Wpływowy radny i szycha na uczelni skazany! Traci prawo wykonywania zawodu

Gazeta Współczesna - wspolczesna.pl na Facebooku - wybierz "Lubię to". Będziesz na bieżąco

Kazał swojej podwładnej sfałszować fakturę za wynajem patio, na którym odbywało się wesele syna. Wczoraj Zdzisław S., były kanclerz suwalskiej uczelni przyznał się do winy. Sąd wymierzył mu karę więzienia w zawieszeniu.

- Dla mnie jest ona wyjątkowo dotkliwa, ponieważ stracę prawo wykonywania zawodu nauczyciela - mówił oskarżony sugerując, by sąd nie orzekał grzywny.

Nic to nie dało. Musi zapłacić tysiąc złotych i pokryć koszty procesu.

Wszystko było w porządku
Zdzisław Siemaszko, były, bardzo wpływowy miejscowy radny był kanclerzem przez siedem lat, czyli od początku istnienia placówki. W karierze nie przeszkodził mu nawet wyrok sądu w sprawie plagiatu, jaki popełnił przy pisaniu pracy podyplomowej. Władze uczelni uznały wówczas, że skoro nie prowadzi zajęć ze studentami, to na stanowisku może pozostać.

W połowie minionego roku otrzymaliśmy informację, że w patio Państwowej Wyższej Szkoły Zawodowej odbyło się wesele syna kanclerza. Rachunek za wynajęcie sali powinien wynosić 3600 złotych, ale nie został opłacony. Umówiliśmy się na rozmowę w tej sprawie z rektorem Jerzym Sikorskim.

Uprzedziliśmy, dlaczego chcemy z nim się spotkać. Sikorski poprosił kwestor, która przyniosła segregator z fakturami. Jedna z nich dotyczyła wesela.

Na początku tego roku Zdzisław S. stracił pracę.

- Mamy inne wizje rozwoju uczelni - argumentował wówczas prof. Sikorski.

Nieoficjalnie mówiło się, że kanclerz chciał doprowadzić do zmiany we władzach uczelni. Miał swoją kandydatkę na stanowisko rektora.

Kilka tygodni później J. Sikorski zawiadomił prokuraturę, że kanclerz posłużył się sfałszowaną fakturą za wynajem patio. - Nie miałem o tym zielonego pojęci - zapewniał rektor kilka tygodni temu. - Pracownicy poinformowali mnie o tej historii dopiero wtedy, gdy wypowiedziałem umowę kanclerzowi.

Nie chciał grzywny
W czerwcu prokurator oskarżył Zdzisława S. o posłużenie się fałszywym dokumentem, czym działał na szkodę uczelni i interesu publicznego. Nie przyznawał się do winy. Wczoraj były kanclerz zasiadł na ławie oskarżonych.

- To bulwersujące - mówił prokurator. - Doszło do sytuacji, że prawda nie mogła wyjść na jaw.
Zdzisław S. najpierw wnosił o umorzenie postępowania, albo zwrot sprawy do prokuratury. Kiedy sąd odrzucił te sugestie, wystąpił z wnioskiem o dobrowolne poddanie się karze. Zaproponował rok więzienia w zawieszeniu na dwa lata. Próbował uniknąć grzywny tłumacząc, że jest teraz bezrobotny i samotnie wychowuje córkę, która jest studentką. Na to nie przystał prokurator.

- Posiada pan majątek znacznej wartości - przypomniał oskarżyciel.

Ostatecznie warunki zostały uzgodnione. Prokurator wyjaśnił, że zgodził się na dobrowolne poddanie się karze, ponieważ oskarżony przyznał się i wyraził skruchę. Poza tym, uczelnia nic nie straciła. Faktura za wynajem sali została ostatecznie opłacona tyle, że dopiero w grudniu ubiegłego roku.