Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Niekonwencjonalne metody leczenia. Jak z nich korzystać?

sxc.hu
sxc.hu
Kto nie pił syropu z cebuli na gardło, albo mleka z miodem na przeziębienie? Naturalne sposoby leczenia nie wychodzą z mody, choć czasami funkcjonują na granicy absurdu. No bo czy plastry przyklejane na stopy oczyszczą organizm, picie mleka kobyły pomoże pozbyć się łuszczycy? Czasami warto jednak zaryzykować, bo leki z apteczki babuni są zdrowsze i potrafią zdziałać cuda.

Z Marzeną Bakułą, 34-latką, spotykam się w jednej z ostrołęckich kawiarni. Jest pasjonatką medycyny niekonwencjonalnej.
- Uwielbiam homeopatię, apiterapię (dziedzina medycyny, zajmującą się leczeniem i profilaktyką schorzeń za pomocą produktów pszczelich - przyp. red.), a także chińską medycynę ludową. Śmiało można powiedzieć, że lubię eksperymentować ze swoim zdrowiem - opowiada. - Uważam, że niemal wszystko można wyleczyć bez antybiotyków. Kiedyś z każdą bzdurą latałam do lekarza, a to pieprzyk za duży, a to w gardle drapie.

Na co pomagają zioła? Zajrzyjcie koniecznie: Popularne zioła i ich zastosowanie

Kiedy syn Marzeny, 7-letni Łukasz, zachorował na zatoki, kobieta postanowiła zaufać medycynie naturalnej.
- Byłam z nim kilka razy u lekarza, ale to nic nie pomogło - opowiada. - Raz nawet ściągali mu zastrzykiem wydzielinę z zatok. Okropnie go to bolało. Nie chciałam patrzeć jak dalej się męczy. Naturalnych sposobów leczenia zatok jest mnóstwo. Nie musiałam długo szukać, jeszcze tego samego dnia zamówiłam przez Internet świece indian Hopi. Miały świetne opinie na forach - zapewnia mnie Marzena. - Naprawdę przeczytałam mnóstwo artykułów na ten temat, wiedziałam, że świece w żaden sposób zaszkodzić mojemu dziecku nie mogą. I miałam rację. Po trzech zabiegach świecami Łukasz odżył. Zniknął męczący katar i łzawienie oczu. No wiadomo przecież, że świece raka nie wyleczą, ani złamanej nogi nie nastawią. Czasami potrzebna jest pomoc specjalisty, ale z wieloma chorobami można zmierzyć się samemu - podsumowuje Marzena.

Po indiańskie świece sięgnęła także Natalia Malinowska. Nie ukrywa, że żałuje tej decyzji do dziś.
- Od dziecka mam problemy z zatokami - przyznaje. - Znajoma poleciła mi użycie świec indiańskich. Kupiłam je w jednym z warszawskim sklepów zielarskich. Cały zabieg przeprowadziłam według dołączonej instrukcji. Jednak zrobiłam coś nie tak i wosk ze spalanej świecy wlał mi się do ucha. Wylądowałam na pogotowiu. Straciłam słuch na prawie pół roku.
Ten wypadek nie zniechęcił Natalii do dalszego eksperymentowania.
- Nie wypróbowałabym już niczego związanego z ogniem - zastrzega dziewczyna. - Ale kiedy koleżanka powiedziała mi, że jej znajomy wyleczył zatoki jajkami gotowanymi na_twardo, pomyślałam sobie, że nie mam nic do stracenia. Jajkami sobie krzywdy nie zrobię. Prawda? Poprosiłam ją, żeby dowiedziała się szczegółowo na czym polega ta terapia i już następnego dnia przykładałam do zatok połówki jajek na twardo, owinięte szmatkami. Powtarzałam ten zabieg co drugi dzień przez miesiąc. I do dziś nie mam problemów ze zdrowiem - chwali się. - Czasami lekki katar, jak się przeziębię i tyle.

Zobacz także: Będą leczyć kwiatami. Pierwszy polski ośrodek hortiterapii powstanie w Wyszkowie

Domowe sposoby leczenia docenia także 63-letnia Barbara Majkowska z Kadzidła. Wśród znajomych i sąsiadów pani Barbara uchodzi za "szamankę".
- Ona potrafi wyleczyć wszystko - opowiada jeden z sąsiadów, wskazując dom, w którym kobieta mieszka.
- Jej dzieci nigdy nie chorowały, ma na to sposoby - zapewniła mnie scenicznym szeptem kobieta przechodząca ulicą.
- Moja mama potrafiła wyleczyć wszystko, lekarze nie mieliby z nią szans - przyznała pani Barbara. - Przekazała mi większość wiedzy. Ja i moi bracia często chorowaliśmy w dzieciństwie. Na grypę zawsze dostawaliśmy po kubku gorącego mleka z czosnkiem albo herbatę z utartym imbirem - wspomina kobieta, po czym sięga po duży album fotograficzny. Z tych staromodnych, gdzie zdjęcia się wklejało na kartonowe strony. Po chwili kontynuuje opowieść. - Na kaszel niezawodny był syrop z cebuli. Ból gardła leczyliśmy płukanką solną, a podczas kataru wdychaliśmy chrzan. Tradycyjnie, gdy któreś z nas chorowało, przychodziła sąsiadka stawiać nam bańki na plecach. Zazwyczaj nam to pomagało, ale raz drżały jej ręce i poparzyła mojego brata. Musieliśmy go zawieźć do szpitala. Do dziś ma blizny - wzdycha na samo wspomnienie pani Barbara. - Mój ojciec natomiast miał niezawodny sposób na kaca - przypomina sobie nagle z żartobliwym błyskiem w oku. - Po każdej imprezie rodzinnej wstawał rano i robił napój z mleka i miodu. Wypijał go na czczo i szedł doić krowy. Nie wszystko da się jednak wyleczyć domowymi sposobami - zastrzega. - Jestem tego najlepszym przykładem. Dopiero co wróciłam od kardiologa, trzy godziny czekałam w kolejce. Chciałabym znać jakiś cudowny sposób na poprawę kondycji mojego serca. Niestety, w życiu nie ma tak dobrze.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na to.com.pl Tygodnik Ostrołęcki