. Urodził się w Kielcach, a do Ostrowi przyjechał z Jędrzejowa, gdzie także był dyrektorem gimnazjum. W czasie wojny gimnazjum zlikwidowano, uczył więc w szkole powszechnej. Wraz z żoną prowadził też tajne komplety, absolwenci zdawali nawet maturę. W 1943 roku Warchalski został zatrzymany z większą grupą mieszkańców Ostrowi i przez warszawski Pawiak trafił do obozu na Majdanku. Tam po kilku miesiącach zaraził się tyfusem i trafił do komory gazowej. Był tak chory, że na śmierć wiózł go na taczce jeden z jego uczniów.

- O prababce Cecylii wiem, że tuż przed śmiercią w podostrowskim lesie nie chciała kopać dołu, do którego miało być wrzucone jej ciało - wspomina Agata Warchalska - Troll. - Rozwścieczony gestapowiec udusił ją wtedy własnymi rękami.

Kat z Ostrowi

Ten gestapowiec to "Cyk" - powszechnie znany w Ostrowi z okrucieństwa. Tak go wszyscy nazywali, prawdopodobnie dlatego, że przed wojną nazywał się Antoni Psyk i był polskim obywatelem urodzonym w Wielkopolsce. To jedna z wersji. Inna mówi, że gestapowiec podczas przesłuchań udawał zegar ("cyk, cyk, cyk") pokazując, że czas płynie.

Anton Birkenfeld ("Cyk") zjawił się w Ostrowi we wrześniu 1939 roku jako tłumacz w siedzibie gestapo, bo mówił płynnie po polsku. Potem został gestapowcem, aż w końcu awansował na szefa sekcji śledczej. Był wyjątkowo okrutny. Bił i zabijał bez powodu. Ma na swoich rękach krew wielu mieszkańców Ostrowi, w tym także Jadwigi Długoborskiej i Cecylii Warchalskiej.

Dr Magdalena Gawin zainteresowała się jego powojennym losem. Wydawało się, że spotka go zasłużona kara, zwłaszcza że pozostał w Polsce i umarł w 1983 roku w wieku 73 lat. Po wojnie był kilkakrotnie zatrzymywany i stawiano mu zarzuty, ale za każdym razem "Cyk" podawał się za kogoś innego.

Najdłuższe śledztwo w jego sprawie toczyło się w latach 1954 -56, do Katowic jeździło wtedy wielu ostrowian, którzy go pamiętali i którzy go rozpoznali. Nietrudno go było rozpoznać, bo był niski, krępy, chodził jak kaczka i miał zeza w prawym oku. W aktach tej sprawy są jednak zeznania tylko dwóch mężczyzn, którzy nie mieli wątpliwości, że to on, choć zgłaszali uwagi, że po kilkunastu latach wygląda nieco inaczej, bo przytył i wyłysiał. Prokurator jednak umorzył śledztwo i "Cyk" wyszedł na wolność. Prawdopodobnie był wtedy agentem Urzędu Bezpieczeństwa, stąd takie krętactwa i manipulacje w prowadzonym śledztwie.

Życie i śmierć w małym mieście

Taką tezę stawia dr Magdalena Gawin, która zaczęła pisać książkę o Ostrowi. Nie bezpodstawnie, bo okazuje się, że z archiwów zniknęły niemal wszystkie dokumenty dotyczące oprawcy z Ostrowi. Nie ma np. jego akt personalnych z zakładu, w którym pracował przez 36 lat.

Wątek gestapowca, którego w czasach PRL-u nie spotkała kara, będzie jednym z wielu w książce "Życie i śmierć w małym mieście". Sporo miejsca zajmą tam także zdarzenia, do których doszło wiele lat po wojnie.

- To nie będzie jednak książka lokalna - mówi autorka. - Chciałabym napisać dobrą książkę, w której to, co działo się w Ostrowi, będzie jedynie punktem wyjścia do zrozumienia, czym były lata wojenne i powojenne. Poprzez tę książkę chcę także przywrócić mieszkańcom miasta pamięć. Mają do tego pełne prawo, a przecież przez długie lata nie mogli nawet pamiętać o wielu sprawach.

PS. Obecnie prokuratorzy z IPN zajmują się sprawą kata z Ostrowi. Wielu mieszkańców miasta podpisało się pod petycją do IPN, w której podkreśla się, jak ważne dla miasta i jego historii jest pełne wyjaśnienie kulis tej ponurej historii.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na to.com.pl Tygodnik Ostrołęcki