Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wymyśliła, że mama ją maltretuje? Kobiecie odebrano dzieci

sxc.hu
sxc.hu
Teresa K. rodzinę zastępczą prowadzi od ośmiu lat. Ostatnio pod opieką miała pięć dziewczynek: trzy w wieku 11 lat, 7-latkę i 13-latkę. Jedna z nich poskarżyła się w szkole, że zastępcza mama ją pobiła. Na dowód pokazała siniaki i pręgi. Dzieci natychmiast zabrano do innych placówek i rodzin zastępczych, a wobec Teresy K. toczy się postępowanie o znęcanie.

Teresa K. mieszka w dużym, dwupiętrowym domu. Na podwórzu trampolina, zjeżdżalnie, huśtawka, ławeczki. Ale dzieci nie słychać. Cisza...

- Nie mogę sobie znaleźć miejsca w tym domu. Tu nigdy nie bywa tak pusto - mówi kobieta. W ubiegłym roku w tragicznym wypadku straciła męża. Kilka dni temu zabrano jej wszystkie dzieci.

Nie mam do córki żalu

- Gdy nasza córka i syn dorastali, chcieliśmy z mężem adoptować dziecko. To była pierwsza myśl, potem pojawił się pomysł utworzenia rodziny zastępczej. Wtedy mieszkaliśmy w małym domku i zajmowaliśmy się gospodarką - opowiada nam zastępcza mama.
Jako pierwsza do państwa K. trafiła Kamilka (imiona dzieci zostały zmienione - przyp. red.).

- Miała niespełna trzy latka. Mąż nosił ją na rękach, poświęcał jej cały swój czas, byli bardzo zżyci. Jednak jej biologiczni rodzice i starsza siostra, która również u nas była, ale została przeniesiona, mieli na nią zły wpływ - uważa pani Teresa. - Kamila zaczęła mieć problemy w szkole, czasami wpadała w tarapaty. Ciągle jest pod opieką psychologa i psychiatry. W tym roku było gorzej. Symulowała choroby, wyrządzała sobie krzywdę, uderzając się. Aż w końcu wymyśliła, że została pobita w domu. To nieprawda i nie wiem, dlaczego to zrobiła - twierdzi pani Teresa. Dodaje, że nie ma do dziewczynki żalu. - Raczej mam żal do szkoły i PCPR-u. Zrobili ze mnie potwora i kryminalistkę. Poza tym przyjechali i bez żadnej rozmowy czy wyjaśnienia zabrali dzieci ze szkoły.

Lubiły bawić się w dom

Dzieci zostały zabrane ze szkoły 22 czerwca.

- Rozmawiałam później przez telefon z jedną z dziewczynek. Powiedziała, że Kamilka płakała jak ją zabierali. I nikt im nie wyjaśnił, co się dzieje. Dziewczynki myślały, że coś mi się stało i dlatego nie mogą wrócić do domu. Tak się nie postępuje. Wystraszyli tylko dzieci. Przyznaję, że rodzicielstwo zastępcze jest bardzo trudne, ale dzieci kocham i wychowuję jak własne. I chcę, żeby wróciły do domu - i opowiada jak wyglądało życie z pięcioma dziewczynkami.

- Mamy duży dom, więc dziewczyny mają dużo miejsca do zabawy. Urządziły sobie na drugim piętrze bawialnię. Miały swoje obowiązki, karmiły świnkę morską, czesały kucyka, sprzątały swoje pokoje. Czasem trzeba było im o tym przypominać, ale zwykle same planowały, co która ma robić. Mąż zrobił im kiedyś na podwórku stoliki, krzesełka i zabawki. Lubiły bawić się w dom lub sklep.

IInaczej sytuację Kamili przedstawia dyrektor szkoły, Marzena Biraga.

- Dziewczynka tydzień przed zakończeniem roku szkolnego rozmawiała z wychowawcą o sytuacji w domu. Żaliła się, że mama zastępcza ją bije. Potwierdziła to inna dziewczynka, która również mieszka u pani Teresy. Z tego co mówiły, najbardziej była bita Kamilka, pozostałe dzieci w mniejszym stopniu. Poza tym Kamila pokazała nam siniaki i pręgi po uderzeniach kijem lub kablem. Dziewczynka twierdziła, że zaczęło się źle dziać po śmierci zastępczego ojca. Kamila bała się pani Teresy. Wiemy, że chciała uciec z domu. Powiadomiliśmy PCPR. 22 czerwca przyjechali pracownicy, żeby zabrać dzieci do innych placówek. Najpierw wyjaśnili dziewczynkom, dlaczego tak się dzieje i co się stało. Podczas zakończenia roku szkolnego rozmawialiśmy z Kamilką. Powiedziała, że już się nie boi, że jest teraz dobrze traktowana.
Sprawa jest bardzo delikatna

Wobec Teresy K. toczy się postępowanie o znęcanie.
- Decyzja o odebraniu dzieci musiała być natychmiastowa. Każdy taki sygnał traktujemy bardzo poważnie. Teraz będziemy skrupulatnie sprawdzać, czy faktycznie w rodzinie zastępczej była przemoc - tłumaczy Hanna Suchodol_ska, sędzia wydziału dla nieletnich Sądu Rejonowego w Przasnyszu.

We wsi pani Teresa nie ma najlepszej opinii. Uchodzi za osobę konfliktową. Nikt z sąsiadów nie odważył się tej opinii opatrzyć swoim nazwiskiem.
- Pani Teresa K. może być uważana za konfliktową, bo zawsze ostro walczy o swoich podpiecznych - tak interpretuje opinie sąsiadów jeden z policjantów. I podkreśla, że sprawa jest bardzo delikatna. Przestrzega też przed ferowaniem wyroków.

W ubiegłym roku Teresa K. popadła w konflikt także z nauczycielami. Twierdziła, że jej dzieci są gorzej traktowane i w rezultacie przepisała je do innej szkoły.

Więcej na ten temat przeczytasz w papierowym wtdaniu Tygodnika w Przasnyszu.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na to.com.pl Tygodnik Ostrołęcki