Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Pracodawca zarzuca byłemu senatorowi nadużycia

Jarosław Sender
Krzysztof Majkowski pewnie nie tak wyobrażał sobie polityczną emeryturę. Były senator PiS, po zakończonej kadencji został wyrzucony z partii. A wszystko wskazuje na to, że wkrótce może się także pożegnać z pracą.

Majkowski od 34 lat pracuje w ostrołęckiej elektrowni. Jest kierownikiem działu gospodarki wodnej, odpopielania i odsiarczania. W ramach jego obowiązków znajduje się nadzór nad składowiskiem popiołów "Łęg". I na tym to składowisku, kilka tygodni temu, zarząd spółki odkrył - jak to określił - nieprawidłowości, które dla Majkowskiego mogą skończyć się poważnymi konsekwencjami. Były senator ma na ten temat zupełnie inne zdanie.

Zarząd podziękował…

- Mało tego. Byłem przekonany, że robię dobrze i zarząd mi jeszcze za to podziękuje! - mówi.

Formalnie jest cały czas pracownikiem Energi Elektrowni Ostrołęka.

- Od 24 lutego jestem, jak napisano w oficjalnym piśmie do mnie, "zwolniony z obowiązku świadczenia pracy z zachowaniem prawa do wynagrodzenia". Innymi słowy, siedzę w domu i nic nie robię a pensję biorę - mówi Majkowski.

Jego kłopoty zaczęły się 23 lutego, kiedy na składowisku popiołów zjawił się jego bezpośredni przełożony. Wizyta zakończyła się zawiadomieniem policji dotyczącym nieprawidłowości, jakie miały mieć tam miejsce.

- Zanim wytłumaczę na czym miała polegać ta niby "afera", muszę wyjaśnić kilka rzeczy - mówi były senator. - Trzeba wiedzieć, że popioły ze składowiska są przez elektrownie sprzedawane cementowniom i innym firmom z branży budowlanej. Dla elektrowni każda sprzedana tona to zysk. Po pierwsze składowisko się nie zapełnia, po drugie spółka ma za to konkretne pieniądze, po trzecie nie płaci tak zwanej opłaty środowiskowej, którą odprowadzamy do urzędu marszałkowskiego za każdą tonę popiołu, który trafi na składowisko.

Tymczasem, jak twierdzi Majkowski, z odbieraniem popiołów ze składowiska, są problemy.

- Zwłaszcza w okresie jesienno-zimowym. Po prostu samochody grzęzną w błocie - mówi były senator. - Nie raz już było tak, że musieliśmy je wyciągać naszym sprzętem. Wszystko idzie przez to wolniej. W grudniu ubiegłego roku, jeden z przewoźników, który odbiera od nas popioły, zaproponował mi, żebyśmy wspólnie wykonali drogę na składowisku, która ten problem rozwiąże.

Przewoźnik ten zaoferował Majkowskiemu, że dostarczy na wysypisko popiół z elektrociepłowni Stora Enso.

- Po zmieszaniu go z gruzem betonowym, jest to dobry materiał do budowy drogi do kwatery na składowisku, z której odbierane są popioły. Nie mogliśmy użyć naszych popiołów, bo są one dostarczane na składowisko wymieszane z wodą - tłumaczy Majkowski. I dodaje, że zarząd spółki miał wiedzę na temat jego planów. - Wiceprezes Piotr Mrozek zgodził się, żeby elektrownia kupiła 300 ton gruzu betonowego. Pamiętam, że kiedy z nim rozmawiałem, zapytał jeszcze czy nie możnaby użyć naszego gruzu, który mamy z różnych rozbiórek. Przekonałem go, że ten gruz może mieć w sobie zbrojenia, a to mogłoby w efekcie uszkodzić samochody. Elektrownia kupiła gruz, a przewoźnik przywiózł na składowisko kilkanaście ciężarówek popiołów ze Stora Enso.

Krzysztof Majkowski twierdzi, że część drogi już wykonano. I są efekty.

- W lutym wywieźliśmy ze składowiska znacznie więcej popiołów niż w styczniu. Dlatego, że odbiorcy mogli to robić sprawniej, dzięki poprawionej drodze. Pozostał do wykonania jeszcze jeden odcinek. Gruz i popioły przywiezione przez przewoźnika leżą w pryzmach na składowisku i czekają - mówi Majkowski. I dodaje: - Chcę podkreślić, że elektrownia nie poniosła w związku z tym absolutnie żadnych strat, a budowa drogi tylko usprawniła pracę.

Władze spółki miały jednak na ten temat inne zdanie. Uznano, że przyjmowanie przez Majkowskiego popiołów spoza elektrowni było nieprawidłowością. I to na tyle poważną, że zdecydowano się zawiadomić policję.

Niestety, mimo naszych usilnych próśb - i wstępnej zgody władz spółki na komentarz dla mediów - nie otrzymaliśmy od Energi praktycznie żadnej odpowiedzi na liczne pytania dotyczące tej sprawy. Władze elektrowni nie chciały się w żaden sposób odnieść do tego, co powiedział nam Majkowski.

"Pan Majkowski jest pracownikiem EEO. Aktualnie, właściwe organy śledcze (policja), prowadzą postępowanie mające na celu wyjaśnienie nieprawidłowości, jakie zostały wykryte na składowisku popiołów »Łęg«. Równolegle prowadzona jest procedura odpowiedzialności służbowej, w zakresie dotyczącym nie dopełnienia obowiązków służbowych w przedmiotowej sprawie. Trwa szacowanie strat wynikłych z zaistniałej sytuacji. Do chwili zakończenia sprawy przez odpowiednie instytucje, wstrzymujemy się od komentarza. Wiem, że odpowiedzi nie wyczerpują tematu, jednak ze względu na dobro prowadzonego postępowania nie jesteśmy upoważnieni do przekazywania bardziej szczegółowych informacji. Należy podkreślić, że na terenie składowiska nie były prowadzone, ani w najbliższym czasie planowane żadne prace inwestycyjne za wiedzą lub zgodą zarządu" - to oficjalny komentarz Beaty Ostrowskiej, rzeczniczki Energi.
- To nieprawda - ripostuje Majkowski. - W zatwierdzonym planie inwestycyjnym EEOna 2012 rok zapisane są pieniądze na modernizację składowiska. W tym na wybudowanie na nim drogi asfaltowej. Już samo to świadczy, że jest ona potrzebna.

Majkowski: to zemsta!
Tymczasem już kilka dni po zawiadomieniu policji w tej sprawie, w ostrołęckiej prokuraturze zapadła decyzja, którą Majkowski z pewnością przyjął z ulgą.

- Do tutejszej prokuratury wpłynęły materiały dochodzenia policyjnego prowadzonego w kierunku artykułu 296 kodeksu karnego, czyli nadużycia uprawnień lub niedopełnienia obowiązków przez osoby odpowiedzialne w dziale gospodarki wodnej, odpopielania i odsiarczania spółki EEO - powiedziała nam Edyta Luchcińska, prokurator rejonowy w Ostrołęce. - Postępowanie zostało decyzją prokuratury umorzone z braku znamion czynu zabronionego.

- Nie spodziewałem się innego rozstrzygnięcia - komentuje Majkowski.

A na całą sprawę ma jasny pogląd.

- Tu chodzi o zemstę zarządu spółki - mówi były senator.

A co do tego, że Majkowski mógł "podpaść" szefostwu nie ma żadnych wątpliwości. Przypomnijmy (pisaliśmy o tym obszernie), że Krzysztof Majkowski, jeszcze jako senator, zawiadomił Agencję Bezpieczeństwa Wewnętrznego o licznych - jego zdaniem - nieprawidłowościach w firmie, której jest pracownikiem. Doniesienia Majkowskiego nie potwierdziły się. Ten nie ma jednak wątpliwości, że w spółce tylko czekano, kiedy przestanie być senatorem.

- Teraz szuka się czegokolwiek, żeby mnie zwolnić - mówi Majkowski. I nie kryje rozgoryczenia. - Czuję się naprawdę podle. Powtarzam, zarząd za to co zrobiłem na składowisku, powinien mi podziękować. Tymczasem chciano pozbawić mnie dobrego imienia. Oczekuję, że osoby, które brały udział w tej prowokacji zdobędą się na to, żeby publicznie mnie przeprosić. A jeśli zarząd uprze się, żeby mnie zwolnić, to na pewno spotkamy się w sądzie.

Do sprawy będziemy wracać.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na to.com.pl Tygodnik Ostrołęcki