Oddział onkologiczny ostrołęckiego szpitala już działa

O oddziale onkologicznym zrobiło się głośno po interwencji posła PiS Arkadiusza Czartoryskiego. Na czerwcowej konferencji prasowej poinformował on nie bez oburzenia lokalne media o tym, że ostrołęcka onkologia, w którą wpompowano około 10 mln zł, jest zamknięta na klucz. Nie dostała jednak żadnego kontraktu na leczenie od mazowieckiego oddziału Narodowego Funduszu Zdrowia.

W tej sprawie interweniowali także Andrzej Kania, poseł PO, oraz ostrołęczanin Sławomir Kuźmiński będący członkiem rady nadzorczej mazowieckiego oddziału NFZ. Wszystkie te zabiegi przyniosły efekt. NFZ znalazł pieniądze na onkologię w Ostrołęce - ponad 200 tys. zł do końca roku.

-Czekaliśmy na to dosyć długo, ponieważ byliśmy gotowi na rozpoczęcie działalności od stycznia - przyznaje Włodzimierz Kucharski, zastępca dyrektora ds. opieki zdrowotnej w ostrołęckim zakładzie. - Od 1 września przyjmujemy pierwszych pacjentów w naszym całodobowym oddziale onkologicznym.

Do 10 września przewinęło się przez niego trzech. Wysokość kontraktu pozwala na leczenie dwóch pacjentów dziennie, ale szpital przewiduje, że pomoże większej liczbie osób. Na oddziale znajduje się łącznie 17 łóżek, ale ich całkowite wypełnienie to melodia przyszłości.

- Kwalifikujemy chorych, którzy mają chemioterapię wielodniową bądź w postaci długotrwałych wlewów, której nie można podać w dziennym oddziale - tłumaczy Agnieszka Domurad, kierownik oddziału. - Oznacza to, że chemioterapię w ramach oddzialu podajemy ludziom z aktywna chorobą nowotworową, np. przed operacją, z obecnością przerzutów lub pacjentom po radykalnym zabiegu operacyjnym z obecnością czynników ryzyka nawrotu choroby. Na razie nie mamy żadnej kolejki. Przyjmujemy tych, którzy się kwalifikują i są chętni do hospitalizacji w naszym szpitalu.

Więcej na ten temat przeczytasz w najnowszym "Tygodniku Ostrołęckim"