Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

- Przecież wszystko już jest zapłacone! - mówi kobieta. Nie według komornika

Mieczyslaw Bubrzycki
M. Bubrzycki
Komornik dopomina się w imieniu matki dziecka o zaległe należności. Ojciec i jego matka twierdzą, ze zapłacili. Kto ma rację?

Piotr L. po trzeciej klasie podstawówki rozpoczął edukację w szkole specjalnej, gdzie ukończył także szkołę zawodową, w której przysposobił się do zawodu kucharza. Nigdzie jednak nie pracuje. Utrzymuje się z zasiłku stałego wypłacanego przez ośrodek pomocy społecznej w Nurze. Tak naprawdę utrzymują go rodzice - emeryci.

Kilka lat temu Piotr poznał Weronikę. Jest od niego o dwa lata młodsza i była w tym samym ośrodku specjalnym, choć on jej stamtąd nie pamięta.

- Jakoś tak poznaliśmy się przez SMS-a - mówi. - Potem były plany, myśleliśmy o ślubie.

Później zaczęli się spotykać. Weronika zaszła w ciążę.

- Od tej pory jej matka zabroniła mi przyjeżdżać do Weroniki - mówi Piotr.

W kwietniu 2010 roku Weronika urodziła chłopaka. Kacper jest udanym dzieckiem, niedługo skończy cztery lata. Od razu po porodzie Weronika skierowała sprawę do sądu o alimenty. Sąd przysądził 150 zł miesięcznie (ostatnio jest to już 250 zł), dał także Piotrowi prawo do odwiedzin syna dwa razy w miesiącu, w ściśle wyznaczone dni i godziny. Weronika z synem mieszka u matki, w woj. podlaskim, około 40 kilometrów od Kramkowa Lipskiego, gdzie mieszka Piotr.

W listopadzie ub. roku listonosz przyniósł pismo od komornika. To wezwanie celem złożenia wyjaśnień. Razem z nim było zawiadomienie o wszczęciu egzekucji. Do zapłaty jest kwota 500 zł wraz z odsetkami w wysokości 134 zł 45 gr.

- Chodzi o tak zwane porodowe, które na wniosek matki Kacpra ustalił sąd - wyjaśnia Stanisława L. - Nie mamy zbyt dużo pieniędzy i alimenty płacę ja ze swojej niewielkiej emerytury. O tym porodowym wiemy, nie było nas jednak stać na jednorazowe zapłacenie i wpłacaliśmy je w ratach. Do spłacenia pozostało 350 zł, a nie 500 zł, jak napisał komornik.

Niedługo po otrzymaniu wezwania od komornika Stanisława L. na poczcie w Nurze przesłała na adres Weroniki 350 zł. Wkrótce z synem pojechali do Ostrowi i tam u komornika próbowali wyjaśnić sprawę, pokazując dowód wpłaty i pozostawiając jego kopię.

Niestety, w grudniu, tuż przed świętami listonosz przyniósł wezwanie do zapłaty należności od komornika. Znów była w nim ta sama kwota.

- Znowu pojechałam do niego, to było w styczniu - wspomina Stanisława L. - Syn wtedy leżał w szpitalu. Rozmowa z komornikiem nie była przyjemna. On chyba nie rozumiał, co do niego mówię. Powiedział, że sprawa będzie zakończona, jeśli osoba, na wniosek której on działa, powiadomi komornika, że pieniądze wpłynęły do niej. Dopóki tego nie zrobi, to komornik będzie nas ścigał. Przecież nie pojadę do niedoszłej synowej i nie będę jej prosiła, żeby zawiadomiła komornika. Moim zdaniem, to komornik powinien się dowiedzieć o te pieniądze. Przecież ma dokumenty od nas, z których wynika, że pieniądze zostały już zapłacone i powinno być już po wszystkim. A oni mówią, że te nasze dokumenty są nieważne.

Z nami komornik nie chciał rozmawiać. Odesłał do rzeczniczki Izby Komorniczej. O tym, co nam powiedziała, przeczytasz w najnowszym papierowym wydaniu TO

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na to.com.pl Tygodnik Ostrołęcki